Piaski diuny - Brian Herbert, Kevin J. Anderson

MOMENTY DIUNY

 

„Piaski Diuny”. Czyli zbiór krótkich form, które coś tam do serii dodają, pokazują nam jakieś wydarzenia dziejące się gdzieś obok czy poza kulisami. No i, jak to ze zbiorami bywa, równy nie jest. Widać tu też pewne nieścisłości względem serii – tak mi się przynajmniej wydaje, ale jako że wielkim fanem nie jestem i aż tak dobrze nie znam tego uniwersum, zostawiam to wzięte w cudzysłów tak dla pewności – ale ogólnie dla fanów serii to fajne, choć nieobowiązkowe dopełnienie znanych już opowieści.

 

Różne momenty. różni bohaterowie. To samo uniwersum. Pora na siedem krótkich opowieści ze świata „Diuny”!

 

Zanim Brian Herbert wziął się za to, co właściwie najważniejsze w jego pracy nad „Diuną”, czyli za domknięcie dzieła życia ojca, poprzez kontynuowanie głównej opowieści, długo mu zeszło. Frank Herbert zmarł w roku 1986, a jego syn, pisarz już od wielu lat przecież (jedno dzieło stworzył nawet wspólnie z ojcem), dopiero w roku 1999 zabrał się za uniwersum „Diuny”, wydając pierwsze z dzieł uzupełniających je. Nie porwał się jednak wtedy na kontynuację, to było chyba jeszcze za dużo, zamiast tego zaserwował prequel znanych już wydarzeń. Natomiast by podjął się przemienienia w powieści pozostawionych przez ojca notatek (razem z Andersonem), musiało minąć kolejnych siedem lat, a wtedy obaj tak się rozpisali, że to, co Frank planował jako siódmy tom, im zajęło dwie książki. I nie poprzestali na tym, robiąc to po dziś dzień.

 

Po drodze zaś powstało sporo niezebranych w żadnym zbiorze opowiadań, więc te w końcu pojawiły się jako „Piaski Diuny” i… No i nie do końca rozumiem o co chodzi ze stwierdzeniem wydawcy, że to zbiór siedmiu opowiadań ze świata Diuny przygotowany specjalnie dla polskich czytelników, bo „Piaski” w oryginale ukazały się jakieś dwa lata temu. Porównań jednego z drugim nie widziałem, do spisu treści oryginału też nie dotarłem, ale jednak taka pozycja była już wcześniej, więc… No ale może fani wiedzą więcej, lepiej rozumieją, może jest tu coś, czego nie było w oryginale – różnica stron jest, ale to może być też kwestia wydania – a może chodzi o samą edycję, którą jak zwykle przepięknie zilustrował Siudmak, nasz prawdziwy mistrz na tym polu. Jest jak jest.

 

A jest przywozicie. Przyzwoicie, bo Frank Herbert pisał doskonale i nie przypadkiem stał się klasykiem, a jego syn to jednak nie ta liga, choć się stara. Więc to nie poziom oryginałów, ale jednak fajnie, że powstały takie krótkie teksty. No i te teksty da się czytać nie znając za dobrze serii, bo pomyślane zostały tak, by nadawały się do promowania cyklu, ale wiadomo, najlepiej sięgać, jeśli serię już znamy, wiemy i pamiętamy co i jak i chętnie sobie uzupełnimy to wszystko. Więc uzupełniamy, czasem rzeczami naprawdę fajnymi, czasem niestety kiepskimi i nudnymi, ale ogół jest przyjemny i trzeba ten dodatek uznać za całkiem udany. Więc dobrze, że się pojawił – i to jeszcze w takim wydaniu. I fajnie, że zbiegło się jego wydanie z premierą filmowej drugiej części „Diuny”, bo – choć wiadomo, że to decyzje biznesowe – zawsze miło jest móc przy takiej okazji, kiedy zaindeksowanie rośnie i ochota spora, znaleźć jakieś dopełnienie sensu (a może sensem dopełnić sobie lekturę). 

Komentarze