BEZ
NADZIEI
Po
pierwszym całkiem udanym tomie, „Głębia”, kolokwialnie mówiąc,
zaczyna rozkręcać się coraz bardziej. Co za tym idzie, całość
staje się także coraz lepsza, a tom drugi czyta się właściwie
jednych tchem. O wiele lepiej, niż chociażby niektóre tomy
„Uncanny Avengers” pisane przez tego samego scenarzystę.
W
świecie, w którym nie ma nadziei, a ludzkość stoi na krawędzi
zagłady, są takie miejsca, gdzie nawet cień wiary w zmiany i
lepsze jutro uważany jest za zbrodnię, a piękno i sztuka karane są
śmiercią. To właśnie tu żyje młoda artystka, kochanka Minister
ścigającej wszelkie przejawy samodzielnego, artystycznego myślenia.
Dla niej życie bez piękna jest nic niewarte, dla jej ukochanej
służba stała się czymś ważniejszym, niż miłość. Czy
zwycięży nadzieja, czy ci którzy z nią walczą?
Tymczasem
Stel Caine i dwójka jej towarzyszy po wyrwaniu się z Polumy
kontynuują podróż by wypełnić swoją misję. Kobieta chce jako
pierwszy człowiek od tysięcy lat wydostać się na powierzchnię
planety by odnaleźć sondę, która wskaże świat nadający się do
zamieszkania. Nadal jednak to w głębinach oceanów czekają na nich
problemy, z którymi muszą się uporać. Pierwszym z nich jest
uczucie straty i coraz bardziej oddalająca się nadzieja. Stel
straciła wszystkich, których kochała, jej wieczny optymizm zaczął
gasnąć, teraz na dodatek na jaw wychodzi prawda skrywana przez
jednego z jej towarzyszy, która powoduje rozłam w drużynie. A to
zaledwie początek trudności, jakim przyjdzie stawić im czoła
zanim wydostaną się na powierzchnię. O ile w ogóle będą w
stanie to zrobić…
Jeśli
chodzi o komiksy w tematyce postapo, gdzie Ziemia z powodu
„przegrzania” stała się niezdolna do życia, pierwszy tom
„Pielgrzyma” Gartha Ennisa nadal pozostaje moją ulubioną
lekturą. Ale „Głębia” wcale nie jest daleko w tyle, i to nie
dlatego, że większość podobnych opowieści, nawet jeśli chodzi o
literaturę, prezentuje taki poziom, że nawet nie jestem w stanie
wymienić ich z tytułów. Seria Remendera to po prostu kawał
dobrego komiksu, mającego swój klimat i charakter.
Czy
scenarzysta należy do moich ulubionych twórców? Niekoniecznie, jak
wspominałem z „Uncanny Avengers” różnie to bywało, choć miał
kilka świetnych zeszytów w ich ramach. Z drugiej strony pisany
przez niego „Venom” był naprawdę dobry. I dobra jest też
„Głębia”. Depresyjny z natury scenarzysta stworzył pełną
optymizmu postać osadzoną w świecie, gdzie na podobne uczucia nie
powinno być miejsca. Postać, która łamie się, upada, ale ciągle
stara się podnieść. Nie zawsze ją rozumiem, to prawda, nie zawsze
też się z nią zgadzam, niemniej lubię ją. I kibicuję jej w
samobójczej misji, jakiej się podjęła.
Graficznie
„Głębia” też nie zawodzi. Balansujące na granicy szkicu
rysunki Grega Tocchinigo, uzupełnione o dość intensywnie kolorowe,
często oniryczne barwy, dobrze pasują do całości. Może sam ich
opis brzmi, jakbyśmy mieli do czynienia z czymś eksperymentalnym,
ale wszystko to świetnie zrywa się z fabułą i samo w sobie także
wygląda naprawdę znakomicie. Jeśli zatem lubicie Science Fiction,
a w szczególności postapo, „Głębia” zdecydowanie Wam się
spodoba – tak graficznie, jak i fabularnie, a to przecież
najważniejsze.
Gdyby nie to że nie jestem fanką komiksów i wolę mangi to bym po to sięgneła. Ale pewnie podeślę Lubemu bo on jest fanem komiksów :D
OdpowiedzUsuńPodrugiejstronieokładki