W KIEPSKIM ŚWIECIE… KIEPSKIE RYMY
W kiepskim świecie Kiepskie sprawy
Marne życie i zabawy
Są codzienne awantury
Nie ma dnia bez ostrej rury
Ojciec biega na bosaka
Jest zadyma i jest draka
Nikt nikomu nie tłumaczy
By spróbować żyć inaczej
- Big Cyc
Chociaż sięgając po
„Pralkę” spodziewałem się po niej czegoś zupełnie innego i na coś zupełnie
innego ochotę miałem, kiedy zacząłem lekturę, naprawdę chciałem się do niej
przekonać. Ale się nie udało. Choć bardziej pod względem formy, niż treści, to
muszę zaznaczyć – a właściwie nie tyle formy, bo ani do sztuki dramatycznej,
ani do wiersza nic nie mam, a wręcz przeciwnie, a wykonania. Ale rzecz ma swoje
plusy, ma momenty, dla których warto, co nie zmienia faktu, że tak, jak
poprzedniego dzieła autora, czyli wyrugowanego intelektualnie i emocjonalnie
erotyka „Jasnowidz i czarownica”, w którym nawet erotyczna strona kulała bardzo
mocno, tak i tu odczułem spory zawód.
Historia dzieje się w
Nowy Rok, kiedy to do mieszkania pewnej pary przychodzi ich znajomy – Autor. Ta
para to taka ze stażem, ale i niestroniąca od kieliszka, szczególnie mąż leń,
którego żona utrzymać musi. A Autor, cóż, z kobietą się pokłócił, w gości
przyszedł, a tamci chcą mu pomóc w problemie. Ale przede wszystkim wszyscy
siedzą, piją i gadają i…
No i już tu widać to,
co można uznać za wtórność tej historii. No mamy kamienicę, mamy jej
mieszkańców-alkoholików, mamy bohatera, który nie pracuje, który się leni i
pije, a żona musi na niego zarabiać, ale jednocześnie to on całkiem niezły
kombinator i to i owo ugrać też potrafi i od razu widzimy „Świat według
Kiepskich”, bo to wszystko, jak żywcem wzięte z tamtego serialu. No ale tu pojawia
się pewien problem, bo jest data, sugerująca jakoby rzecz powstała w 1996 roku
(choć może przecież równie dobrze mówić o dacie akcji opowieści, tego nie ma
powiedzianego), a „Kiepscy” debiutowali trzy lata później. No ale czy rzecz
wtedy rzeczywiście powstała, i czy dokładnie w takiej formie pod względem
treści, nie wiem. Wiem, że wydano ją w 2023 roku i jako rzecz nowa, fabularnie
jest mocno wtórna. Za to mimo to całkiem nie najgorzej pokazuje nasz narodowy
problem alkoholowy. Okej, trochę po macoszemu, bo ta książeczka liczy nieco
ponad pięćdziesiąt stron, a tekstu jest tu bardzo niewiele, bez odpowiedniego
zgłębienia go, ukazania i zanalizowania (nie po tym, jak tak świetnie analizowali
go Smarzowski czy Koterski). Choć klimat nadwiślańskiej meliny, w której ludzie
żyją za grosze i z pomocy społecznej, uchwycić udało się nieźle, to muszę
autorowi oddać.
No, ale jeśli chodzi
o wiersz to źle jest niestety. Bo tak, mamy tu do czynienia nie z prozą, a
sztuką dramatyczną, której dialogi pisane są wierszem właśnie. I o ile to, co
prozą, opisy, didaskalia, to wszystko jest całkiem do rzeczy, o tyle rymy to
niestety porażka. Autor stara się pisać ośmiozgłoskowcem, ale nie umie zachować
rytmiki, kaleczy tempo i płynność wiersza, a rymy, które nam serwuje są… no co
tu dużo mówić, rymy częstochowskie to i tyle. Fakt, że posługuje się nieco
archaicznym językiem, pełnym słów, które mogą się wydawać czymś z wyższej
półki, może niektórych nabrać, oszukać, ale ostatecznie widać, że miały one za
zadanie jedynie maskować niedociągnięcia, ale nie maskują. Rymy są tak proste,
że czasem to boli, a wersy tak krótkie, że potrzeba by kogoś, kto lepiej umie
władać słowem, aby stworzył w ich ramach coś zgrabnego i płynnego w odbiorze. Zamiast
tego mamy prostotę kogoś, kto może i zna dużo słów, ale w rymowaniu ich stawia
dopiero pierwsze kroki – takie wrażenie sprawia „Pralka”.
Więc? Jako
ciekawostkę można, można teraz, akurat na dwudziestopięciolecie „Kiepskich”, bo
na zasadzie skojarzeń i sentymentów da się czasem znaleźć tu nieco zabawy.
Można też dla kolejnej cegiełki komentarza na gruncie naszej alkoholowej
przywary narodowej – cegiełki niewprawnej, ale jednak obecnej. Ale niestety nie
zrobiło to na mnie większego wrażenia.
Komentarze
Prześlij komentarz