ZACZYNA
SIĘ ODLICZANIE DO „ZEGARA ZAGŁADY”
Jak widzicie po moich recenzjach,
regularnie sięgam po wszystkie serie z Batmanem wydawanie w ramach Odrodzenia
DC. Na żaden jednak komiks z tym bohaterem nie czekałem tak bardzo i w żadnym
nie pokładałem takich nadziei, jak w "Batman/Flash" właśnie. Dlaczego? Bo to właśnie tu,
twórcy po długim czasie powracają do wątku zaczętego na łamach albumu „Uniwersum
DC – Odrodzenie” z przypinką, znaną doskonale każdemu miłośnikowi "Strażników".
Co jednocześnie prowadzi do wielkiego odliczania do eventu „Zegar zagłady” i powrotu
tych bohaterów do uniwersum po ponad trzydziestu latach od czasu gdy pojawili
się w rewolucyjnej serii Alana Moore'a (oczywiście jeśli nie liczyć serii
prequeli sprzed kilku lat). Jest to więc nie lada wydarzenie, które zresztą
wciąż trwa w DC, a na dobre zaczyna się właśnie w tym, jakże udanym albumie.
Coś się wydarzyło. Kiedy Flash
zmienił rzeczywistość, a potem starał się przywrócić ją na właściwe tory, jakaś
nieznana siła interweniowała i odmieniła wszystko, kradnąc dekadę życia
bohaterom DC. Herosi znów stali się młodsi, wiele wydarzeń z ich życia nie
nastąpiło, wiele się zmieniło. Jest tylko jeden trop, który może pomóc
rozwikłać tą zagadkę, a jest nim tajemnicza,, zakrwawiona przypinka
przedstawiająca uśmiechniętą, żółtą buźkę. Znalazł ją Batman, ale rodzi ona
więcej pytań, niż odpowiedzi, a co gorsza sprowadza niebezpieczeństwo. Jest
bowiem istotna nie tylko dla naszego świata, a Odwrotny Flash gotów jest na
wszystko, byle tylko ją zdobyć. Na Mrocznego Rycerza i Flasha czeka jedno z
największych wyzwań w ich dotychczasowej karierze, mogące ujawnić kto skrywa
się za kurtyną uniwersum DC…
Chyba nawet sam Alan Moore, tworząc
w połowie lat 80. XX wieku „Strażników”, nie miał pojęcia, że jego bohaterowie
jeszcze kiedyś powrócą. Owszem, przez lata mówiło się o kontynuacji tego
dzieła, ale pozostawała ona jedynie w fazie marzeń czytelników i twórców, a nie
realnym projektem. W końcu, kiedy Moore zabierał się za tę opowieść, wydawca
nie pozwolił mu nawet na użycie znanych już bohaterów – artysta bowiem zmieniłby
ich oblicze w taki sposób, że nie nadawaliby się już więcej do publikacji. A
przynajmniej tak wówczas sądzono, czas pokazał jednak co innego, a DC obecnie
na powrocie Strażników zbudowało jeden z największych eventów w swoich
dziejach. Czy będzie on równie udany, co oryginalne komiksy? Na pewno nie,
Moore stworzył bowiem najlepszą, najbardziej przełomową i ambitną opowieść
superbohaterską w historii, jego kontynuatorzy zaś stawiają głównie na
rozrywkę, ale serwują nam ją naprawdę w dobrym stylu.
Oczywiście trudno jest się w tym
momencie wypowiadać o całości, ale „Przypinka” nie zawodzi. Nie osiąga co
prawda poziomu choćby zbliżonego do „Strażników”, ale nikt nawet nie próbował
chyba o tym marzyć. W ręce czytelników trafia jednak naprawdę znakomity album i
przy okazji jedna z najlepszych historii o Batmanie wydanych w ramach
„Odrodzenia”. Jest klimat, jest akcja, jest tajemnica i kilka odpowiedzi na
nękające fanów pytania także się znalazło. Całość świetnie też wprowadza do
nadchodzących wydarzeń, jednocześnie dobrze kontynuując to, co otrzymaliśmy do
tej pory.
Do tego dochodzi też znakomita
szata graficzna, realistyczna i przyjemna dla oka, dobry kolor i równie dobre
wydanie – z planszą ze zmieniającymi się okładkami włącznie. Aż szkoda, że
album nie jest grubszy (ot ledwie sto stron), ale lepiej, że autorzy skupili
się na zaserwowaniu nam naprawdę świetnej historii, zamiast rozwlekać ją i
zatracać to, co dobre. Miłośnicy Batmana, Flasha i w ogóle uniwersum DC powinni sięgnąć. To kawał dobrej roboty, rozrywkowej,
ale stojącej na wysokim poziomie.
Komentarze
Prześlij komentarz