Yotsuba! #5 - Kiyohiko Azuma

JAK ARALKA


Najzabawniejsza bohaterka od czasów Aralki powraca! Jeśli myśleliście, że w poprzednich czterech tomach jej potencjał się wyczerpał, to nic bardziej mylnego. Piąty udowadnia, że mała Yotsuba ma w sobie tyle energii, co jakże nietypowych pomysłów, a jej otoczenie – choć czyni to raczej nieświadomie – nie zamierza zostać za nią w tyle. Gotowi na kolejne opowieści, które rozśmieszą Was niemal do łez, wplatając w to całkiem niegłupie, pełne uroku historie?


Chyba nie ma drugiej takiej dziewczynki, jak Yotsuba. O świecie wie niewiele, a wszystko, co stanie na jej drodze, pojmowane jest w sposób, który niejednemu każe podrapać się w głowę. Ale to dziecko już takie jest i z każdej najdrobniejszej sprawy potrafi zrobić aferę, a najbardziej codzienną sytuację zmienia w przygodę.

Tym razem jednak wszystko zaczyna się bardzo niecodziennie, bo oto Yotsuba u Eny trafia na robota! Takiego dużego i ruszającego się, więc to nie może być nic zwyczajnego. Ale jaką tajemnicę skrywa ten nowy, nieoczekiwany przyjaciel? Potem dziewczynka zabiera się za pomaganie w domu, tylko po to by przekonać się jak niebezpieczne mogą być prysznic czy kołdry! Później Yotsuba wybiera się odkrywać gwiazdy, a na koniec ją i bliskich czeka wyjazd nad morze! A to tylko część tego, co wydarzy się na stronach tego tomiku…


A jest to tomik naprawdę znakomity, wciągający, poprawiający humor i autentycznie urzekający. Zaczyna się mocno, rozbawiając do tego stopnia, że nie sposób czytać całości bez wybuchania śmiechem (szczególnie w rozbrajającej scenie gdy dorosły kłóci się z dzieckiem). Potem fabuła nieco zwalnia tempa, staje się bardziej spokojna i skupiona na obyczajowej warstwie całości, ale to tylko dodaje całości mocy. Zresztą nawet w najspokojniejszych momentach nie brakuje żartów i zaskoczeń, połączonych z wciągającą lekkością.


Jednocześnie całość ma w sobie dużo prawdziwości i całkiem udanego klimatu. Takiej sielskiej, choć dalekiej od braku problemów egzystencji, niby w mieście (które dla Yotsuby jest czymś, z czym wcześniej się nie zetknęła) a jednak pozbawionym zgiełku i wyścigu szczurów. A przynajmniej pozbawionym ich w znacznym stopniu. Duża w tym zasługa zarówno scenariusza, jak i znakomicie pasujących do niego ilustracji. Rysunki są co prawda dość proste, ale zarazem pełne detali, które najlepiej widać w tłach. Zresztą z tomu na tom ilustracje stają się coraz bardziej dopracowane i szczegółowe, co tym bardziej należy zaliczyć „Yotsubie!” na plus.


Wszystko to razem wzięte składa się na jedną z najlepszych mang komediowych, jakie w życiu czytałem. Mangę do pośmiania i zadumy, w sam raz dla czytelników w różnym wieku. Ja ze swej strony gorąco polecam.


A gdybyście chcieli nabyć „Yotsubę!” znajdziecie ją tutaj:






Komentarze