ZMIESZANI,
ZAKOCHANI I ZAGROŻENI
Który czytelnik nie lubi momentu, kiedy sięgnął po
jakąś książkę nie licząc właściwie na nic – bo i pozycja to niewielka, i
odbiorca nie stanowi grupy docelowej, a całość wygląda tak niepozornie, jak to
tylko możliwe – i nagle okazało się, że ma do czynienia z naprawdę znakomitym
tytułem. Ja naprawdę niczego nie oczekiwałem od niniejszej powieści (choć ze
względu na jej rozmiary, trudno nazywać ją właśnie tym mianem), tym bardziej,
kiedy przeczytałem wstęp do głównej opowieści – napisany skrajnie prosto i wręcz
nijako – a jednak wystarczyło kilka stron by „Pieśń Szamana” kupiła mnie w
całości. Czym?
Bohaterami książki jest dwójka trzynastolatków,
którzy mają talent do pakowania się w kłopoty – i, oczywiście, wychodzenia z
nich obronną ręką, rozwiązawszy zagadki, jakie napotykają po drodze. Tak jest i
tym razem, zbrodnie i tajemnice przecież nie śpią i nie zniknęły z tego świata,
zanim jednak oboje znów wkroczą do akcji, czeka ich trudny czas. Larisa wraca
bowiem do Rosji, a dokładniej do Sankt Petersburga, do swoich dziadków. Nie na
długo, ale trzy tygodnie bez przyjaciółki, do której czuje coś więcej, dla
Dawida są prawdziwym koszmarem. Tęskni, myśli, nie potrafi znaleźć sobie
miejsca, martwi się o nią i ich wzajemne relacje, boi się, że może już więcej się
nie spotkają… Wymieniają ze sobą setki smsów, ale ponieważ wiadomości kosztują,
chłopak rzuca się w wir pracy byle tylko móc zarobić trochę na doładowania do
telefonu, odliczając jednocześnie czas do ponownego spotkania. W międzyczasie
dochodzi do wydarzenia, które stanie się początkiem nowej przygody. Oto bowiem
syn starego przyjaciela rodziny, Johan z Laponii, uległ wypadkowi i jest w
ciężkim stanie. Zajmował się robieniem odwiertów w poszukiwaniu uranu dla
przemysłu jądrowego, a sama kraksa wydaje się bardzo dziwna: rozbił się w biały
dzień na prostej drodze, a na dodatek zniknęła próbka, którą ze sobą wiózł.
Czyżby ktoś chciał go zabić? To pytanie schodzi na dalszy plan, kiedy wraca
Larisa. Co więcej, ponieważ rodzice Dawida nie mogą w tym roku jechać z nim na
wakacje z powodu pracy, chłopak do chaty w Laponii wyjeżdża wraz z Larisą
właśnie. Czy może być coś lepszego od ostatnich wolnych dni spędzonych w
towarzystwie ukochanej dziewczyny? Właśnie. Jednak nastolatków czeka tu nie
tylko sielanka. Chata należy do Johana, a fakt, że już pierwszego dnia pojawia
się jakiś człowiek z bronią, który wydaje się gotowy strzelić do nich, a
wkrótce także helikopter, którego pilot najwyraźniej ma niewiele lepsze
zamiary, tylko potwierdzają, że nie będzie tu zbyt spokojnie. A jakby tego było
mało, Dawidowi i Larisie towarzyszy dziwny ptak starający się uporczywie
zwrócić na siebie ich uwagę…
Zacznę może od tego, że chociaż „Pieśń szamana”
jest pozycją przeznaczoną dla nieco starszych dzieci (wiek 9+), nie jestem do
końca przekonany czy dałbym ją najmłodszym do czytania. Oczywiście każdy, kto
czyta dzieła skandynawskich autorów przeznaczone dla tej grupy wiekowej
doskonale wie, że zawierają one wiele kontrowersyjnych elementów. Tu
najbardziej w oczy rzuca się scena, kiedy Larisa rozbiera się do naga, wskakuje
do wody, Dawid robi to samo, zaczyna się do niej przytulać, obejmować ją… Brzmi
jak coś dla dzieci czy też młodszej młodzieży? Owszem, bohaterowie mają po 13
lat, hormony w nich buzują, ale…
Abstrahując jednak od tego, „Pieśń szamana” to
znakomita, dobrze napisana, prawdziwa i wciągająca historia
przygodowo-sensacyjna. Przyjemnie dla oka zilustrowana, bardzo ładnie wydana,
dość prosta pod względem stylu, ale treściwa i na pewno nie infantylna. Poza
tym, jak na dobrą serię dla dzieci przystało, choć to już czwarty tom (żałuję,
że nie czytałem poprzednich trzech i mam nadzieję, że to nadrobię w najbliższym
czasie), da się go czytać bez znajomości pozostałych części i nic przy tym nie
tracić. Dlatego polecam bardzo gorąco – naprawdę warto!
Komentarze
Prześlij komentarz