Dziennik Grzesznika – Arkadiusz Niemirski

NASTOLATKI NA TROPIE GRZECHÓW PRZESZŁOŚCI

 

Arkadiusz Niemirski to kolejne nazwisko na liście kontynuatorów tradycji powieści młodzieżowo-detektywistycznych. Ten typ literatury jest poniekąd tożsamy z książkami publikowanymi masowo za czasów PRL-u, choć swymi korzeniami sięgający zdecydowanie dalej (tu warto wspomnieć Kornela Makuszyńskiego i jego głównie międzywojenne utwory) więc poza wymiarem rozrywkowo-poznawczym dla młodych czytelników, stanowi także sentymentalną lekturę dla starszych odbiorców. „Dziennik grzesznika” nie jest pod tym względem wyjątkiem. Łącząc uroczą wakacyjną opowieść o sekretach przeszłości i atrakcyjną tematykę z doskonale sprawdzonymi schematami gatunku, przenosi stylistykę książek sprzed kilkudziesięciu lat w nowe realia. Choć jednocześnie robi to w mocniejszy i bardziej dosadny sposób, który nie wszystkim młodym może przypaść do gustu.

 

To miały być zwyczajne wakacje nad morzem, ale od początku nic nie szło tak, jak powinno. Najpierw z piątki nastolatków jeden musiał wrócić, a zaraz potem jego koleżanka Agnieszka skręciła nogę. Pozostała trójka, Kasia, Patryk i Konrad, liczyła na dobrą zabawę, ale na pewno nie na aferę z historią drugiej wojny światowej w tle. A jednak! Kiedy przebywali w nadmorskiej restauracji, na ich oczach rozegrała się osobliwa scenka. Niemiecka para ze złością komentowała wystawiony na pokaz dzwon z zatopionego statku „Wilhelm Gustloff”, a na ich komentarze odpowiedział inny Niemiec. W czasie tej kłótni jakaś dziewczyna ukradła jego teczkę i szybko ulotniła się z lokalu. Trójka nastolatków niewiele myśląc, ruszyła w pościg za złodziejką, zrobiło się zamieszanie i ostatecznie to w ich rękach pozostała teczka i dziennik należący do SS-mana Maxa Schwellingera. Czyżby okradziony był jego autorem? Młodzież wraz z opiekunem postanowiła odnaleźć mężczyznę, ale ten zdążył już zniknąć, a kolejne tropy szybko się urwały. Czy staruszek rzeczywiście był zbrodniarzem wojennym? A jeśli tak to co robił w Polsce tyle lat po wojnie? Tak rozpoczyna się prywatne śledztwo, które postawi nastoletnich bohaterów w obliczu wielu bardzo trudnych kwestii, takich jak przebaczenie i prawdziwą przyjaźń między zwaśnionymi narodami...

 

Arkadiusz Niemirski swoją literacką przygodę rozpoczął od tworzenia kontynuacji losów legendarnego Pana Samochodzika i fakt ten doskonale odzwierciedla rodzaj pisarstwa jaki uprawia. Z jednej strony mamy, co wspominałem już, typową wakacyjną przygodę, z drugiej całe mnóstwo faktów historycznych, nieco pikanterii w postaci teorii spiskowych o nazistowskich skarbach, a w końcu młodzieńczą przyjaźń i wydarzenia, które stają się inicjacją dorosłości. A wszystko to podane stylem lekkim, młodzieżowym i szybkim w odbiorze. Wprawdzie sam początek powieść wydaje się niewyważona (po co robić prolog z uciekającym przed złodziejami Konradem, by już za chwilę pokazać wydarzenia, jakie do tego doprowadziły i pokazać co było potem?), nie mniej po dwudziestej stronie fabuła wciąga i tak już zostaje do samego końca.

 

Co jeszcze warto wspomnieć, to zdecydowanie fakt unikania bezpiecznych treści. Max Schwellinger to nie pozytywny bohater, nie jest żadnym dobrym Niemcem, w zabijaniu więźniów nie widział nic złego. Wyznawał nazistowską ideologię. Czy dla kogoś takiego nawet po latach, kiedy już żyje niewielu naocznych świadków tamtych wydarzeń, istnieje przebaczenie ze strony Polaków? Czy jest coś, co może działać na jego korzyść?

 

To wszystko, w połączeniu z zagadką Gustloffa i tajemnicą skarbów Trzeciej Rzeszy, daje naprawdę ciekawą lekturę. Mocną, momentami serwującą drastyczne treści, ale przecież wojna nie jest łagodna. Nie każdemu to się spodoba i trzeba o tym pamiętać, ale nie zmienia to faktu, że jednak potrafi to wywołać emocje. Ot książka w sam raz na wakacje, ale też i na zimowe miesiące, kiedy letnie przygody są jeszcze tak dalekie. Dobrze napisana, całkiem mądra, ucząca i pouczająca książka.

Komentarze