POCZĄTEK PRZYGÓD YAKARIEGO
Wydawnictwo Egmont od początków
istnienia Klubu Świata Komiksu odświeżało nam klasykę komiksu europejskiego i
choć minęło już dwadzieścia lat, nic na tym polu się nie zmieniło. Tym razem
padło na serię „Yakari”, która w Polsce znana jest od blisko trzech dekad, choć
ilość wydanych dotychczas albumów nie jest zbyt imponująca. Na szczęście Egmont
zamierza nie tylko wznowić je wszystkie, ale też i kontynuować całość. A pisze
na szczęście, bo to kolejny znakomity tytuł dla małych i dużych, po który
absolutnie warto jest sięgnąć.
Yakari, mały Indianin z plemienia
Siuksów, jak każdy chłopiec, pragnie zostać mężczyzną, a co za tym idzie także
wojownikiem. Ale jak komuś takie my jak może udać się ta sztuka? Chłopiec też
tego nie wie, ale nie poddaje się. Kiedy więc w snach objawia mu się Wielki
Orzeł – opiekuńczy duch – który ma go wprowadzić na ścieżkę wojownika, Yakari
nie waha się. I tak zaczyna się jego niezwykła przygoda, dzięki której odkryje
rzeczy, o jakich nie miał pojęcia…
Yakari, podobnie, jak wiele innych
postaci z tej serii, został wymyślony w roku 1964, kiedy Derib pracował w
studiu Peyo. Ostateczny kształt opowieść osiągnęła jednak dopiero pod wpływem
cyklu „Umpa-pa”, który wyszedł spod ręki ojców „Asteriks” – René Goscinnego i
Alberta Uderzo. Pięć lat później mały Indianin zadebiutował w „Le Crapaud à
Lunettes”, a w 1973 roku doczekał się w końcu pierwszego albumu swoich przygód.
Tak zaczęła się opowieść, która na chwilę obecną liczy sobie niemal
czterdzieści tomów i mimo upływu lat wciąż cieszy dużą popularnością i czyta
się nadal tak samo znakomicie.
Ale czy mogło być inaczej? W końcu to
klasyka europejskiego komiksu humorystycznego, a tego typu dzieła zawsze są w
cenie. Wspomniany już „Asteriks”, „Smerfy” od Peyo, „Lucky Luke”… Długo można
by wymieniać te dzieła, a „Yakari”, nawet jeśli trudno uznać go za rzecz równie
reprezentacyjną, co ta trójka, trzyma poziom do jakiego nas one przyzwyczaiły.
Co prawda jest to rzecz głównie dla tych, których zachwyciły przygody
najszybszego kowboja świata, a jeszcze lepiej dla miłośników cyklu „Umpa-pa”.
„Yakari” to w końcu sympatyczna, zabawna i niegłupia familijna opowieść o
Indianinie. Świetnie wykorzystuje schematy zarówno dziecięcych opowieści
graficznych ze Starego Kontynentu, jak również disnejowskich filmów.
W skrócie: na czytelników czeka tu
dużo przygód, humoru, dobrej zabawy i wartości przekazywanych w sposób lekki,
prosty, ale jakże skuteczny. Do tego dochodzi także znakomita, równie
tradycyjna, co fabuła, szata graficzna a także świetne wydanie. Kto lubi
klasykę komiksu europejskiego, nie zawiedzie się.
A ja dziękuję wydawnictwu Egmont za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz