Asteriks #19: Wróżbita – René Goscinny, Albert Uderzo

WRÓŻ PRAWDY CI NIE POWIE

 

„Wróżbita” to zdecydowanie jeden z najlepszych momentów asteriksowej sagi. Przepyszna satyra na ludzką głupotę, przesądy, wróżby, horoskopy… Może i stworzona dobrych kilka dekad temu, a jednak wciąż aktualna i tak samo udana. I chociaż wątki te znamy też z filmów o dzielnych Galach, nigdzie nie zostały wykorzystane tak doskonale, jak właśnie w tej komiksowej wersji, pierwszej ze wszystkich i nich wszystkich najlepszej.

 

Oto pewnego dnia w wiosce naszych dzielnych Galów, podczas burzowej nocy, pod nieobecność rozsądnego druida Panoramiksa, zjawia się wróżbita. I swoimi przepowiedniami, chociaż wyraźnie żerującymi na oczekiwaniach słuchaczy, szybko zjednuje sobie sympatię większości mieszkańców. Każdy chce słuchać, jakie to skarby na niego czekają, jaka sława, jakie pieniądze, jakie pozytywne zmiany i jedynie Asteriks i Obeliks są przeciwni jego obecności i wprowadzani ludzi w błąd i…

I dochodzi do tego, że zostają odizolowani, by nie wiedzieli, że wróżbita znalazł sobie lokum w lesie, a mieszkańcy go rozpieszczają, byle tylko usłyszeć to, co słyszeć chcą. Czy jednak taki stan rzeczy może trwać długo? I czym może się skończyć?

 

Cóż, czym to się skończy – wiadomo. Bo zawsze kończy się tak samo. Tak, jak w „Lucky Luke’u” Luke odjeżdża zawsze w stronę zachodzącego słońca, śpiewając piosenkę o samotnym kowboju z dala od domu, tak w „Asteriksie” bohaterowie, po happy endzie, zbierają się na wielkiej uczcie. Ważniejsze jest to, co pomiędzy. To, co nas śmieszy i jak to robi. Cała ta komedia, satyra, ale i akcja. Coś, co daje nam rozrywkę, a zarazem i pozwala co i rusz potakiwać głową, bo prawdy tu zawarte trafiają do nas, przemawiają.

 


I tak to się kręci. W całej serii, ale ten tom to rzecz szczególnie udana. Pięknie obnaża głupotę ludzi i fałszywość wszelkich przepowiadaczy, a przy okazji stosowane przez nich mechanizmy. A Goscinny, tworząc opowieść dla dzieci przecież, przygląda się w dojrzały sposób naszym wadom, zaletom i społecznemu funkcjonowaniu. A robi to tak, że i dzieci, i dorośli, bawią się doskonale, wynosząc coś z tego wszystkiego, bez poczucia, że ktoś ich właśnie pouczył.

 


No i jeszcze świetne są tu rysunki. Uderzo to mistrz, a na tym etapie twórczości już po prostu idealny w tym, co robił. Idealny w operowaniu cartoonową kreską, detalami, ale i tym niezapomnianym kolorem, który budował genialny nastrój. Więc, jak wiadomo, warto. Pod każdym względem. Wyśmienity tom, wyśmienitej serii, którą czytać warto zawsze.

Komentarze