Mechaniczny (Wojny alchemiczne 1) - Ian Tregillis


NAKRĘCANA DUSZA


Sztuczna inteligencja, która się buntuje to motyw znany w literaturze (a więc przy okazji w kinie, komiksie i innych mediach) od dawna, czy można więc napisać w jego ramach jeszcze coś intrygującego? Ian Tregililis postanowił podejść do tej kwestii z innej nieco strony, zabierając nas do świata, w którym clockwork punk zbiega się z filozofującą opowieścią z gatunku alternate history.


Historia ludzkości potoczyła się zupełnie inaczej, kiedy w XVII wieku Christian Huygens, holenderski naukowiec i zegarmistrz, wynalazł coś, co zyskało nazwę klakiera. Czymże ów twór był? Wyprodukowany z mosiądzu, napędzanym siłą mechanizmów zegarowych i alchemii pomocnikiem. Myślącym bytem mechanicznym, który miał służyć człowiekowi. Za sprawą klakierów Holandia zwyciężyła wyścig zbrojeń, stając się supermocarstwem i krajem rządzącym Europą.

Trzy wieki po tych wydarzeniach klakierzy są nieodzowną częścią codziennego życia w Królestwie Niderlandów. Właściwie stanowią swoistą społeczność niewolników, związanych ze swymi panami za pomocą geas, które wykonywanie rozkazów wymusza cierpieniem pojawiającym się w chwili choćby zwlekania w obowiązkach. Jednakże pośród mechanicznych „ludzi” krążą plotki, krążą opowieści. Czy możliwe jest by klakierzy byli czymś więcej, niż tylko mechanizmami? Czy, jak uważa Francja, która jako jedyna buntuje się przeciw Królestwu, wbrew stworzeniu przez człowieka, mogą być istotami żywymi, które powinny mieć swoje prawa? Pewnego dnia jeden z klakierów, Jax, staje się świadkiem publicznej egzekucji zbuntowanego klakiera, który – na co wszystko wskazuje – uzyskał wolność i możliwość decydowania o sobie. Czy tak jest w rzeczywistości, czy też może stał się jedynie narzędziem wroga, jak przekonują władcy? Ostatnie słowa zabijanego są bardzo wymowne: „Zegarmistrzowie kłamią”. Od tej chwili Jax wkracza na niebezpieczną ścieżkę…


Pierwszy tom „Wojen alchemicznych” to kawał znakomitej lektury dla fanów niegłupiej fantastyki i steampunkowych klimatów. Pomysł wyjściowy nie jest może zbyt odkrywczy, eksploatowany był w końcu od wieków przez pisarzy – zaczynając od dawnych legend (choćby Golem) przez „Frankensteina” po powieści Asimova – nie mniej dobra jakość wykonania i ciekawe poprowadzenie akcji gwarantują czytelnikom dobrą zabawę. Co tutaj się znajduje, domyślić się łatwo. Dużo akcji, filozoficzne pytania o naturę człowieka i to, co o człowieczeństwie decyduje, intrygujące zagadki i walka jednostki z ciemiężycielem. Uniwersalna walka o tożsamość, wolność i władzę nad samym sobą. W powieści pobrzmiewają także echa polityczno-historyczne, ale nie bójcie się, każdy, kto chciałby sięgnąć po „Mechanicznego” jako po książkę stricte rozrywkową także się nie zawiedzie – filozofia nie jest tutaj nachalna, a dynamika akcji i struktura całości dodają powieści lekkości.


Mniej lekki jest jednak styl. Ian Tregillis zagłębia się w techniczne (i quasi techniczne) szczegóły i nazewnictwo (w tym wypadku trzeba docenić pracę tłumacza, bo wybrnął z tego trudnego zadania znakomicie), a w jego pisarstwie nie brak ozdobników i porównań. Ale taki styl pasuje właśnie do tej historii.


Omawiając jednak „Wojny alchemiczne” nie można nie wspomnieć także o wydaniu. Rewelacyjna ilustracja na okładce, oprawa bardzo przyjemna w dotyku, wnętrze również pokazuje się od świetnej strony, bo i dobry papier, i miłe dla oka ozdobniki na stronach. Trzeba przyznać, że SQN stara się pod tym względem, a pozycje wydawane pod szyldem Imaginatio prezentują się bardzo ciekawie.


Polecam i czekam na kolejne podobne publikacje.

Komentarze