Asteriks i Goci – René Goscinny, Albert Uderzo

GOTÓW NA „GOTÓW”

 

Ostatnio postanowiłem wrócić do czytania „Asteriksa”. Bo mało mi zostało tomów, których nie zaliczyłem dotychczas, a tu jeszcze kolekcję uzupełniłem. Więc wziąłem i lecę. A pierwszym, który wpadł w moje ręce jest wczesny bardzo album serii, trzeci w kolejności – i zarazem świętujący właśnie swoje sześćdziesięciolecie. I może nie jest to jeszcze poziom najlepszych tomów serii, może nie śmieszy w nim aż tyle rzeczy, ale i tak świetny jest i wart poznania.

 

Fabuła? To schemat, powielany potem raz za razem, ale schemat, który sprawdza się za każdym razem znakomicie. Oto Panoramiks zjawia się na konkursie druidów, gdzie ma nadzieję zostać wybrany najlepszym ze względy na swój magiczny wywar. Rzecz w tym, że wszystkiemu bacznie przyglądają się Goci, którzy przybyli by porwać najlepszego druida do swoich własnych celów. I kiedy Panoramiks zostaje wybrany, porywają go.

I tu na scenę wkraczają Astriks i Obeliks. Nasi dwaj dzielni Galowie, którzy postanawiają ruszyć mu z pomocą. I tak trafiają do kraju Gotów, gdzie czeka ich… prawdziwa rewolucja!

 

Fajna rzecz. Jak pisałem na wstępie, jeszcze tak nie śmieszy, jeszcze tak nie rusza, ale nadal zabawa to bardzo dobra. I pomysłowa. Ten schemat potem powielany był nie raz i nie dwa, czasem lepiej niż tutaj, pamiętać jednak należy, że zaczęło się to w tym miejscu. Jednocześnie Goscinny wykorzystuje komiczny potencjał całości, bawiąc się charakterystycznymi dla niego powtórzenia, słowne żonglerki i satyrę na historię, politykę…

 


No i ja to lubię. Ja to rozumiem. I tego oczekuję. Fajnie jest zaglądać do starszych części i przekonać się, jak to wyglądało kiedyś, jak się rozwinęło z czasem i zmieniło. Najbardziej cieszy jednak to, że nawet wtedy sprawdzało się to wszystko znakomicie, jako lektura dla całej rodziny. Że dzieciaki miały przygody, coś do śmiechu i trochę wiedzy przemyconej w tym wszystkim, wraz z przesłaniem, a dorośli, oprócz tego samego, inteligentną żonglerkę motywami, połączoną z puszczeniem do nich oka.

 


Więc świetnie to się czyta, ale i jednocześnie znakomicie ogląda. Fajne to jest graficznie, bardzo fajne, ale warto porównać klasyczne wydanie, z nowym. Bo akurat pierwszą polską edycję czytałem, z klasycznym, nieodświeżonym kolorem, który może nie jest aż tak atrakcyjny, jak to, co widzimy obecnie, ale miał swój urok. No i to chyba najlepiej podsumowuje ten album.

Komentarze