PRAKTYKA
CZYNI MISTRZA
„Porady Praktycznego Pana”. No pamiętam, jak to po
raz pierwszy czytałem, lata temu, oj długie lata, kiedy wychodził magazyn
„Świat Komiksu”, a tam wrzucali jakieś strony z tego. i dobre to były strony.
Takie z pazurem, ostre, jak na to pismo, życiowe. Więc fajnie, że rzecz po raz
kolejny wraca albumowo i jeszcze z taką fajną akcją promocyjną wokół. Bo może i
autor ma w swoim dorobku o wiele ważniejsze i lepsze komiksy, ale ten jest
dość szczególną pozycją w jego bibliografii. I przy okazji to po prostu
rewelacyjny komiks, przy którym czytelnik śmieje się, ale jednocześnie nie jest
to śmiech bezrefleksyjny.
Poznajcie Praktycznego Pana. To człowiek, który
każdemu doradzi, zna odpowiedź na każde pytanie, a i nie boi się podejmować
żadnego tematu. I nie zawsze mu po drodze z logiką. Ale nie waha się każdemu
doradzić w nurtujących go problemach, które wymagają szybkiej interwencji.
A jakie są to problemy? Wszelakie, bo życiowe. A
jak życie, to wiadomo: seks. Dużo seksu. Zdrady, małżeństwa, niezdolność do
pokazania w łóżku tego, na co powinno nas być stać… Ale są też i kwestie przyjaźni,
pracy, pieniędzy, urlopu, emerytury… Cóż, tematy alkoholu i papierosów też
padają, bo w końcu to porady dla ludzi dorosłych, a z dorosłymi wiadomo, jak to
bywa. Ale cokolwiek nie wymyślicie, jakiejkolwiek pomocy byście nie szukali –
czy dotyczy ona waszego ciała, hobby, czy czegokolwiek innego – na Praktycznego
Pana zawsze możecie liczyć!
Tadeusz Baranowski to autor, który zasłynął mocno
satyrycznymi i absurdalnymi komiksami dla dzieci. „Antresolka profesorka
Nerwosolka”, „Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa” czy „Przygody
Orient Mana”… no znacie je, to tytuły, które każdy fan komiksu czytał i ceni.
Inaczej być nie może. Ale w swoim dorobku autor ma kilka nietypowych pozycji.
Jedną z nich są komiksy robione na rynek frankofoński, w tym te rysowane do
scenariuszy tamtejszych autorów (no nie do końca udany był to eksperyment, kto
czytał, ten wie). Drugą są „Porady Praktycznego Pana”. Co je wyróżnia? Przede
wszystkim to, że są przeznaczone stricte dla dorosłych.
No i to w sumie jedyna zmiana, cała reszta jest
dokładnie taka sama, jak zawsze, łącznie z tą cartoonową szatą graficzną, jak z
jego komiksów dla najmłodszych. Jest tu humor – sytuacyjny, słowny, obrazkowy,
ale zawsze mocno satyryczny i absurdalny. Jest akcja zawężona do krótkich
epizodów. Jest też wreszcie ten klimat, który nas kupuje. Z tym, że dużo w tym
erotyki i wulgarności, dużo seksu i takich spraw typowych dla ludzi z metryczką
osiemnaście plus. Ale podanych tak, że bawią, cieszą, nie obrażają inteligencji
czytelnika, za to są trafne i bardzo udane. I świetnie pokazują te znane nam
sprawy w krzywym zwierciadle.
I w zasadzie tyle. Choć jeszcze warto wspomnieć o
tej akcji promocyjnej – premiera 30 lutego, dorzucane prezerwatywy do
egzemplarzy etc. – i fajnym wydaniu w dużym formacie, w twardej oprawie i z
ciekawymi bonusami, bo choćby takimi historiami z lat 70., będącymi podstawą
dla tego, co już dobrze znamy. Ale to już tak na marginesie, bo liczy się tylko
to, że to świetny, momentami rewelacyjny komiks, który czyta się tak, jak ogląda
się najlepsze kabaretowe skecze. Oczyszczający śmiech i nuta refleksji
gwarantowana.
Komentarze
Prześlij komentarz