My Little Pony: Przyjaźń to magia, tom 1 - Katie Cook, Andy Price

PONY COMICS


Słynne serialowe kucyki przybywają w komiksowej formie, z charakterystycznym dla siebie humorem i wdziękiem stawiając czoło złu!


Sweetie Belle, Aple Bloom i Scootalu marzą o zdobyciu znaczków, które określiłyby ich moce. Nocna pomoc w zoo może się okazać taką szansą, ale napotykają nieprzewidziane trudności. Wróg zakaża ich a na ulicach Ponyville pojawiają się podmieńce. Reszta kucyków, pozbawiona wsparcia ze strony księżniczki, staje do boju z Królową Chrysalis, która właśnie powróciła…


Jak skończy się ta przygoda? Teraz mogą się o tym przekonać także polscy czytelnicy. A fani komiksu wziąć do rąk album, który stał się swoistym fenomenem, odnosząc wręcz oszałamiający sukces. Kto interesuje się tym medium wie, że w rocznych zestawieniach ilości sprzedanych egzemplarzy, w pierwszej setce nie ma raczej szans znaleźć się coś spoza głównego nurtu - dwóch gigantów, Marvela i DC. Podobnie było też w roku 2012, ale na liście znalazły się dwa wyjątki, jeden z nich zaś nosił tytuł: „My Little Pony: Przyjaźń to magia, cz. I.” Spektakularny wyczyn, prawda?


Abstrahując od tego, jaki jest jednak sam komiks? Uroczo słodki i zabawny, to pierwsze co ciśnie mi się na usta. Prosty, acz skuteczny scenariusz, charakterystyczne postacie i fabuła, jakiej oczekują fani, to kolejne składowe gwarantujące zawsze dobrze sprawdzającą się rozrywkę. Rozrywkę głównie dla młodszych, ale i dorosłym dostarczającą wiele zabawy, jeśli nadal pamiętają jak to jest być dzieckiem. A tych na pewno nie brak, nawet jeśli nic chcą się do tego zbytnio przyznać.


Rysunki, temat osobny, ale równie co treść ważny, w tym wypadku są naprawdę przyjemne dla oka. Kreska prosta, acz skuteczna, urzeka w momentach, kiedy autor operuje światłocieniem albo w sekwencjach wtrąceń. Uzupełniona o fajną paletę barw (która znakomicie prezentuje się szczególnie we wspomnianych już wtrąceniach, gdzie wygląda jak ręcznie malowana) i świetną okładkę Amandy Conner, podparta znakomitym wydaniem…


Jednym słowem warto kupić dzieciom, młodszemu rodzeństwu itp. i zajrzeć przy tym samemu. 

Komentarze