Pokémon: Aim to Be a Pokémon Master (serial)

POKE-MASTER

 

Najlepszym być naprawdę chcę

Jak nigdy dotąd nikt.

Zdać muszę ważny test

Wyszkolić wszystkie z nich.

- Janusz Radek

 

Od kiedy lata temu skończyło się dla mnie oglądanie „Pokémona” na Polsacie, nie sądziłem, że jeszcze kiedyś wrócę obejrzeć którykolwiek sezon. Bo i po co? Zawsze jest to samo, zawsze tak samo się dzieje, a telenowela zrobiła się z tego, że chyba żaden fan, który siedział w tym od początku, nie śledził tego nieprzerwanie do końca. Wolałem filmy, zresztą te ostatnie kinówki, rebootujące serię, to kawał całkiem przyjemnego odświeżenia skostniałego schematu, choć też nic wybitnego. A tu proszę, jakiś czas temu zapowiedziano serial „Pokémon: Aim to Be a Pokémon Master”. Tylko jedenaście odcinków, wielkie pożegnanie z Ashem po 26 latach występów w roli głównego bohatera i tym podobne. Więc się skusiłem, bo czemu nie. Sentyment mam, na pokemonowym boomie się wychowywałem, a nowych filmów (takich tworów, jak „Pokémon: The Arceus Chronicles” nie liczę, bo to nie film) nie ma od dobrych 2.5 roku. I powiem, że fajnie było. Sentymentalnie, z miłym powrotem do początku. Choć nie jest to nic, co by na kolana powaliło.

 

Fabuła? Ash Ketchum został mistrzem, wygrał turniej, teraz wraca. Ale zanim wróci, ma sporo drogi do przebycia, więc wędruje i natyka się nie tylko na kolejne stworki, ale i na znajome twarze. Jak wypadaną spotkania po latach z Misty i Brockiem, z którymi wędrował długi czas na początku swojej przygody? Jak przebiegną kolejne starcia z Drużyną R, która nie zamierza odpuścić? I co czeka go na końcu tej drogi?

 

Kraj przemierzę wzdłuż i wszerz

Znajdę w sobie moc!

Świat Pokemon zrozumieć chcę

Odnajdę wszystkie bo:

- Janusz Radek

 


Zacznę od minusów, bo w sumie nie ma ich wiele. Można by marudzić, że fabuła niewymagająca, ale taka przecież była zawsze. Można by narzekać, że w sumie wszystko toczy się według schematu, bo toczy. Ale miało być inaczej? Nie. prawdziwy minus, coś, co mnie w serii razi od dawna, to design postaci. Stary był świetny, w kinówkach też to fajnie wyglądało, a tu… No razi w oczy, za proste to, za cartoonowe, jakieś takie za mocno zinfantylizowane i uwspółcześnione. A przecież animacja sama w sobie jest przyjemna, widać w niej nadal dużo klasyki, z efektami nie przesadza, więc można by i ten design nieco poprawić – na takie pożegnanie po prostu wypadało, bo dla starych fanów to rzecz przede wszystkim, co tu dużo mówić.

 

Ale jest jak jest, a ogląda się to przyjemnie. Humor, choć czasem aż zbyt ekspresyjny, daje radę. Przygody, mimo wtórności, nie nudzą. Pokémonów do ratowania i zdobywania jest trochę, więc na brak akcji czy dramatycznych momentów nie ma co narzekać, a całość wizualnie, poza tym nieszczęsnym designem, przyjemnie wypada, a czasem nawet nastrojowo. Fajnie zresztą eksplorowane są różne strony pokeświata, od tych zabawnych i głupkowatych, przez skupione na uczuciach i emocjach, po mrok i sentymenty. A sentymenty robią tu największą robotę, aż pewnie niejednemu łezka w oku się zakręci.

 


Można więc śmiało obejrzeć, jeśli to lubiliście. Albo lubicie. Cudo żadne z tego nie jest, ostatnie trzy kinówki były lepsze, a i żal, że niektórych wątków serial nie ruszył, ale i tak bawiłem się lepiej, niż się obawiałem. A już niedługo kolejna pokeseria, tym razem „Pokémon Horizons”.


Pokemon!

Czy już wszystkie masz? (Ty i ja)

Musimy ocalić świat!

Pokemon!

To przyjaciel mój

Ramię w ramię w wielki bój!

Pokemon!

To właśnie ty! (To właśnie ty!)

Odwaga nam doda sił!

Trenuj ze mną, nadszedł czas

Pokemon!

Czy już wszystkie masz, czy już wszystkie masz?

- Janusz Radek

Komentarze