Bev Vincent. Kojarzycie go? Pewnie nie bardzo, może
to i pisarz, ale u nas nieszczególnie znany. Chyba, że pamiętacie, że to jemu zawdzięczamy
antologię horroru lotniczego „17 podniebnych koszmarów” gdzie przecież King (i
jego syn) też się udzielali. Ale za wielką wodą Vincent uchodzi za kogoś w rodzaju
specjalisty od Stephena Kinga – okej, jednego z wielu, bo trochę ich było i
jeszcze będzie – który wydał trochę książek o Królu Horroru. Trochę, pięć
bodjaże, parę omawiających „Mroczną Wieżę”, parę poświęconych samemu Kingowi, a
teraz jedna z nich, najnowsza, w końcu trafiła na polski rynek i… No i super
jest, mówię to jako fan, acz i staram się też obiektywnie dzieło ocenić. Ale w sumie
na tę obiektywność się silić się nie muszę, bo to rzecz przecież dla fanów, a ci
po prostu będą albumem zachwyceni i tyle w temacie. Choć nie przeczę, pewne
drobne minusy rzecz ma, ale o tym w dalszej części tekstu.
Treść? Prosta: życie i twórczość Stephena Kinga. Ale
i tej twórczości ekranizacje, bo to jednak nieodzowna część tematu. Zresztą ta książka
to całe bogactwo wiedzy na temat legendarnego pisarza horrorów, ciekawostek zza
kulis i… No właściwie wszystko, co się na niego składa, od samego początku aż
po właściwie chwilę obecną, bo wydanie „Baśniowej opowieści”.
I właśnie taką drogę, od 21 września 1947 roku,
czyli dnia narodzin Stephena Kinga, po rok 2022, przemierzamy wraz z autorem. A
ta nasza wyprawa okazuje się bardzo przyjemna. Wiadomo, życie Kinga nie było
usłane różami, od biedy, w jakiej żył, przez uzależnienia, po słynny wypadek,
który niemal zakończył jego życie, a twórczość odmienił bardzo mocno, sporo
było tych tragicznych i ciężkich momentów. Ale Vincent pisze o tym wszystkim w
sposób lekki i przyjemny, wciągający a przede wszystkim bez zbędnego
wodolejstwa wchodzący w konkret. Jest zatem wszystko, co najważniejsze,
zaprezentowane w zwartej, profesjonalnej, ale jednocześnie nieunikającej
nonszalancji formie. I ta nonszalancja wraz z wtrącanymi co chwila, ubarwiającymi
całość ciekawostkami, sprawia, że to wszystko wciąga tak samo, jak
gawędziarskie książki Kinga. Z tej gawędy zresztą sporo ten przewodnik ma, o
Królu Horroru opowiadając tak, jak pewnie opowiadałby o sobie sam King.
I właśnie to nie biografia, a przewodnik. Przewodnik
po życiu, twórczości, inspiracjach, adaptacjach… No wszystkim, co King tworzył,
co tworzyło Kinga. Wiecie w scenicznej adaptacji której powieści Kinga wystąpił
Bruce Willis? Chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o niewydanej u nas książce o
baseballu, którą Król współtworzył? Albo odkryć informacje o audiobookach,
jakie autor sam nagrywał? Albo o tym, jakie rewolucje zapoczątkował? Wszystko to
jest tutaj, ale… No właśnie, temat King i komiksy potraktowany został bardzo
po macoszemu, a szkoda. Tym bardziej, że znalazło się tu miejsce na takie
rzeczy, jak chociażby wyliczanie powieści Kinga, gdzie bohaterem jest pisarz,
co samo w sobie zbyt istotne nie jest, a tymczasem o opowieściach graficznych można
by powiedzieć wiele więcej.
No ale reszta jest świetna i pełna ciekawostek i
faktów. Rzeczy te fani w większości wiedzą, ale i na co nieco nowego też znalazło
się miejsce. Do tego album jest bogato ilustrowany, więc mamy okazję
popodziwiać dobrej jakości reprodukcje okładek zagranicznych wydań książek Kinga,
możemy przyjrzeć się okładce wymyślonej powieści o Misery, gdzie King jest
bohaterem, możemy zobaczyć mapy, grafiki, zdjęcia Kinga (w tym w biurze),
zakulisowe fotki i kadry z filmów. A że rzecz jest wydrukowana na papierze
kredowym, w dużym formacie (215 x 275 mm) i zamknięta w twardej oprawie, robi
wrażenie.
Więc warto. A nawet trzeba, jeśli Kinga cenicie,
lubicie i w ogóle. Ja cenię sobie, choć wiele razy jego książki znużyły mnie i
wymęczyły, a ta książka pozwoliła mi raz jeszcze wrócić do niektórych niezapomnianych
momentów, scen, wspomnień… I jeszcze odkryć to i owo. A przy okazji czytała się
tak świetnie (mimo bardzo słabej korekty, co przy tej cenie jednak jest strzałem w kolano), że dosłownie wciągnąłem jednym tchem, a to też coś o niniejszym
albumie mówi.
Recenzja opublikowana na portalu Kostnica.
Komentarze
Prześlij komentarz