ATELIER
DOBREGO FANTASTY
„Atelier spiczastych kapeluszy” to
seria dość niezwykła, jak na mangę. Zaczynając od szaty graficznej, której
realizm, połączony z europejskimi naleciałościami daje naprawdę intrygujący
efekt finalny, na fabule, dla Japończyków dość egzotycznej, dla nas zaś jak
najbardziej swojskiej, wszystko tu stanowi pewne odświeżenie. I to jednocześnie
jakże udane, wciągające i robiące naprawdę duże wrażenie – nie tylko na
miłośnikach komiksów z Kraju Kwitnącej Wiśni.
To, co wydawało się typową misją
niesienia pomocy ofiarom ulewy, skręca w nieoczekiwaną stronę. Zadanie,
oczywiście, udaje się wykonać jak należy, jednakże pojawia się Zakon Ładu
Magicznego, który oskarża Koko o paranie się zakazaną magią. Nikt nie chce
słuchać przyjaciół dziewczyny, że to pomyłka i za chwilę pamięć czarodziejki ma
zostać wymazana, a ta znów stanie się jedną z niewtajemniczonych. Oczywiście
jej towarzysze przychodzą jej z pomocą, pytanie jednak czy mają jakiekolwiek
szanse? Jak skończy się dla nich ta przygoda? I co jeszcze czeka na nich
wszystkich w najbliższym czasie?
„Atelier spiczastych kapeluszy” to
seria wyglądająca dość niepozornie. Okładki, choć już na nich wyraźnie widać
znakomity styl, są proste i dość oszczędne. Jasna kolorystyka, niewiele detali,
właściwie brak tła… To jednak jedynie pozory, bo środek, choć utrzymany w
podobnej stylistyce, jest o wiele bogatszy i bardziej dopracowany. Rysunki
zresztą to jedna z najmocniejszych stron tej serii, mocno czerpiące z
europejskich komiksów, bardziej realistyczne o dopracowane niż to najczęściej w
mangach typu fantasy się zdarza (nawet design postaci jest tu bliższy
rzeczywistości, niż to zazwyczaj się zdarza), a wszystko osadzone w realiach,
jak już wspominałem, dla Japończyków egzotycznych, ale w Europie jak
najbardziej swojskich.
Zostawmy jednak kwestię ilustracji
(każdy sam może przekonać się, jak wyglądają) i skupmy się na fabule. Ta, jak
na mangę fantasy przystało, jest klasyczna, ale świetnie wykonana. Młodzi
adepci magicznej sztuki, zadania do wykonania, szybka (ale nie przesadnie)
akcja, ciekawy klimat, zapadające w pamięć postacie, odpowiednia doza
niezwykłości… Wszystko to czyta się szybko i przyjemnie i z ochotą na więcej,
nawet jeśli schemat nie został przełamany. Bo jeśli chodzi o jakość wykonania,
„Atelier” to jedna z najlepszych mang w swoim gatunku na naszym rynku.
Do tego dochodzi też bardzo dobre
wydanie powiększony format, dodatkowa obwoluta), które ładnie prezentuje się na
półce. Kto lubi dobre mangi i dobrą fantastykę, „Atelier spiczastych kapeluszy”
poznać powinien. To bardzo dobra seria i z tomu na tom okazuje się tylko coraz
ciekawsza.
Komentarze
Prześlij komentarz