Spider-Man: The Greatest Responsibility – Sal Buscema, Tom DeFalco, J. M. DeMatteis, Gil Kane, Howard Mackie, Angel Medina, Bill Sienkiewicz

CO IDZIE W PARZE Z NAJWIĘKSZĄ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ?


Kolejny story arc „Sagi klonów” to trzyczęściowa „Największa odpowiedzialność”. Historia, która na pierwszy rzut oka nie zapowiadała się ciekawie, jednak dzięki talentowi takich scenarzystów, jak J.M. DeMatteis powstała kolejna warta uwagi opowieść. Może na nadmiar spójności nie cierpi (tak to jest, jak nad trzema tylko zeszytami pracuje po kilku scenarzystów i rysowników), ale i tak radzi sobie dobrze.

 

Fabuła dzieje się tu właściwie na dwóch polach. Scarlet Spider wraz z Sewardem Trainerem stara się odkryć kto i dlaczego włamał się do bazy danych tego drugiego. A to prowadzi ich do konfrontacji z następczynią Doktora Octopusa. Następczynią, która skrywa swoje tajemnice, a ich wyjawianie może niejednego zaskoczyć…

Tymczasem Peter, wciąż otrząsając się po ostatnich wydarzeniach, coraz bardziej przyzwyczaja się do myśli, że jest klonem i czerpie szczęście z życia jakie jest mu dane wieść obok ciężarnej żony. Sytuację komplikuje jednak fakt, że zaczyna dostrzegać, jak naraża się, jako Pająk. Przez to narasta w nim myśl, by podjąć ostateczną decyzję odnośnie swojej pajęczej kariery. Co gorsza, MJ i jej ciąża zaczynają być zagrożone na skutek obcowania z jego promieniowaniem, a jedyny lek na to wpada w ręce wroga. Peter i Ben będą musieli stanąć do być może ich ostatniej wspólnej walki, by ocalić ukochaną…

 

Jak widać po powyższym opisie, akcja tych zeszytów, chociaż nie wolna od fajerwerków, starć i pościgów, przede wszystkim skoncentrowana jest na postaciach. Właściwie to, co tu obserwujemy, to konfrontacja dwóch typów rodzinnych relacji. I takie skupienie na bohaterach, tym, co dzieje się w ich umyśle i życiowych troskach jest największą siłą nie tylko tej opowieści, ale i całej „Clone Sagi”, która w pojedynkach i namnażaniu wątków klonów i łotrów była naiwna i kiczowata, jednak na polu osobistym radziła sobie dobrze, a nawet bardzo.

 


Poza tym zeszyt nie nudzi, choć dialogów, tradycyjnie, jest tu zatrzęsienie, a szata graficzna, choć niespójna, w większości przypadków wypada mile dla oka. Szczególnie, gdy na scenę wkracza duet Sal Buscema i Bill Sienkiewicz z ich prostymi, ale brudnymi i mrocznymi grafikami, które nie każdego kupią, bo nie są typowymi pracami dla amerykańskiego komiksu środka, ale definitywnie mają w sobie to coś.

 


Reasumując, kolejny rozdział „Clone Sagi”, który poznać jest warto. Może nie zachwyca, może nie jest odkrywczy, a akcję można przewidzieć, niemniej jednak i tak wart jest przeczytania. Głównie dla fanów, choć gdyby akcja nie była tak mocno związana z konkretnymi wydarzeniami ciągniętymi na jej łamach od dziesiątków numerów, niejeden niezainteresowany Pająkiem czytelnik znalazłby tu coś dla siebie.

Komentarze