Podróż smokiem diplodokiem – Tadeusz Baranowski

NA DIPLODOKU PRZEZ CZAS

 

„Podróż smokiem diplodokiem”. Mega sentyment mam do tego albumu, bo było to moje pierwsze spotkanie z komiksem Baranowskiego w ogóle. To była połowa lat 90. XX wieku, miałem te kilka lat na karku, uwielbiałem komiksy, na świcie panował boom na dinozaury, a ja uwielbiałem je na równi z opowieściami graficznymi i nagle w moje ręce trafił – już nawet nie pamiętam jak – komiks, gdzie akcja, gdzie humor, gdzie przygody i gdzie dinozaury nawet. No jak się miałem w tym nie zakochać? Jak tu nie czytać przez lata raz po raz, najpierw, bo jednak świetna rzecz i fajna tematyka, potem bo sentyment i bo rzecz z wiekiem jeszcze lepsza? No a teraz wracam, bo i komiks wraca niedługo z kolejnym (dziewiątym bodajże) wydaniem, i film ma być w kinach jesienią. No i nadal bajka, nadal magia, nadal jedno z najlepszych, co zrobił Baranowski. I przede wszystkim kawał dobrego komiksu dla każdego wiekiem, dla całej rodziny.

 

Lord Hokus Pokus w dniu odebrania nagrody dla czarodzieja, spotyka potrafiącego podróżować w czasie i przestrzeni diplodoka. No i z tym żywym i trochę gadatliwym wehikułem czasu, wyrusza w podróż tak przez miejsca (Kraina Figlów Miglów), czasy (choćby era dinozaurów czy Starożytny Egipt) i… kolejne strony komiksu!

 

Wiadomo, mam wielki sentyment do tego komiksu, bo w dzieciństwie uwiódł mnie na całego – poza tym, co już wspominałem, także doskonałym klimatem – więc i ma to wpływ na moją ocenę. Ale starając się podchodzić do rzeczy obiektywnie, nadal widzę po prostu bardzo dobry komiks familijny. Dużo akcji, przygód, humoru. Opowieść skacze po czasach i miejscach, wraca do doskonale znanych nam postaci (choć skupia się na innych, wiadomo) i bawi. Bawi czytelnika, bawi się sama sobą, bo może tym razem nie jest tak absurdalnie, ale jak zwykle, jest bardzo metafikcyjnie, jest z szaloną nutą i wszystkim, za co komiksy autora sobie cenimy.

 


Ale tym razem jest też nieco inaczej, niż w większości jego dzieł, bo Baranowski serwuje nam komiks bardziej spójny, jednolity, jakby też odrobinę poważniejszy, ale nadal tak samo dobry, jak najlepsze prace autora. A wręcz będący w ich czołówce. Bo potrafi zachwycić też szatą graficzną. Okej, jako dziecko byłem trochę zawiedziony wyglądem dinozaurów, bo znałem dobrze ten odtworzony ich wizerunek i tu jakoś mi to trochę kulało, ale, jak widać, za poważnie do tego podchodziłem. Bo rysunki, jak to Baranowski, obłe, cartoonowe, proste, ale skuteczne i tak, jak ludzie w nich nie są realistyczni, tak i przedwieczne gady nie były – choć i tak nadał im autor więcej realizmu. Jest w tym urok, jest wspominany fajny klimat, są przyjemne popkulturowe nawiązania…

 


No znakomity komiks dla całej rodziny. Mimo upływu lat (debiutował w 1986 roku), wciąż bawi i nie razi infantylnością, jak masa komiksów z tamtych czasów. I chociaż film, który powstaje na jego podstawie za dobrze się nie zapowiada, wystarczy rzucić okiem, jak to wizualnie wygląda, samą „Podróż smokiem diplodokiem” znać warto. No i wypada, w końcu kolejna klasyka i klasa sama w sobie. 

Komentarze