Gigant Poleca #261: Kaczor Donald jako Wolverine – Luca Barbieri, Giada Perissinotto, Francesca Agrati, Roberta Migheli, Jacopo Cirillo, Luciano Gatto, Vito Stabile, Francesco Guerrini, Gabriele Mazzoleni, Stefano Zanchi, Marco Bosco, Blasco Pisapia, Federico Franzò, Marco Meloni, Sergio Cabella, Pier Giuseppe Giunta, Valerio Held, Massimiliano Valentini, Danilo Barozzi, Carlo Panaro

STARUSZEK DONALD

 

No to jest. Drugi zeszyt zderzający światy Marvela i Disneya pojawił się w nowym „Gigancie”. Trochę jeszcze takich historii będzie, bo na chwilę obecną seria „What if…” liczy sobie sześć numerów, a kolejny jest już zapowiedziany, dodatkowo zaś Jason Aaron (niestety) napisze jeszcze miniserię poświęconą Sknerusowi. Co dalej, wiadomo, czas pokaże, za to jedno jest pewne, wszystkie te siedem numerów „What if…” wyjdzie w kolejnych polskich „Gigantach”, więc kogo ciekawią takie zderzenia obu światów, śmiało może. Nie wybija się to ponad typowy komiks głównego nurtu, czy to Marvela, czy o Kaczkach / Myszach, różni się w zasadzie szatą graficzną, choć nie też tak bardzo, jak by można się było spodziewać / obawiać oraz nawiązaniami do Marvela, ale chyba nikt niczego innego się nie spodziewał. A cała reszta tego tomu trzyma podobny poziom.

 

W tytułowej historii trafiamy do świata przyszłości. Kiedyś żyli tu superbohaterowie, ale Czerwony Piotruś odebrał im broń, zmuszając do wycofania się ukrycia, a sam ze swoimi bandami przejął Kaczogród i całą Kalisotę. Staruszek Donald-Wolverine też się wycofał z herosowania, żyje sobie spokojnie na farmie Babci Kaczki, przesypiając większość czasu i ciesząc się, że nie musi polerować już monet Sknerusa. Ale pewnego dnia zjawia się Miki-Hawkeye, który chce wykorzystać Donalda (i jego skłonność do złości) do pomocy w odzyskaniu broni bohaterów i odmienieniu świata i… I się zaczyna!

W kolejnych historiach Dziobas i Donald zanbierają kota na biwak, Donald i Diasy na przemian decydują co będą robić w niedziele, Młodzi Skauci trafiają do Włoch, a Sknerus wraz z rodziną wyrusza na kolejne poszukiwania skarbów. A to, jak się można domyślić, nie wszystko, bo na tom składa się łącznie 11 historii.

 

Chociaż jakościowo nie wyróżnia się na tle innych komiksów, główną atrakcją tego tomu jest historia o Wolverinie. Inspirowana mocno komiksem „Staruszek Logan”, puszcza oko do fanów Marvela, ale przede wszystkim jest historią w typowym dla włoskich twórców. W przypadku wydanej jakiś czas temu „Dziesięciocentówki nieskończoności” Jason Aaron zrobił komiks stricte marvelowski, powielający wszystkie schematy i motywy, ale zaludniając go Kaczkami i starając się stworzyć coś lekkiego i zabawnego. Tu zaś Luca Barbieri idzie inną, choć podobną drogą – za punkt wyjścia obierając marvelowski schemat, tworzy komiks stricte w kaczo-mysim stylu. I to, co u poprzednika było Marvelem udającym Disneya, tu jest Disneyem nie próbującym udawać Marvela, ale puszczającym ciągle oko do jego fanów – ot, jak podobne tego typu parodie znanych dzieł.

 


Sięgnąłem, bo i Disney, i Marvel, to coś, co nadal lubię – i coś, na czym się wychowałem. Jakość, jak pisałem, typowa, nic ponad przeciętność, ale sięgać będę dalej. Jest tu akcja, jest humor, jest całe mnóstwo nawiązań, a w dalszych historiach są przygody, jest romans, jest sensacja. We wszystkich zaś mamy komedię, lekkość i sympatyczny klimat. Z tym klimatem najbardziej wyraziście jest w „Wolverinie”, bo mamy bogatsze, bardziej złożone kolorowanie, reszta to rzeczy typowo uproszczone, ale jeśli mam być szczery, właśnie w tej prostocie tkwi ich siła i lepiej wypadają wizualnie, choć wiadomo, to kwestia gustu. Tak czy tak, całość jest sympatyczna. Niewyróżniający się poziomem tom „Giganta”, w którym nie ma historii szczególnie wartej poznania – chyba, że jako ciekawostkę – acz zabawa dla młodych ciałem i duchem jest całkiem udana.

Komentarze