DLACZEGO
JESTEM TYM, KIM JESTEM?
Chociaż rewelacyjny „Kształt
twojego głosu” dobiegł już końca, wydawnictwo Kotori zadbało o to, by miłośnicy
twórczości Yishitoki Oimy nie byli zawiedzeni. I tak oto w ręce polskich czytelników
trafiło jej kolejne dzieło, „Ku twej wieczności”. Co prawda nie jest to komiks tak
rewelacyjny, jak poprzednia praca mangaczki, jednak wciąż dostarczająca
świetnej rozrywki, solidnej dawki wzruszeń i intrygujących scen.
Dlaczego jestem tym, kim jestem? Niesio
to dziwne stworzenie, które pojawiło się na naszym świecie i potrafi upodobnić
się właściwie do wszystkiego, z czym się zetknie. Tracąc kolejnych towarzyszy i
przyjmując na pewien czas ich formę, uczy się ludzi, ich zwyczajów i świata, w
którym żyją. I staje się niejednokrotnie ich przyjacielem i pomocnikiem.
Teraz, po starciu z tajemniczym wrogiem,
poznaje kolejną osobę. Tym razem jest to nietypowy chłopiec, noszący maskę i
sam siebie uważający za potwora. Ich spotkanie ma wpływ na życie obu i prowadzi
Niesia do opanowania nowych umiejętności. Ale co to będzie dla niego znaczyło?
I jakie jeszcze wydarzenia, niebezpieczeństwa i przede wszystkim ludzie,
czekają na jego drodze?
Mangi Yoshitoki Oimy swoją
niezwykłą siłę zawdzięczają emocjom, jakie wywołują. Wśród nich oczywiście
najważniejsze są wzruszenia – na to stawiała autorka w „Kształcie twojego
głosu” i to samo, choć w mniejszym stopniu, znajdziecie także w „Ku twej
wieczności”. Na tym jednak nie koniec, bo inne elementy, jak wyobcowani
bohaterowie, słodkie dziecięce postacie, odnajdywanie się w obcym sobie świecie
itd., itd. także zostały zachowane.
Ale mangaczka nie poprzestała na
powieleniu tego, co w jej wcześniejszej serii było najlepsze. Zmieniła klimat
całości, porzucając realia współczesnej szkoły, na rzecz bliżej nieokreślonej
fantastyki, która równie dobrze może przynależeć do fantasy, co i postapo.
Wprowadziła tu więcej akcji, wiele zagrożeń i przede wszystkim inaczej
rozłożyła akcenty. Na pierwszy plan nie wysuwają się więc emocje, a tajemnice,
które ciągle obecne są na łamach serii, nawet jeśli wydają się znikać pod
natłokiem akcji i relacji Niesia z kolejnymi bohaterami, co lepiej pasuje do
tej opowieści i świadczy o dobrym wyczuciu formy przez autorkę.
To, co się nie zmieniło, to szata
graficzna. Ilustracje Oimy wciąż są dość jasne, pozbawione nadmiaru czerni i
rastrów, za to bardzo szczegółowe, realistycznie oddające tła i budujące
niesamowity nastrój. Kreska, jaką operuje autorka, jest czysta i precyzyjna,
jednocześnie łączy w sobie typowo mangową stylistykę z grubymi liniami,
nadającymi całości mocnych akcentów.
Wszystko to składa się na świetną,
wartą polecenia serię. Każdy, kto lubi dobre fantasy (lub postapo) albo
przesycone emocjami historie, będzie zadowolony. Ja jestem i czekam na więcej.
Komentarze
Prześlij komentarz