Księga CRPG

BĘDĘ GRAŁ W GRĘ

 

Piękna sprawa z tą książką, jeśli mam być szczery. Dłuższy czas wahałem się, czy sięgnąć, bo może i RPG-i uwielbiam i ograłem ich masę, ale z drugiej czy, po latach nie tylko grania, ale i czytania o nich, chce mi się jeszcze łyknąć jakąś książkę? A potem zobaczyłem, jak to wygląda, jak się prezentuje i po prostu musiałem. I nie żałuję. Co tam nie żałuję, jestem zachwycony, bo trafiła w mój gust i ożywiła masę sentymentów. A przed wszystkim okazała się po prostu znakomitym kompendium wiedzy o RPG-ach, sprawiającym, że w wiele gier znów chce się zagrać, a te dotąd nie ograne, nawet jeśli wcześniej nie kusiły, nagle zaczynają pociągać czytelnika.

 

Książka, choć skupia się na omówieniu wszystkich najważniejszych gier typu RPG i to właśnie te recenzje zajmują jej największą część tomu, jednak to nie jedyne atrakcje, jakie czekają tu na czytelników. „Księga CRPG” to właściwie jedna wielka podróż przez gatunek, od samego początku, po czasy współczesne. Zaczyna się właściwie od czasów sprzed komputerowych gier tego typu, mamy zarysowanie historii, wyjaśnienia, trochę o konwersji, trochę o samym gatunku, trochę jak się w tym wszystkim odnaleźć. Potem dostajemy główne rozdziały, w każdym prezentację najważniejszych gier danego okresu, poprzedzone wprowadzeniem w ów okres właśnie. I tak zaczyna się to we wczesnych latach 70. od „Beneath Apple Manor” i ciągnie się przez wszystkie te legendy, jak „Diablo”, „Baldur’s Gate”, Gothic”, „Wiedźmin”, „Star Wars: Knights of the Old Republic”, „The Elder Scrolls”, nawet „South Park: Kijek prawdy”, aż kończąc się na „Disco Elysium”, nie zapominając wspomnieć o najważniejszych trendach na rynku rozrywki cyfrowej, jak choćby aplikacjach na androida. A wszystko to zamykają rozdziały poświęcone grom RPG na różnych rynkach (w tym, oczywiście, japońskim), fanowskim przekładom, grom online, grom, w które nigdy nie zagramy, a wreszcie mamy także sporo wszelkiej maści zestawień, topek i ankiet. A i nie zabrakło galerii okładek wszystkich wymienionych tu gier, a tego jest cale multum.

 

Okej, czyli pozycja idealna? Wiadomo, że nie, paru rzeczy jednak w tym wszystkim zabrakło, ale naprawdę niewielu. Więc tak, może nie ideał, ale ideału rzecz bliska i to bardzo (można by np. poprawić parę błędów i dodać oceny, skoro gry i tak są recenzowane). Kto uwielbia grać w RPG-i, a trudno mi wyobrazić sobie, żeby ktoś, kto lubi grać w gry komputerowe, nie cenił sobie tego typu zabawy, znajdzie tu dokładnie to, czego oczekuje. Książka to zbiór bogato ilustrowanych kadrami z gier i historycznymi zdjęciami tekstów, omawiających gry, recenzujące je i dających nam wiele informacji na temat treści, rozgrywki czy tła. Obudziło to mój sentyment, bo przypomniało mi czasy dawnego „CD Action”, kiedy właśnie na stronach dominowała biel i wszystko wyglądało bardzo podobnie do tego, co tutaj. Obudziło, bo to były szczenięce lata, kiedy nie miałem komputera, pograć mogłem co najwyżej na nieodżałowanym Pegazusie, ale kupowałem magazyny komputerowe – m.in. „Click!” czy „Reset” – bo marzyło mi się granie, a czytanie o gierkach dawało sporo frajdy i pobudzało wyobraźnię. I ukształtowało też moje growe preferencje.

 


Poza tym to dobra, profesjonalna, ale przystępna (bo zrobiona przez fanów dla fanów) rzecz. Tekst, czasem na dwie, czasem na jedną stronę, może nieszczególnie głęboko wchodzą w temat, ale w lekkiej, prostej i konkretnej formie opisują wszystko to, co niezbędne, dopełnione ciekawostkami i wypowiedziami twórców. I wszystko to dotyczące niemal pół tysiąca produkcji zaprezentowanych na blisko siedmiuset stronach. Imponująca liczba, ale na tym nie koniec, bo do tego dochodzą zdjęcia, cała masa zdjęć, ponad dwa tysiące grafik, jeśli wierzyć opisowi, a te sprawiają, że książkę chce się oglądać, chce się do niej wracać i odkrywać nieznane dotąd gierki. Jednocześnie dostajemy świetny przekrój przez to, jak zmieniały się graficznie gry – od prostych, pikselowych produkcji, po niemal hiperrealistyczne współczesne twory. I tylko szkoda, że rzecz, choć mamy tu do czynienia z edycją rozszerzoną, urywa się na „Disco Elysium”, bo po premierze tej gry w świecie cRPG działo się wiele wartego uwagi i przydałoby się uwzględnić choćby parę najważniejszych rzeczy. Jest jednak jak jest, książka musiała się gdzieś kończyć, skończyła na „Disco” i finał to równie dobry, jak każdy inny. świetnie wydana (dobry papier kredowy, twarda oprawa itp.), z dobrym przekładem i przyłożeniem się do całości od strony edytorskiej (jest jedno potknięcie – okładki gier z serii „Wiedźmin” nie są alfabetycznie tam, gdzie powinny i trzeba ich szukać pod „T” (od tytułu angielskiego „The Witcher”).

 

Jeśli lubicie nie tylko grać, ale i czytać o grach, bierzcie w ciemno. Świetna rzecz. Coś do czytania od deski do deski, dla tych, którzy chcieliby śledzić historię gier wszystkie przemiany zachodzące w cyfrowym świecie na przełomie ostatniego półwiecza i do wyrywkowego łykanie poszczególnych tekstów, by przypomni sobie jakąś gierkę, porównać wrażenia albo może przyjrzeć się bliżej czemuś nam jeszcze nieznanemu. W każdym przypadku sprawdza się znakomicie. I pięknie wygląda na półce. A że jeszcze trafiła w moje ręce w sylwestra… Cóż, jeśli nie wiecie co sylwester i garnie mają wspólnego, wygooglajcie sobie „będę grał w grę”. A ja chyba faktycznie zaraz w coś zagram. Oczywiście w RPG.


Recenzja opublikowana także na portalu Sztukater.

Komentarze