Szklana pułapka - Roderick Thorp

NIC NIE TRWA WIECZNIE


„Szklana pułapka" czy jak chce tego oryginalny tytuł „Nic nie trwa wiecznie", to kontynuacja nieznanej w Polsce powieści „The Detective", wydana po raz pierwszy w 1979 r. i pewnie nigdy nie stałaby się sławna gdyby nie pewien film z lat 80. – „Comando" z Arnoldem Schwarzeneggerem. Dlaczego? To właśnie ten obraz miał doczekać się kontynuacji, a że nie miano pomysłu, postanowiono wykorzystać scenariusz napisany przez Jeba Stewarta na podstawie tej powieści. Przerobić go nieco i nakręcić „Comando 2”, ale że Schwarzenegger zajęty był akurat pracą nad „Czerwoną gorączką" postanowiono zrobić samodzielny film. Nikt jednak nie zamierzał tworzyć obrazu o 68-letnim weteranie drugiej wojny światowej Josephie Lelandzie, który był główną postacią powieści, więc scenariusz trafił do poprawy, a nazwisko bohatera zmieniono (po przeszukaniu książki telefonicznej) na Johan McClaine'a. Ignorując jednocześnie film z Frankiem Sinatrą nakręcony na podstawie pierwszej części przygód Lelanda. I tak w 1988 r. powstał legendarny już obraz „Die Hard", a powieść na podstawie której powstał w końcu stała się naprawdę znana.


To tyle na temat pokręconej historii sławy „Szklanej pułapki". W skrócie oczywiście.  Jeśli chodzi o fabułę, oba dzieła są podobne – tu stary Leland przyjeżdża do budynku korporacji, w którym pracuje jego córka. Gdy siedziba zostaje zaatakowana, nasz weteran samotnie stawia czoło terrorystom, walcząc z nimi z ukrycia. Pozostaje jednak pytanie, jak przedstawia się sama powieść jako taka?


Niestety nie najlepiej. O ile film „Die Hard" był naprawdę wspaniałym przedstawicielem nie tylko kina sensacyjnego, ale kina swoich czasów w ogóle, o tyle powieść nie należy do wybitnych. Akcja jest szybka i emocjonująca, co stanowi spory plus, ale też i chaotyczna i czasem po prostu nieprzekonująca, a to już nieco drażni. Różnic też jest dużo, ale i w tym wypadku średnio to wyszło: z jednej strony mamy kwestie wątpliwie moralne (z córka Lelanda i samymi terrorystami), z drugiej żonglowanie złem, które nie jest takie do końca złe i dobre, które momentami jest strasznie naciągane.


Nie oznacz to, ze powieść jest zła. Czyta się ją całkiem miło i szybko, ale bez większych refleksji i z rozczarowaniem, które rodzi się w zestawieniu z filmem. Gdybym przeczytał ją przed obejrzeniem „Szklanej pułapki" pewnie filmu zobaczyć bym nie chciał, a to byłaby duża strata. Tak więc jeśli ktoś chce zapoznać się ze „Szklaną pułapką" niech lepiej sięgnie po obraz z 1988 r, a nie powieść; w tym wypadku, jak w rzadko którym, film jest o niebo lepszy. Wyjdzie mu to więc na pewno na dobre.

Komentarze