Zielone martensy - Joanna Jagiełło


FELIKS, OPTA I WIKA


Kiedy zapoznałem się z opisem tej powieści, pomyślałem, że ktoś postanowił stworzyć kopię serii „Felix, Net i Nika” z tym, że pozbawioną elementów fantastyki. Główny bohater nazywa się Feliks, a jego przyjaciółką jest rudowłosa dziewczyna w martensach. Brzmi znajomo? A jednak Joanna Jagiełło zasiała na tym gruncie ziarno, z którego wyrosła niesamowita powieść o nastolatkach, ich problemach i uczuciach.


Feliks ma czternaście lat i nie należy do najpopularniejszych uczniów. Outsider, który ze względu na mizerny stan sił fizycznych nie znosi sportu, przez rówieśników uznawany jest za mięczaka. Nie chce być taki, jak inni, wszelkie rywalizacje uważa za głupotę, a wolny czas woli spędzić z książką w ręku lub na spacerze. Niestety „czas wolny” to dość abstrakcyjne pojęcie, kiedy ma się pracującą za granicą matkę pielęgniarkę, młodszą o cztery lata wiecznie narzekającą siostrę i babcię, której stan zdrowia zaczyna się niebezpiecznie pogarszać. I nagle pewnego dnia poznaje ją. Opta, jak każe na siebie mówić, Otylia, jak nazwali ją rodzice (co przez rówieśników zostało szybko zinterpretowane jako Otyła, szczególnie, że dziewczyna ma nieco nadwagi) wydaje się inna, niż reszta dzieci w szkole. Po pierwsze jest chętna z nim rozmawiać. Po drugie jest w niej coś takiego, że nie potrafi nie być przy niej rozbrajająco szczery. A po trzecie jest outsiderką, jak on sam. Chora na astmę, kolorowo ubierająca się dziewczyna w zielonych martensach nie przejmuje się ani tym, że ma kilka kilogramów za dużo, ani traktowaniem ze strony niektórych rówieśników. To spotkanie będzie brzemienne w skutkach, odmieniając życie obojga nie do poznania…


Ta książka jest urocza, mądra, znakomicie napisana i czyta się ją po prostu jednym tchem. Najważniejsze są w niej jednak niesamowite emocje towarzyszące lekturze, dzięki którym po prostu wpada się z literacki świat i życie trójki głównych bohaterów, Feliksa, Wiki i Opty, z perspektywy których poznajemy wydarzenia. A jest to życie naprawdę intrygujące, zwyczajne, a jednak fascynujące.


Co warto nadmienić „Zielone martensy” to nie naiwna, infantylna opowiastka dla młodych, ale realistyczna i bardzo prawdziwa historia z ludzkimi bohaterami. Nie brak jej dojrzałości, nie stroni od trudnych tematów, a także oferuje solidną porcję nadziei i pocieszenia. Oraz, oczywiście, płynący z całości morał. Jednym słowem literatura idealna dla wszystkich nierozumianych outsiderów, którzy czują się, jakby nie pasowali do szkoły, świata i wypełniających go ludzi. Pamiętajcie, że gdzieś tam są osoby takie, jak Wy. I są też książki, które opowiadają o nich właśnie. O Was. „Zielone martensy” to taka właśnie pozycja – i to jedna z najlepszych w swoim gatunku. Dlatego polecam bardzo gorąco.

Komentarze