Ostatnio postanowiłem
wrócić do czytania „Asteriksa”. Bo mało mi zostało tomów, których nie zaliczyłem
dotychczas, a tu jeszcze kolekcję uzupełniłem. Więc wziąłem i lecę. A pierwszym,
który wpadł w moje ręce jest wczesny bardzo album serii, trzeci w kolejności –
i zarazem świętujący właśnie swoje sześćdziesięciolecie. I może nie jest to
jeszcze poziom najlepszych tomów serii, może nie śmieszy w nim aż tyle rzeczy,
ale i tak świetny jest i wart poznania.
Fabuła? To schemat,
powielany potem raz za razem, ale schemat, który sprawdza się za każdym razem
znakomicie. Oto Panoramiks zjawia się na konkursie druidów, gdzie ma nadzieję
zostać wybrany najlepszym ze względy na swój magiczny wywar. Rzecz w tym, że
wszystkiemu bacznie przyglądają się Goci, którzy przybyli by porwać najlepszego
druida do swoich własnych celów. I kiedy Panoramiks zostaje wybrany, porywają
go.
I tu na scenę
wkraczają Astriks i Obeliks. Nasi dwaj dzielni Galowie, którzy postanawiają ruszyć
mu z pomocą. I tak trafiają do kraju Gotów, gdzie czeka ich… prawdziwa rewolucja!
Fajna rzecz. Jak
pisałem na wstępie, jeszcze tak nie śmieszy, jeszcze tak nie rusza, ale nadal
zabawa to bardzo dobra. I pomysłowa. Ten schemat potem powielany był nie raz i
nie dwa, czasem lepiej niż tutaj, pamiętać jednak należy, że zaczęło się to w
tym miejscu. Jednocześnie Goscinny wykorzystuje komiczny potencjał całości,
bawiąc się charakterystycznymi dla niego powtórzenia, słowne żonglerki i satyrę
na historię, politykę…
No i ja to lubię. Ja to
rozumiem. I tego oczekuję. Fajnie jest zaglądać do starszych części i przekonać
się, jak to wyglądało kiedyś, jak się rozwinęło z czasem i zmieniło. Najbardziej
cieszy jednak to, że nawet wtedy sprawdzało się to wszystko znakomicie, jako
lektura dla całej rodziny. Że dzieciaki miały przygody, coś do śmiechu i trochę
wiedzy przemyconej w tym wszystkim, wraz z przesłaniem, a dorośli, oprócz tego
samego, inteligentną żonglerkę motywami, połączoną z puszczeniem do nich oka.
Więc świetnie to się
czyta, ale i jednocześnie znakomicie ogląda. Fajne to jest graficznie, bardzo
fajne, ale warto porównać klasyczne wydanie, z nowym. Bo akurat pierwszą polską
edycję czytałem, z klasycznym, nieodświeżonym kolorem, który może nie jest aż
tak atrakcyjny, jak to, co widzimy obecnie, ale miał swój urok. No i to chyba
najlepiej podsumowuje ten album.
Komentarze
Prześlij komentarz