Świat według Kiepskich - najlepsze odcinki

25 KIEPSKICH LAT

 

Pamiętacie? Był marzec roku 1999. Dokładnie 16 marca. Ćwierć wieku temu. To wtedy po raz pierwszy wyemitowano „Świat według Kiepskich”, pilotażowo, jedynie trzy epizody wypuszczone do końca miesiąca, żeby sprawdzić, czy się przyjmie. I się przyjęło, chociaż na początku za dobre to to wszystko nie było. Ale serial rozkręcił się z czasem, wyewoluował i okazał perełką. A przy okazji drugim najdłuższym sitcomem świata – i jedynym tak długim fabularnym, bo biją go tylko animowani „Simpsonowie” przecież. W sumie powód do dumy, a na pewno imponujący wynik, tym bardziej, że przez większość czasu całość trzymała dobry poziom. No a że ja fanem jestem, oglądam to od początku (to były czasy, gdy głównie oglądało się to, co leciało w tv, streaming nie istniał, a wypożyczalnie VHS w miasteczkach, jak moje, miały bardzo ubogą ofertę) i do końca wytrwałem, zebrało mi się na trochę wspominek. Tym bardziej, że oglądaniem „Kiepskich” zaraziłem też moją lepszą połowę. No to powspominaliśmy (i jeszcze powspominamy, bo okazja jednak niecodzienna) i zrobiliśmy listę dwudziestu pięciu najlepszych naszym zdaniem epizodów „ŚWK”. Gotowi? Zgadzacie się? A może macie własne propozycje?

No to lecimy. Acz bez żadnych miejsc, bez wyboru co najlepsze, po prostu według kolejności. Bo kto by się porwał na ułożenie tego miejscami.

 


Wal magistra (15) – początki serialu zbyt dobre nie były, ale odcinek „Wal magistra” to absolutna perełka (jedna z dwóch w temacie, bo jeszcze „Magister jego mać” trzyma zbliżony poziom). Fabuła? Prosta: listonosza Edzia zdradza kobieta. I to jeszcze z magistrem! Więc roznosiciel, razem z Kiepskimi, obmyśla zemstę i zakłada firmę znieważającą magistrów za pieniądze. Niezapomniane sceny, niezapomniany cennik (m.in. Kop w dupę nadzwyczajny habilitowany) i świetna pointa. Satyra spełniona i zapadająca w pamięć.

Kreatura mody (27) – czyli Ferdek pokazuje, jaki ma talent do tworzenia ubrań. Absurd pełną gębą. Plus, jak zwykle, Ferdziu wymyślił, jak zarobić, byle się nie narobić, a i tak go wykiwali.

Nie bój żaby (73) – jedna z absolutnych perełek serialu. Pod nieobecność rodziców, Waldek ogląda z babką wiadomości o Szatanie, a Mariola, ze swoim chłopakiem, satanistą Cześkiem, zabiera się za rytuał wywołania diabła. Odcinek genialny w swej prostocie i pięknie podsumowujący młodzież tamtych lat.

Tradyszyn (107) – od pierwszego odcinka prywatna publiczna toaleta na korytarzu była nieodłącznym elementem życia bohaterów. Teraz zostaje zlikwidowana, a każdy dostaje własną Fuj-fujkę w mieszkaniu. Tylko po to jednak, by przekonać się, że jednak sentymenty, tradycja no i to miejsce, to ich społeczne forum, to coś ważniejszego, niż postęp i że będzie im tego brakować. Nostalgiczny odcinek w najlepszym stylu.



Tożsamość Mariana (138) – odcinek „Menda” pokazać miał nam w przyszłości dlaczego Paździoch jest, jaki jest. Ale dużo wcześniej „Tożsamość Mariana” pokazuje nam różne oblicza tej mendy. Paździoch jako kobieta? Samiec alfa, którego boi się nawet żona (wtedy jeszcze niedostatecznie ukształtowana zresztą)? A kolejne próby „stworzenia” Mariana na nowo… no perełka.

