SUPERHERO SCIENCE FICTION
Brandon Sanderson to jeden z
najpopularniejszych i najbardziej cenionych współczesnych pisarzy science
fiction. Oceniając go jednak po tej powieści trudno z jego wybitnością się
zgodzić, bo „Stalowe serce” to nic innego, jak jedynie niezła, stricte
rozrywkowa lektura, bardziej młodzieżowa na dodatek, niż dorosła. Mimo to,
nadal czyta się ją przyjemnie, a przede wszystkim szybko, nie nudzi i nawet
jeśli nie powala na kolana, czytelnik lubiący niezobowiącujące SF na pewno nie
będzie żałował czasu spędzonego nad tą powieścią.
Fabuła całości jest stosunkowo
prosta. Oto dochodzi do wydarzenia, które zmienia wszystko. Calamity, impuls,
doprowadza do sytuacji, w której ludzie ulegają swoistej przemianie. W co? W
posiadaczy niezwykłych mocy, którzy zostają nazwani mianem Epików. Czyżby
ludzkość czekał teraz piękny rozkwit, zażegnanie wojen i rozwiązanie nękających
ich od dawna problemów? Nic bardziej mylnego, jak powszechnie wiadomo, im
większa władza, tym bardziej deprawuje, a to co dostali Epicy deprawuje ich o
wiele bardziej, niż można by sądzić i sprawia, że łakną coraz więcej władzy. Nie
chcą pomagać ludziom, chcą nimi rządzić, złamać ich, zmienić w swoje
marionetki. I nikt nie może ich powstrzymać. Ale czy na pewno nikt? W
niegdysiejszym Chicago istnienie grupa Mścicieli, którzy chcą obalić tutejszego
Imperatora, Stalowe Serce. Jak jednak mogą powstrzymać istotę, która włada nie
tylko ogromną siłą, ale także i żywiołami?
Komiks i książki niezbyt się lubią. O
ile jeszcze historie obrazkowe oparte na powieściach są często udane, o tyle
zarówno powieściowe adaptacje komiksów, dzieła rozwijające ich uniwersum na
prozatorskim gruncie czy też literatura próbująca odtwarzać komiksowe motywy i
schematy nie wypada tak dobrze. Niezłe były próby George’a R.R. Martina, ale i
jemu nie udało się to idealnie. I idealnie nie wychodzi to także Sandersonowi.
W przypadku obu autorów jednak mamy do czynienia z całkiem udaną rozrywką.
Lekką, szybką i przyjemną w odbiorze. Skupioną na akcji, nie na psychologii czy
kreowaniu świata.
W „Stalowym sercu” wszystko jest
proste, od samych wydarzeń, przez opisy, które ograniczone zostały do
niezbędnego minimum, na samych bohaterach skończywszy. Powieść ma być przede
wszystkim dynamiczna, spektakularna i poprowadzona w szybkim tempie i dokładnie
taka jest. Jednych takie podejście zachwyci, innych może rozczarować. Ja od fantastyki
oczekuję najczęściej przesłania i głębi, bo zawsze była nośnikiem przestróg,
idei i krytyki politycznej czy historycznej. Tu dostałem tylko rozrywkę, którą
pochłonąłem miło, acz bezrefleksyjnie, niemniej nie mogę narzekać. Dobra
rozrywka też jest w cenie, a akurat takiej właśnie dostarcza nam „Stalowe
serce”. I to na dobrym poziomie.
Miłośnikom lekkiej fantastyki
bardziej dla young adult niż dorosłej śmiało mogę całość polecić. Podobnie jak
tym, którzy chcieliby powieści w klimatach superhero. Gdyby cała ta opowieść
była scenariuszem komiksu napisanym prze Marka Millara wypadłaby dużo lepiej,
ale i tak nie jest źle i możecie bez obaw sięgnąć po „Stalowe serce”.
Komentarze
Prześlij komentarz