„New Ways to Die” niemal dociera do finału. A
jednak fabuła ani na trochę nie traci na jakości. Slott, wciąż nie zdejmując
nogi z pedału gazu, zabiera nas w szaloną jazdę, która ma tak świetny klimat i
jest tak znakomita, że trudno się od niej oderwać.
Li zajmuje się nielegalnymi emigrantami, którzy
cierpią na dziwną chorobę. Wszystko okazuje się mieć związek z OsCrorp. Ale co
z tego wyniknie?
Tymczasem Osborn szykuje swoją akcję przeciwko
Spider-Manowi i zastanawia się, jak pokonać Anti-Venoma, na którego nie reagują
metody typowe dla Venoma. Jest jednak nieświadomy faktu, że Eddie Brock
zinfiltrował jego środowisko. Ostateczne starcie zbliża się wielkimi krokami…
Kolejny zesyzt „New Ways to Die” i kolejna porach rozrywki, która wypada naprawdę bardzo dobrze. Rysunkowo, scenariuszowo… Kolorystycznie jakby słabiej, ale to bez znaczenia. Liczy się historia, a to prezentuje naprawdę dobry poziom, co u Slotta nie jest normą.
Dużym plusem całości jest jej powaga. Slott
zazwyczaj nie żałuje nam nadmiaru żartów i kiepskich pomysłów. W tej opowieści
jednak zebrał idee rodem z najlepszych komiksów z lat 90. XX wieku i podał je w
poważnej, ale lekkiej formie, dzięki czemu dostajemy naprawdę emocjonującą
rozrywkę, mającą świetny klimat i wciągającą właściwie od pierwszych stron.
Gdyby tak wyglądały wszystkie jego historie o
Spider-Manie… Na szczęście stworzył kilka dzieł wartych uwagi i to trzeba
docenić. A że „New Ways to Die” to jedna z najlepszych z nich, fani Spidera
koniecznie powinni ją poznać.
Komentarze
Prześlij komentarz