Potężna Thor #1: Grzmiąca krew - Jason Aaron, Russell Dauterman

THOR POTĘŻNA I KOBIECA


Pomysł na to, by Thora zamienić w kobietę nie jest odkrywczy – co w przypadku Jasona Aarona jest standardem. Marvel po raz pierwszy sięgnął po niego w 10 zeszycie serii „What if?” z 1978. Powrót do tematu okazał się jednak strzałem w dziesiątkę i tchnął w serię nieco życia. Co prawda całość sprawiała wrażenie krótkiej, jednorazowej przygody opartej na zagadce tożsamości tytułowej bohaterki, ale ja widać "Potężna Thor" wciąż ma się dobrze. I dobrze mają się jej kolejne odsłony, bo chociaż Aaron wybitnym scenarzystą nie jest, akurat w tej serii czuje się naprawdę dobrze i potrafi wycisnąć z niej całkiem sporo.


Jeśli nie czytaliście poprzednich tomów (a zachęcam, bo są tego warte), żeby nie psuć Wam niespodzianki, jaką przygotowali dla nas twórcy, postaram się przedstawić fabułę tego tomu w bezspoilerowej formie. A zatem po tym, jak Thor stał się niegodny, jego młot przejęła pewna kobieta i stała nową Gromowładną. Niestety poza byciem superbohaterką i radzeniem sobie z wielkimi zagrożeniami, Thor musi także zmagać się z problemami zdrowotnymi, które mają na nią wielki wpływ. A jak ma o siebie zadbać, kiedy wróg nie ustępuje? Gdy za sprawą działań Malekitha coraz bardziej realny staje się wybuch wojny, a napięcie narasta, wydarzyć może się wszystko. A tu jeszcze a horyzoncie pojawia się Loki…


Siłą napędową pierwszych dwóch tomów serii „Thor: Gromowładna” była tajemnica. Kto krył się pod maską Thor? Kto mógł okazać się godny dzierżenia mjolnira? I dlaczego kobieta ta właściwie podjęła się tego zadania? Rozwiązanie pojawiło się szybko, wkrótce potem nastały „Tajne Wojny”, odmieniając uniwersum, ale kiedy wszystko wróciło do normy, kobieca wersja boga piorunów wciąż była z nami. I o początku jej przygód po „Wojnach” właśnie traktuje ten album i jest to początek udany. Czy bardzo? Nominacja do nagrody Eisnera (za kolor, ale jednak) wydaje się być przesadzona, wciąż jednak to dobry komiks, widowiskowy, oferujący konkretną akcję, dobre, ale nieprzesadnie szybkie tempo i zabawę schematami serii.


Patrząc na ten album śmiało można powiedzieć, że to tylko bezpretensjonalna rozrywka. Rzecz lekka, szybka i przyjemna w odbiorze, jak na komiksy środka przystało. Bez głębi, bez większych nowości, ale za to mogąca pochwalić się odtwórstwem na dobrym poziomie. Z serii Aarona poświęconej Thorowi przeczytałem jeden tom i nie urzekł mnie szczególnie. Cykl o przygodach jego kobiecej wersji jest o wiele lepszy, mocno osadzony w konkretnych wydarzeniach, ale jednocześnie dostatecznie autonomiczny, by i nieobeznani z tematem czytelnicy nie czuli się zagubieni w trakcie lektury.


Dobre rysunki miło uzupełniają całość. Prace Dautermana są czyste, niewyróżniające się na tle współczesnych ilustracji, ale przykuwają wzrok i naprawdę dobrze pasują do całości. Kto lubi Thora, Aarona albo po prostu dobre, lekkie superhero, nie zawiedzie się. Dlatego polecam i ciekaw jestem, jak rozwinie się ta seria.

Komentarze