Złowieszcza wojna – Nick Spencer, Christos Gage, Ed Brisson, Zeb Wells, Sean Ryan, Christos Gage, Mark Bagley, Federico Sabbatini, Zé Carlos, Marcelo Ferreira, Federico Vicentini, Carlos Gómez, Dio Nieves, Ivan Fiorelli, Gustavo Duarte, Todd Nauck, Humberto Ramos, Wayne Faucher

PRZEKAZANIE PAŁECZKI

 

Spencer kończy tym tomem swoją przygodę ze Spider-Manem. Album „Złowieszcza wojna”, składający się z tytułowego eventu i ostatnich pięciu numerów „Amazing Spider-Mana”, jakie napisał, to z jednej strony próba domknięcia wszystkich rozgrzebanych wątków i zaskoczenia czytelników, a także retconuje na potęgę to, co retconowania nie wymaga, z drugiej zaś przekazuje pałeczkę (bo wbrew temu, co podaje wydawca w spisie, są tu też dodatkowe komiksy, w tym krótka historia Zeba Wellsa, zapowiadająca jego run). Jak to wypada? Nie najgorzej, tragedii nie ma, ale całość sprawia wrażenie mocno wysilonego i w wielu miejscach zbędnego. Przeczytać można, ale to taki komiks w zasadzie dla nikogo – nowi czytelnicy nie odnajdą się w tym, bo zbyt mocno rzecz nawiązuje do wydarzeń z całej masy komiksów (nie tylko Spidera, ale i „Daredevila” Kevina Smitha np.), także tych w Polsce nie wydanych, a starzy wyjadacze tego chleba nie będą zadowoleni, bo wszystko jest wtórne i naciągane, a względem historii, do których się odnosi, o niebo gorsze.

 

Pora na ostateczne rozwiązanie! Doktor Strange próbuje dowiedzieć się od Mephisto co stało się z duszą Petera. Carlie, która trafiła w niewolę Kindreda, a która odkryła coś szokującego, w celi spotyka Harryego Osborna. A skoro to nie on jest Kindredem, choć być powinien, to kto?

Tymczasem trwa premiera filmu, w którym zagrała MJ. Na czerwonym dywanie zjawiają się jednak nie tylko Parkerowie, ale też i bandyci, którzy chcą zaszkodzić odpowiedzialnemu za produkcję Mysterio. Spider-Man będzie musiał stawić czoła nowej Złowieszczej Szóstce, ale też i przygotować się na ostateczną konfrontację z wrogiem, który… Właśnie, jakie sekrety ukrywa? I do czego mogą one doprowadzić?

 

Spencer swoim runem zrobił w zasadzie dwie rzeczy. Pierwsza jest taka, że liczący 74 numery (plus jeszcze sporo pobocznych) cykl stworzył tak, jakby chciał udowodnić, że da radę wycisnąć z tego wszystkie piętnaście tomów nie mając grama pomysłu na fabułę. Wszystkie pomysły na opowieści podkradł poprzednikom, tylko zrobił je o wiele gorzej, bez polotu, w sposób infantylny i naciągany, z kiepskimi tekstami i jeszcze gorszymi żartami, które nawet jak na Spidera osiągały wypadały wyjątkowo żenująco. Druga sprawa przedstawia się tak, że jednocześnie chciał w końcu po latach naprostować niektóre wątki i wyjaśnić parę kwestii, naprawiając ciągłość etc. Średnio mu to wyszło, ale sam fakt doceniam. Dzięki temu dostaliśmy w końcu odpowiedzi choćby na to, jak Mysterio wrócił do życia, rozwiązany został wątek z Kravenem i jego nieśmiertelnością czy dlaczego tak naprawdę Mephisto zawarł z Parkerami swój pakt (kto nie wie, o jaki pakt chodzi, przeczyta niedługo po polsku w ostatnim tomie „Amazing Spider-Mana” Straczynskiego). Wiele z tych rzeczy zawiodło, jeszcze gorzej wypadały retcony – ten z Teresą, pozostawiający wątpliwości co do jej tożsamości był jeszcze spoko, ale np. z dziećmi Gwen to… „Sins Past” to dla mnie jedna z najlepszych fabuł Straczynskiego i odwracanie jej to idiotyzm. I wiem, że ludziom się nie podobała, że dla nich Gwen to świętość, której nie powinno się ruszać i w ogóle, ale to, jak zrobił to Starczynski i jak wiele fajnej psychologii podlanej masą emocji zdołała tam zawrzeć, można porównać tylko do tego, co zrobił Conway uśmiercając Gwen (za co też był krytykowany etc.), a dziś jest wielbiony.

