Aliens: Dust to Dust - Gabriel Hardman

Z PROCHU POWSTAŁEŚ W PROCH SIĘ… OBRÓCISZ?


Niedawno pojawiły dwa świeżutkie komiksy o Alienach. Pierwszy z nich, „Dead Orbit”, mocno nawiązywał do pierwszego, kultowego filmu z tymi postaciami. Drugi, „Dust to Dust” próbuje połączyć pewne elementy oryginału, z niemal równie cenionej (mimo poświęcenia mroku i klimatu na rzecz efekciarskiej akcji) części drugiej. I wychodzi mu to na tyle sprawnie, że żaden miłośnik historii o ksenomorfach nie będzie zawiedziony.


Akcja „Aliens: Dust to Dust” przenosi nas na planetę LV-871, gdzie kolonia zostaje zaatakowana przez Obcych. Jak to w takich przypadkach bywa, zostają wprowadzone procedury awaryjne, ludność szykuje się do ewakuacji i to samo ma w planach dwunastoletni Max. On i jego matka muszą jednak dotrzeć do statku, a to nie będzie łatwe. Na ich drodze czekają bowiem Alieni – idealne maszyny do zabijania, z którymi ludzie nie mają szans. Złapani w pułapkę, nieświadomi powagi zagrożenia, jakie czai się ze wszystkich stron, matka i syn muszą jakoś poradzić sobie z koszmarem, który nie może skończyć się dobrze…


Jak widać po powyższym, fabularnie rzecz jest bardzo zbliżona do filmu „Aliens: Decydujące starcie”. Tam kolonia została zaatakowana i samotna dziewczynka musiała przetrwać do czasu pojawienia się pomocy. Tu mamy chłopca i matkę – w zbliżonej zresztą sytuacji, która wymusza na nich walkę o przetrwanie. W odróżnieniu od filmu, więcej jest tu jednak mroku i klaustrofobii, które tak doskonale pasują do uniwersum Alienów. Czy jest to opowieść lepsza od filmu? Tego bym nie powiedział, bo nawet jeśli akurat wielkim fanem „Decydującego starcia” nie jestem (spłycenie postaci i skupienie się na akcji nie do końca mnie kupiły), wciąż bardzo go cenię (nie tylko za genialne efekty specjalne) i uważam za jedną z najlepszych odsłon serii. Tak czy inaczej jednak „Dust to Dust” to opowieść godnie rozwijająca i tak już rozległe uniwersum Obcych.


Pod względem fabuły i wykonania, zebrane tu komiksy zostały typowo dla serii poprowadzone i wykonane. Co to w praktyce oznacza, każdy fan wie: kawał dobrego, mrocznego i krwawego survival horroru. Gabriel Hardman, autor, który w swojej karierze pracował nad stryboardami do takich filmów, jak „Mroczny Rycerz powstaje” czy „Logan” oraz komiksów „Invisible Republic” i „Star Wars Insider: Blaster”, serwuje nam solidną rozrywkę dla starszych odbiorców. Nie epatuje tu zbytnio przemocą, skupia się na budowaniu klimatu i poczuciu zagrożenia, a przy okazji oferuje nam naprawdę dobre zaplecze obyczajowe, które przybliża czytelnika do fantastycznych wydarzeń.


Najlepsze jednak i tak pozostają ilustracje: brudna kreska, dużo czerni, świetne operowanie światłocieniem, dobra dynamika… Długo by wymieniać. Wypada powiedzieć właściwie tylko jedno: całość wygląda tak, jak powinna, od Aliena zaczynając, przez kosmiczne scenerie, po klaustrofobicznie wąskie korytarze. Dlatego jeśli lubicie Obcych, to rzecz, którą powinniście przeczytać. Solidna dawka dobrej zabawy gwarantowana.

Komentarze