Mroczna Wieża #1: Roland - Stephen King


WSPANIAŁY POCZĄTEK PODRÓŻY


Kiedy do kin wchodzi jakaś wysokobudżetowa produkcja oparta na książce, wśród wydawniczych nowości z miejsca pojawiają się wznowienia pierwowzoru czy tytuły okolicznościowe. Nie inaczej jest w przypadku „Mrocznej Wieży”, opus magnum Stephena Kinga, które podbija właśnie duże ekrany. I chociaż film spotkał się z bardzo chłodnym przyjęciem zarówno miłośników sagi, jak i nowych widzów, powieściowy pierwowzór wciąż zachwyca, rozpala wyobraźnię i porywa, a jego najnowsze wydanie wzbogacone zostało o opowiadanie, które dotychczas dostępne było tylko w zbiorach krótkich form – „Wszystko jest względne” czy „Legendy”.


Ostatni rewolwerowiec o imieniu Roland ściga przez pustynię tajemniczego Człowieka w Czerni. Świat, który obaj przemierzają, jest światem zniszczonym, ale nie tylko przez upał i suszę – tu wydarzyło się coś innego, coś co zdewastowało wszystko, jednak nikt już nie zwraca na to uwagi. Nawet Roland, który widzi tylko jeden, jedyny cel – Mroczną Wieżę. Czym właściwie ona jest ani gdzie się znajduje, tego rewolwerowiec nie wie, ale ma nadzieję, że Człowiek w Czerni wskaże mu właściwą drogę. Zanim jednak dojdzie do ich konfrontacji, na bohatera czeka wiele niebezpieczeństw, przygód i sekretów, które skrywa przeszłość, teraźniejszość i przyszłość…


Chociaż Stephen King w swojej karierze napisał ponad 50 powieści, kilka książek z gatunku literatury faktu i blisko 200 opowiadań i nowel (oraz poematy i scenariusze filmów, seriali i komiksów), to właśnie ośmiotomową „Mroczną Wieżę” uważa za swoje opus magnum. I nie ma co się dziwić – ta epicka saga łączy w sobie wątki z niemal wszystkich dzieł autora, a w dalszych tomach także on sam staje się jedną z ważniejszych postaci wykreowanego świata. Zanim jednak opowieść dotrze do tego momentu, czytelników czeka długa droga, która zaczyna się właśnie tą znakomitą powieścią.


Co jest w niej takiego dobrego? Właściwie wszystko, od fabuły inspirowanej poematem Roberta Browninga „Sir Roland pod Mroczną Wieżą stanął” z 1855 roku i „Władcą pierścieni” J.R.R. Tolkiena, po wykonanie: King nie rozwleka tu akcji ani opisów, całość czyta się więc szybko i przyjemnie, a brudny klimat historii intryguje podobnie, jak stawiane przez autora i bohaterów pytania. Ciekawe wypad także sam mariaż gatunkowy, mamy tu bowiem i Scienc Fiction, i fantasy, i western, i powieść drogi, przygodowe postapo a wreszcie nieodzowny dla pisarza horror – co najlepiej widać w dołączonym opowiadaniu, „Siostrzyczki z Elurii”. I chociaż „Rolanda” trudno jest traktować inaczej niż jako wprowadzenie do właściwej opowieści, która zacznie się od drugiego tomu, jest to wprowadzenie naprawdę znakomita. Porywające, wciągające, emocjonujące… Można by długo wymieniać, ale po co. Przekonajcie się o tym sami, jeśli lubicie twórczość Kinga albo po prostu dobrą, postmodernistyczną fantastykę, będziecie bardzo zadowoleni.

Komentarze