 


I sporo takich odpowiedzi i retconów jest w tym tomie. Tomie sprawiającym wrażenie, jakby Spencer przeczytał, co napisał wcześniej, przypomniał sobie, że z głowy wypadły mu różne wątki, więc na szybko je dokańcza, splatając w jedną całość. In plus, że odwraca pomysł z tożsamością Kindreda, bo nie leżało mi to i to bardzo. In minus, że cały ten event wypakowany jest akcją, postaciami i wątkami do tego stopnia, że na stronach co chwila coś się dzieje, ale nie ma miejsca na należytą podbudowę wszystkich wyjaśnień. Efeket jest taki, że wszystko pędzi na złamanie karku, a przy okazji czasem trafi się jakieś wyjaśnienie, jakiś retcon etc., ale choć to one powinny być sednem, zdają się wynikać przypadkiem. I to dobrze obrazuje zdolności pisarskie Spencera. Jest tu parę udanych chwytów, kilka niezłych scen, ale całość to po prostu szybki w odbiorze akcyjniak. A dodatkowe historie, jak zawsze, niemal nic nie wnoszą, zapełniają miejsce i jedynie ten krótki komiks Wellsa, który wraca do przeszłości, a jednocześnie pokazuje, co ten twórca będzie robił w swoim runie już za chwilę, coś tam dopowiada. Coś, co mogłoby być intrygujące, ale niestety, Marvel spier…zepsuł znaczy nawet postać Janine, co widzieliśmy w ostatnich latach na rynku amerykańskim w kilku beznadziejnych historiach o niej.

 


Graficznie też album niczego nie rwie. Nawet zeszyt Bagleya, które wypadają najlepiej, pokazujują, że i jemu się nie chciało – a już zadbać o proporcje to w ogóle. Reszta jest najczęściej mocno cartoonowa i dość nijaka, miewa momenty, ale dość rzadko. Jest jeszcze kwestia wydania, które należy pochwalić i ponarzekać na nie też należy. Doceniam, że mamy tu zamiast dwóch oddzielnych tomów (eventu i piętnastego „Amazing Spider-Mana”) wciśnięte wszystko w jeden album i na dodatek ułożone według wydarzeń, ale pominięcie w spisie zarówno dodatkowych historii, jak i ich autorów (w oryginale wyszły w 74 numerze serii, jak coś) trochę kłuje w oczy. Tak czy inaczej jednak mamy ten tom, mamy nieźle wydany i mamy wreszcie koniec runu Spencera, który ostatnimi stornami głównej opowieści w zasadzie zatacza takie koło, odnosząc się do pierwszego tomu przez tego scenarzystę pisanego. Było, minęło, dzięki pomocy innych scenarzystów ten tom wypadał nieco lepiej, niż się bałem i ogólnie tragedii nie ma, ale i tak najbardziej cieszy, że to już koniec. Niestety przyszłość nie przyniesienie poprawy na spiderowym gruncie, a szkoda, bo ten bohater i ta seria zasługują na powrót do łask. I pchnięcie jej na przód, bo Spencer jednak uwstecznił ją mocno, cofając Parkera, jego świat itp. w rozwoju.

Komentarze