Amazing Spider-Man Vol 4 #1 - Worldwide - Peter David, Christos Gage, Dan Slott i inni


CAŁY ŚWIAT SPIDER-MANA


Kiedy ten zeszyt miał swoją premierę, „Tajne wojny” ciągle jeszcze trwały, a jednak twórcy marvelowskich serii postanowili pokazać już jakie życia wiodą bohaterowie po ich zakończeniu. Bo i po co czekać, skoro każdy wie, że potentat komiksowy nie zarżnie żadnej z tych znoszących złote jajka kur a zniszczenie wszechświatów tak czy inaczej odwróci. Jak w tej nowej sytuacji odnajduje się najpopularniejszy heros działający pod szyldem „M”?


Zaskakująco dobrze. Smartfon na rękę produkcji Parker Industries, który podbija świat? Jest! Placówki Parker Industries prężnie działające w najróżniejszych krajach? Są! Czegoś brakuje? Nowego wroga? Jest Zodiak! No to zaczynamy!


Nowości w życiu Petera jest jednak więcej. Fundacja wujka Bena czy starania o to, by świat stał się miejscem, które naprawdę warte będzie ratowania stanowią prawdziwe priorytety. Jakby na dalszy plan schodzi tym razem walka z bardziej klasycznym dla serii złem. Kolejnym aspektem zaprzątającym głowę Parkera staje się wykradzenie technologii z jego firmy, a co za tym idzie – podejrzeniem o istnieniu wśród załogi zdrajcy. Następnym przełomowym momentem staje się ślub Maxa, dawnego szefa Petera z Horizon Labs. Podyktowany polityką poprawności wątek sprawia, że Max bierze ślub gejowski. Dodajcie do tego fakt, że mamy nowego człowieka kryjącego się pod pajęczą maską i dostaniecie…


Właśnie, problem z tym komiksem jest spory. Usilne starania zrobienia rewolucji wypadają blado, a same wątki albo nieprzekonująco (ślub, czy przeniesienie akcji do Szanghaju) albo powtórkowo. Najciekawszym okazać by się mogło sięgnięcie do tematu zła na świecie i tego, czy warto taki świat bronić. Niestety to też już było, Mark Millar doskonale ugryzł ten temat w „Authority: Narodziny”, Slott zrobił to nawet nie poprawnie, sztampowo i nadmieniając jedynie. Bez wyczucia tematu, jak i cały ten komks. Aż dziwne, że ten sam człowiek dopiero co stworzył tak udane „Renew Your Vows”. Z drugiej strony to jak marnie skończył trzeci volume Spider-Mana aż za dobrze obrazuje czego można się było spodziewać. A niestety wszystkie obawy się spełniły. Dodajcie do tego zmianę charakteru Petera jako swoistą kropkę nad „i” i otrzymacie to, w jaką stronę zmierza ta opowieść.


Bardzo przeciętny i dziwnie niespójny scenariusz, nie ocalony nawet całkiem niezłym zakończeniem, uzyskał też jedynie mocno poprawną oprawę graficzną. Camnucoli nigdy nie należał do moich ulubieńców, chociaż nie raził w oczy. Tu, dzięki tuszowi i bardziej rozbudowanej palecie barw wypadł nieźle, ale bez rewelacji.


Co ciekawe na tym tle naprawdę dobrze prezentuje się natomiast pięć dodatkowych komiksów wprowadzających nas w nową erę Spidera 2099, Silk, Spider-Woman, Web Warriors i Ultimate Spdier-Mana, który teraz na łamach Amazing rozwijać ma wątki z „Renew…”.


Wszystko to jednak JUŻ BYŁO. Co z tego, że Spider-Man 2099 ma kryzys tożsamości, bo za bardzo upodobnił się w zachowaniu do tych, których tępi, Spider-Woman jest w ciąży a Wojownicy Sieci trafiają do siedemnastego wieku? Nawet najlepszy z tych wszystkich wątek, a mianowicie co spotkało rodziców Silk, trąci powtórkowością. Mam wrażenie, że Slott się wypalił, potrzeba zmiany warty by wprowadzić serię w nowe czasy. Dodanie gadżetów i zwiększenie zasięgu na globalny tego nie zrobi. Slott jest niezłym scenarzystą, miewa swoje momenty, ba!, „Superior Spider-Manem” odświeżył nieco formułę, ale przede wszystkim jest typowym scenarzystą-wyrobnikiem hurtowo produkującym historie. Czy to źle? Nie, ale trzeba też wiedzieć kiedy odejść i ustąpić miejsca komuś kto będzie wiedział jak zrobić to lepiej. Niestety sam Marvel chyba ma spory problem z autorami, bowiem od dekady niemal brak wśród nich kogoś (może poza Bendisem i sporadycznie pojawiającym się w ich ekipie Millarem), kto wybiłby się ponad bezpieczną mam wrażenie przeciętność.

Komentarze