STRUGACCY
3
Trzecie zbiorcze wydanie prac braci Strugackich to
w zasadzie już rzeczy mniej znane. Cztery powieści zamknięte w solidnym tomie (niemal
1200 stron, okej, cenowo w tym przypadku mogłoby być lepiej, ale co tam, za
taką treść, za taką jakość warto) to kawał rewelacyjnej fantastyki. Może mniej
znanej, ale nie mniej pomysłowej, nie mniej doskonale wykonanej i
zaangażowanej. Strugackimi zachwycałem się lata temu, kiedy poznawałem po raz
pierwszy ich prozę, połykając dosłownie wszystko z ich nazwiskiem, co wpadło mi
w ręce, zachwycałem się w ostatnich latach wraz ze wznowieniami i zachwycam
teraz. Zresztą po latach, po tych wszystkich doświadczeniach ze współczesną
fantastyką, zachwycam się w zasadzie jeszcze bardziej, przekonując się, że Strugaccy,
w odróżnieniu od większości współczesnych autorów, nie tylko doskonale pisali,
ale i niezmiennie pozostają szalenie odkrywczy i pełni fabularnej świeżości.
W pierwszej historii poznajemy Andrieja,
stalinistę, człowieka, który biorąc udział w eksperymencie, powoli z prostego
człowieka zmienia się w… Właśnie, w kogo? W drugiej historii odkrywamy, jakie
mogą być konsekwencje spełniania marzeń, a w trzeciej niejaki Feliks, zmuszony
do poddania ocenie swojego talentu, będzie musiał zdecydować co właściwie ma zaprezentować:
coś bezpiecznego i pewnego czy może ryzykownego, ale mogącego być jego opus
magnum? A wreszcie na koniec towarzyszymy bohaterem wciągniętym w tryby biurokratycznej
machiny…
Długie, bardzo długie lata minęły odkąd poznałem
Strugackich. To był taki specyficzny czas, kiedy ich prozę ciężko było znaleźć
w księgarniach, stare wydania się wyprzedały albo po prostu gdzieś tam zalegały
w magazynach, nowe jeszcze się nie pojawiły. O autorach w prasie traktującej o
fantastyce jakoś się nie mówiło, więc i ja jakoś za bardzo na ich temat nic nie
wiedziałem. I wtedy, nagle, przypadkiem, w moje ręce wpadło zbiorcze wydanie
„Pikniku na skraju drogi / Lasu”, jeszcze z serii „Stanisław Lem poleca”.
Podniszczone, z pożółkłymi kartkami, ale… No właśnie, o ile o Strugackich
prawie nic nie wiedziałem, o tyle Lema uwielbiałem i to właśnie jego nazwisko
przekonało mnie do sięgnięcia po książkę. I wpadłem. Potem dopadłem kolejne,
„Poniedziałek zaczyna się w sobotę”, „Ślimak na zboczu”… Dużo tego było. Ale
zawartości tego tomu akurat nie miałem okazji czytać. Bywa. Nadrobiłem i nie
żałuję. A przy okazji, chociaż niemal wszystko, co tu mamy, było już w naszym
kraju wydane, nie znaczy to, że nie dostajemy też czegoś w zasadzie całkiem nowego.
A co konkretnie? A np. „Bajka o Trójce” jest tu w
wersji pełnej, pierwotnej, nieznanej dotąd po polsku, bo wydawcy odrzucili ją w
oryginale, wymuszając cięcia i zmiany. A historia „Obarczeni złem”? Bo jak
sobie wygooglacie, ciężko znaleźć by coś takiego wyszło po polsku. Ale wyszło,
rzecz w tym, że jako „Niedoskonali”, więc jeśli zastanawiacie czy to coś nowego
i tylko znajomo brzmi, czy jednak coś, co już było, a skojarzyć nie możecie, to
już wiecie. Abstrahując od tego co było, a co nie było, te teksty zachwycały
kiedyś i zachwycają nadal. Co prawda to poprzednie tomy, a już szczególnie
pierwszy, zbierający najsłynniejsze prace autorów był w zasadzie czymś, co
powinien mieć na swojej półce każdy miłośnik dobrej literatury fantastycznej, tu
mamy rzeczy mniej istotne, ale nadal, jak wspominałem, doskonałe.
Ot lektura pomysłowa, jak każda dobra fantastyka
spełniająca się na dwóch najważniejszych polach: zaspokająca apetyt na to, co
niezwykłe, niesamowite i w życiu niespotykane, a jednoczesne dostarcza czegoś
więcej: głębi, przesłania, wątków skłaniających do zadumy i przemyśleń, prawd, ciekawego
odbicia czasów, ustrojów, mentalności (szczególnie w „Mieście skazanym”). I
zarówno wymiar rozrywkowy, jak i wszelka głębia, zostały tu uchwycone w
znakomity sposób i doskonale oddane. No perełka. Kolejna. Pięknie to wydane,
pięknie składające się z poprzednimi tomami, pięknie wyglądające na półce… No
warto, pod każdym względem. Gdyby tak jeszcze ktoś zebrał w takie tomy prozę
innego giganta literatury SF ze Wschodu, Kiryła Bułyczowa, byłoby super.
Komentarze
Prześlij komentarz