Amazing Spider-Man: Brand New Day, Vol. 1 – Marc Guggenheim, Dan Slott, Phil Jimenez, Salvador Larroca, Steve McNiven
Jak obiecałem - lecimy dalej. Run Straczynskiego dobiegł końca. Zaczęła się nowa
era Spider-Mana, którego na dekadę przejął Dan Slott (z drobnymi wyjątkami dla
prac innych scenarzystów). Nowa ekipa twórców, mając szerokie pole do popisu, ostatecznie
pokazała, że nie do końca potrafi je wykorzystać i że woli odtwarzać niż tworzyć. Na szczęście fani nie dostali
także porażki, której nie dałoby się czytać. Po prostu kolejny niezły Pajęczak, wracający do tego, co było kiedyś i jak kiedyś to wyglądało w sensie tworzenia dużej, rozpisanej na różne krótkie historii, ciągnącej się przez masę numerów, różnych niestety poziomem.
Peter, po pakcie zawartym z Mephisto, dzięki
któremu znów nikt nie wie, że jest Spider-Manem, wiedzie dość zwyczajne życie. Nie
pamięta ani paktu, ani wielu wydarzeń, ale nie jest już z Mary Jane, z którą,
jak się okazuje w tej nowej rzeczywistości przed laty nie chciał wziąć ślubu, a do tego powraca martwy od dawna Harry Osborn, najlepszy przyjaciel Petera i jeden z wrogów Spidera. Jakby tego było mało, Parker postanawia się wyprowadzić od May i znaleźć nową posadę po
utracie pracy nauczyciela, z którą musiał pożegnać się ze względu na liczne
nieobecności wywołane superbohaterskimi akcjami. Ale to tylko część tego, co go
czeka. Gdy Jameson dostaje zawału, jego żona postanawia sprzedać „Daily
Baugle’a”, żeby nie emocjonował się już tak pracą. Jak jednak zareaguje na to Jonah? Co gorsza na scenie pojawiają się
gangsterzy i Mr. Negative, którymi trzeba się zająć. A to dopiero początek!
To miał być powiew świeżości, a... Nie ma już
Straczynskiego, za scenariusz wziął się nieco bardziej klasyczny i sztampowy w
swych fabułach Dan Slott (które potem prowadził serię przez dziesięć lat),
rysunki zrobił świetny Steve McNiven (między innymi, oczywiście, chociaż to
właśnie jego prace stanowią pod względem graficznym najjaśniejszy punkt
albumu)… Niemniej nie jest to historia
na jaką liczyłem. Slott nie do końca wykorzystuje możliwości fabularne. Plusy
to jakieś posiada, jednak nie wszystko jest tu tak dobre, jakbym chciał i jakby
być mogło.
Tym bardziej, ze po pierwszym całkiem obiecującym
zeszycie, drugi jest niestety po prostu kiepski. Dopiero trzeci łapie nieco
wiatru w żagle. Daleko mu do dzieł Straczynskiego, niemniej zabawa jest całkiem
niezła. Akcja, klimat, humor itd., itd. Największym plusem pozostaje zakończenie
i dodatki. Dostajemy tu przypomnienie losów Petera w wykonaniu Romity Jr. Plus
krótki komiks z pierwszą częścią przygód rudej Jackpot, średni scenariuszowo,
za to znakomicie narysowany przez Grega Landa. Do tego mamy „Astonishing Aunt
May!”, w którym May, pracując w jadłodajni dla bezdomnych, pomaga narkomanowi
ukryć się przed bandytami, i „Harry and the Hollisters”, czyli Harry
przesłuchiwany przez ojca swej dziewczyny co do jego życia i zamiarów do niej.
Lepiej robi się, kiedy seria na chwilę trafia w ręce
Marca Guggenheima. Pojawia się nowe zagrożenie, Gray Goblin! Spider-Man
przypadkiem łączy swe siły z nową bohaterką, oficjalnie zarejestrowaną Jackpot.
Tymczasem w sprzedanym Bennettowi Bugle’u zachodzą pierwsze zmiany…
I właśnie te zeszyty Guggenheima należą do
najlepszych z tego tomu. Nowy scenarzysta w miejsce Slotta konfrontuje Spidera
z tym, czego brakowało dotychczas w „Brand New Day”, czyli ustawą o rejestracji
meta ludzi, a Salvador Larroca pokazuje, że potrafi zrobić naprawdę
realistycznie narysowany komiks. Wszystko to składa się na ciekawą historię, a
implikacje paktu z Mefisto, a tym samym zmiany rzeczywistości, zaczynają intrygująco
ewoluować, przy czym muszę przyznać, że Slott zrobił pod to niezły podkład.
Do tego fabuła nie dość, że jest całkiem skomplikowana,
jak „Spider-Mana” (choć są błędy – czemu ani Peter ani Jackpot nie wybrali się
jednak do Apollo?) to jeszcze okazuje się intrygująca i wielopoziomowa pod
względem zagadki. Do tego dobrze splata to, co zostawił w spadku Slott. Jeśli
więc lubicie Spidera, śmiało możecie poznać ten album, otwierający nowy,
atrakcyjny też dla nowych czytelników rozdział losów Petera Parkera, nawet
jeśli sporo brakuje mu do naprawdę dobrego komiksu.
Komentarze
Prześlij komentarz