Asteriks #34: Rocznica urodzin Asteriksa i Obeliksa. Złota księga – Albert Uderzo, René Goscinny

GALIJSKI JUBILEUSZ

 

Ten album powstał kilka lat temu z okazji pół wieku istnienia serii. Miał być takim pięknym hołdem dla postaci, ale i dla Goscinnego, wtedy już od wielu lat zmarłego ojca dzielnych Galów, a wyszedł… No sympatycznie wyszedł, ciekawie wyszedł, ale to nie to samo. O wiele lepszy jest od niego album „Galijskie początki”, który, podobnie jak ten, złożony jest z różnych rzeczy (choć tu splecione jest to w jedną, dużą opowieść), nadal jednak absolutnie warto go poznać, bo przyjemny jest i ma kilka wartościowych momentów. W tym przedruk sympatycznego przewodnika Goscinnego po podróżowaniu w świecie Asteriksa.

 

Zbliżają się urodziny Asteriksa i Obeliksa. Tak się składa (sprzecznie z innymi częściami serii, ale co tam), że obaj obchodzą je jednego dnia. A że są najważniejszymi przedstawicielami swojej wioski i tyle dla niej dokonali, każdy chce złożyć im hołd i dać jakiś prezent. Nawet wrogowie, tacy, jak znani nam wszystkim, piraci. Juliusz Cezar też „zamierza” się dołączyć (na rozkaz Kleopatry, która wobec Galów ma dług wdzięczności po tomie „Syn Asteriksa”), ale nie zamierza odpuścić okazji, by napsuć im krwi…

 

I na takim kombinowaniu co tu dać i jak uczcić mija bohaterom czas. Asteriksa i Obeliksa jako takiego jest tu niewiele, acz to oni są w centrum zainteresowania. A całe to kombinowanie daje pretekst Uderzo, by mógł wrzucić tekst zmarłego przyjaciela, współtwórcy serii czy masę własnych prac z bohaterami, nawiązujących do klasyki malarstwa. Są też ciekawe wprowadzenia, w tym wspomnienia córki Goscinnego. Ale całość to taki nie do końca spełniony miszmasz wszystkiego, co przyszło Uderzo do głowy.

 


Więc tak: jako jubileuszowe podsumowanie, taki hołd, rzecz jak najbardziej okej. Jako kolejny tom świetnej serii już gorzej, ale nadal sympatycznie. Szczególnie na początku, gdzie podczas czytania o starszych o pięć dekad Asteriksie i Obeliksie łezka w oku zakręcić się może. Ale scenariusz Uderzo nie jest tak odkrywczy, jak byłby Goscinnego. Mniej też jest tym razem satyry i odniesień popkulturowych, choć też ich nie brak – choćby do parku rozrywki w tematyce Galów – ale i tak pozostaje zabawny, pełen przygód, akcji i tego niezapomnianego klimatu, za jaki kochamy serię.

 


Wszystko to wieńczy zaś znakomita szata graficzna, która od początku serii zachwyca i wciąż pozostaje równie znakomita, jak dekady temu, a także tradycyjnie dobre wydanie. Pogrubione zresztą, bo trochę więcej stron tu jest. I chociaż nie jest to wszystko do końca spełnione, nadal warto. Lepsze to to od wszystkich tych dodatków pokroju „Imperium smoka” i nikt chyba nie pożałuje lektury. A dla mnie to już koniec. Wszystkie części serii zapieczone, przeczytane (poza drobiazgiem w formie albumu „W hołdzie Albertowi Uderzo: Asteriks i przyjaciele”, stworzonego przez różnych autorów, a trudnego do zdobycia) i fajnie było. I wciąż mi mało.

Komentarze