Z
PROCHU POWSTAŁEŚ W PROCH SIĘ… OBRÓCISZ?
Niedawno pojawiły dwa
świeżutkie komiksy o Alienach. Pierwszy z nich, „Dead Orbit”, mocno nawiązywał
do pierwszego, kultowego filmu z tymi postaciami. Drugi, „Dust to Dust” próbuje
połączyć pewne elementy oryginału, z niemal równie cenionej (mimo poświęcenia
mroku i klimatu na rzecz efekciarskiej akcji) części drugiej. I wychodzi mu to
na tyle sprawnie, że żaden miłośnik historii o ksenomorfach nie będzie
zawiedziony.
Akcja „Aliens: Dust to Dust”
przenosi nas na planetę LV-871, gdzie kolonia zostaje zaatakowana przez Obcych.
Jak to w takich przypadkach bywa, zostają wprowadzone procedury awaryjne,
ludność szykuje się do ewakuacji i to samo ma w planach dwunastoletni Max. On i
jego matka muszą jednak dotrzeć do statku, a to nie będzie łatwe. Na ich drodze
czekają bowiem Alieni – idealne maszyny do zabijania, z którymi ludzie nie mają
szans. Złapani w pułapkę, nieświadomi powagi zagrożenia, jakie czai się ze
wszystkich stron, matka i syn muszą jakoś poradzić sobie z koszmarem, który nie
może skończyć się dobrze…
Jak widać po powyższym, fabularnie
rzecz jest bardzo zbliżona do filmu „Aliens: Decydujące starcie”. Tam kolonia
została zaatakowana i samotna dziewczynka musiała przetrwać do czasu pojawienia
się pomocy. Tu mamy chłopca i matkę – w zbliżonej zresztą sytuacji, która
wymusza na nich walkę o przetrwanie. W odróżnieniu od filmu, więcej jest tu jednak
mroku i klaustrofobii, które tak doskonale pasują do uniwersum Alienów. Czy
jest to opowieść lepsza od filmu? Tego bym nie powiedział, bo nawet jeśli
akurat wielkim fanem „Decydującego starcia” nie jestem (spłycenie postaci i
skupienie się na akcji nie do końca mnie kupiły), wciąż bardzo go cenię (nie
tylko za genialne efekty specjalne) i uważam za jedną z najlepszych odsłon
serii. Tak czy inaczej jednak „Dust to Dust” to opowieść godnie rozwijająca i
tak już rozległe uniwersum Obcych.
Pod względem fabuły i wykonania,
zebrane tu komiksy zostały typowo dla serii poprowadzone i wykonane. Co to w
praktyce oznacza, każdy fan wie: kawał dobrego, mrocznego i krwawego survival
horroru. Gabriel Hardman, autor, który w swojej karierze pracował nad
stryboardami do takich filmów, jak „Mroczny Rycerz powstaje” czy „Logan” oraz
komiksów „Invisible Republic” i „Star Wars Insider: Blaster”, serwuje nam
solidną rozrywkę dla starszych odbiorców. Nie epatuje tu zbytnio przemocą,
skupia się na budowaniu klimatu i poczuciu zagrożenia, a przy okazji oferuje
nam naprawdę dobre zaplecze obyczajowe, które przybliża czytelnika do fantastycznych
wydarzeń.
Najlepsze jednak i tak pozostają
ilustracje: brudna kreska, dużo czerni, świetne operowanie światłocieniem,
dobra dynamika… Długo by wymieniać. Wypada powiedzieć właściwie tylko jedno:
całość wygląda tak, jak powinna, od Aliena zaczynając, przez kosmiczne
scenerie, po klaustrofobicznie wąskie korytarze. Dlatego jeśli lubicie Obcych,
to rzecz, którą powinniście przeczytać. Solidna dawka dobrej zabawy
gwarantowana.
Komentarze
Prześlij komentarz