Wniebowzięci (168) – „Kiepscy” i UFO to połączenie znane i lubiane od samego początku serialu. Zresztą długo zastanawialiśmy się czy nie dać tu choćby „Umci-Umci”, świetnego epizodu o tym, jak Ferdek został zapłodniony przez tytułowego kosmitę. Ostatecznie wybór padł na „Wniebowziętych”, czyli historię, opartą zresztą na rzekomo autentycznym amerykańskim przypadku z 1975 roku, w której Ferdek, Marian i Boczek trafiają na statek kosmiczny i… Sceny z Boczkiem w kombinezonie i kierowcą to perełka, świetne zakończenie, a całość, mimo niewyszukanego humoru, robi robotę.

Grubas (175) – w skrócie historia o tym, jak Ferdek stał się człowiekiem wielkiego formatu, czyli zaczął tyć tak, że już – za radą Boczka – musiał ten fakt zaakceptować, bo już nawet gdyby chciał się powiesić, żaden sznur go nie utrzyma. Czy trzeba dodawać coś więcej?

Tyrtum pyrtum! (184) – Ferdek miał pomysła, powstała szkoła kulturalnego spożycia alkoholu w jego wykonaniu, a potem… No a potem to trzeba było przepić Rosjan. Czyli alkoholowe przygody Kiepskich w najlepszym możliwym wydaniu, pokazujące, że Polak potrafi.



Afera kryminalna (205) – Co by było, gdyby Paździochowa w końcu zabiła męża? Ferdkowi już raz się to udało (epizod „Zbrodnia i kara”), acz przypadkiem, teraz podejrzewa jednak, że Helena zabiła Paździocha i… No właśnie, co? Z kryminalnych odcinków serii, a trochę ich było, ten jest zdecydowanie najdoskonalszy.

Grzałka (206) – i kolejny „kontrowersyjny” odcinek. Bo ja bym optował za epizodem „Sekrety i kłamstwa”, gdzie Ferdek tak kłamał odnośnie pewnego sprzętu mu powierzonego, że wrobił Boczka w małżeństwo, ale ostatecznie stanęło na „Grzałce”. Czyli fabule podobnej, acz wcześniejszej. Tu okazuje się, że podobno za komuny Kiepski pożyczył od Paździocha grzałkę, a teraz ten chce jej zwrotu…

Ekolodzy (214) – kolejna perełka obśmiewania polskich przywar. W okolicy powstaje… coś i nikt nie wie, co. Wiadomo tylko, że trwa budowa, a Ferdek i Paździoch chcą by ta nie doszła do skutku i… No i wykorzystują zatrudnionego tam Boczka, by zrealizować swój cel.

Wszystko dla ciebie (242) – co Ferdek zrobiłby dla swojej żony, by ratować małżeństwo? Gdy w telewizji facet bije rekord w siedzeniu gołą dupą na mrowisku, Halina oczekując równie romantycznego gestu, doprowadza Ferdka do sytuacji, gdy musi pokonać swoje największe lęki. W skrócie: komiczna, ale trafna analiza związku Kiepskich.



Wesołych świąt (245) – odcinek świąteczny dziejący się w sierpniu? Czemu nie. Boczek tak lubi wigilię, że organizuje ją sobie co miesiąc. Paździoch postanawia wykorzystać ten patent, bo żona ludzkim głosem mówi do niego jedynie w święta. A gdzie w tym wszystkim miejsce dla Ferdka i jego problemów z małżonką?

Ogór (248) – czyli jeden z najlepszych epizodów ever. Kiepskiego w nocy nachodzi ochota na ogórka kiszonego, a takowego nigdzie nie ma. Paździoch i Boczek nabierają przez niego podobnej ochoty no i zaczyna się. Trójka sąsiadów chce zakisić ogóra, ale żeby to był taki duży, dorodny, a nie pizdryk jakiś. Ale którą metodę i przepis wybrać? Boczek kontra emeryci z działek! Poetka recytująca erotyki! Referendum w sprawie kiszenia! Swojskie szaleństwo w czystej formie. I takie bliskie nam, bo każdemu czasem zachciewa się czegoś takiego zjeść… No i wciąż świetna satyra na politykę.

Puste butle (257) – Ferdek pił, pije i pić będzie, a ile już przepił i co wypił? A no tym zaczyna się interesować Marian, który przegląda w piwnicy jego alkoholowe eksponaty. A to dla Kiepskiego staje się okazją do wspomnień o przeszłości, dzięki czemu my mamy szansę spojrzeć na jego losy i poznać kilka komicznych epizodów.

Kocham biurokrację (270) – jest taki epizod „Asteriksa”, w który, główny bohater mierzy się z aparatem biurokratycznym. W „Kiepskich” zaś to Ferdek staje się takim absurdalnym biurokratycznym aparatem, u którego nie sposób nic załatwić. Pytanie jednak czy kiedyś sam nie wpadnie we własne sidła? Wciąż aktualna satyra na urzędników.

Niezastraszeni (279) – „kiepska” parodia programu „Nieustraszeni”. Czyli jak to Ferdek, Marian i Boczek zaczęli zakładać się o zrobienie różnych skrajnych głupot. A pomysłowość ich na tym polu potrafi zaskoczyć. Nic dodać, nic ująć.



Wrota piekieł (280) – jeden z moich ukochanych epizodów. Przez 279 odcinków Boczek, choć ma toaletę na swoim piętrze, wypróżnia się u sąsiadów. Kiepski i Paździoch postanawiają odkryć dlaczego właściwie i… I dostajemy świetne połączenie komedii, satyry, horroru i rozwijania niespójnej, ale ujmującej mitologii serialu. Odcinek ważny, ale przede wszystkim bawiący, jak cholera.

Nocne brąchanie (286) – czyli Halinka chcąc się dowiedzieć więcej o swoim mężu, znajduje jego walizkę i odkrywa masę dziwnych przedmiotów, których pochodzenia nie rozumie. Zaczyna się kolejny wielki powrót do wydarzeń z przeszłości Ferdka i odkrywanie jego sekretów. Niby to już było, ale w tej formie, w takim układzie i z takimi pomysłami, nadal okazuje się jednym z topowych epizodów serii.

Masakra (293) – i kolejny horrorowy epizod. Satyra na modne wówczas azjatyckie filmy grozy, klimatyczny odcinek i przede wszystkim świetna rozrywka. Paździoch pokazuje Ferdkowi przeklęty film grozy, którego reżyser zmarł z powodu biegunki i Kiepski przekonuje się, co to znaczy prawdziwy strach. Ale, jak wiadomo, nie taki diabeł straszny, jak go malują.

Syn Nilu (318) – zastanawialiście się czasem dlaczego Ferdek nie pracuje? Poza tym, że jest leniwy i dobrze mu na utrzymaniu żony? Ten epizod, z chwytliwą pioseneczką w tle, odpowiada na te pytania aż za dobrze. No i pokazuje nam nieznane oblicze bohaterów.


Czosnkowy dziad (341) – czyli, jak to Ferdek czasem miewa rację. Halinka przeżywa drugą młodość i chce zaszaleć. Ferdek uważa, że lepiej i zdrowiej będzie dla niej siedzieć na… tyłku w domu. No i Halinka będzie musiała się boleśnie przekonać, że nie zawsze to, co się chce, jest dla nas najlepsze. No chyba, że jest to kanapka z czosnkiem.

Świąteczna ballada o problemach sąsiada (351) – najlepszy kiepski świąteczny epizod ever. W skrócie: Paździoch wyjawia dlaczego Helena jest dla niego taka, jaka jest, a potem próbuje naprawić wyrządzone przed laty szkody, czym chce zapewnić sobie nieco spokoju. Czyli dalsze rozwijanie mitologii serialu, świetne pomysły i… pointa, jakiej po tym serialu się oczekuje. Zabawa znakomita i nastrojowa.

Dymy na wodzie (414) – czyli kolejny epizod, na który to ja się uparłem do tej listy. I ostatnia prawdziwa perełka serialu. Tym razem to Ferdek chce się wyszumieć, przeżyć drugą młodość i odwiedzić Dzidkę, swoją pierwszą miłość. I to wyruszając w drogę na motorze. Co może się nie udać? Piękna satyra na pokolenie współczesnych niemalże emerytów, którym ciała dostarczają już więcej bólu, niż przyjemności.

Komentarze