Chobits #1-8 - Clamp

MIŁOŚĆ NIE WYBIERA


Może „Chobits” nie jest czołowym dokonaniem Pań z grupy Clamp, ale nie zmienia to faktu, że jest to rewelacyjna opowieść, dla czytelników ceniących dobrą fantastykę, dobre mangi obyczajowe i jeszcze lepsze historie o miłości. Bo chociaż seria zaczyna się, jak erotyczno-romantyczna komedia pomyłek, szybko zmienia się z fascynującą, mocno filozoficzną opowieść, która nawet w największych twardzielach wywoła wiele emocji.


19-letni Hideki Motosuwa znajduj na śmietniku komputer, który w obecnych czasach jest niczym innym, jak androidem o ciele dziewczyny. Zabiera go więc do domu – zawsze w końcu o takim marzył – ale gubi płytę z oprogramowaniem. Jednakże wbrew logice komputer – potrafiący wymówić jedynie Chii, które to słowo staje się jego imieniem – działa i potrafi się samoistnie uczyć. Chcąc dowiedzieć się czegoś więcej o nieposiadającej numerów seryjnych Chii, Hideki poznaje Kokubunjiego, który odkrywa niezwykłą moc tkwiącą w naszej bohaterce, a także opowiada mu legendę o Chobitsach: komputerach, które podobno posiadają wolną wolę. Czyżby Chii była jednym z nich? Gdy chłopak zaczyna węszyć w sieci, dostaje mailem tajemnicze zdjęcie komputera o wyglądzie Chii podpiętego do dziwnych kabli. Chii zaprzecza, że to ona, ale pikanterii dodaje niepełny napis widoczny na stroju postaci ze zdjęcia: ...hobit. Czyżby legenda byłą jednak prawdą? I co z tym wszystkim ma wspólnego tajemnicza książka znaleziona w księgarni?


8-tomowa seria pań z Clampa, autorek m.in. „X” czy „Card Captor Sakura”, rozpoczyna się może typowo, ale rewelacyjnie. Zupełnie odmiennie od innych dokonań autorek, lżej, bardziej wesoło i lekko (także jeśli chodzi o niemal pozbawione charakterystycznej dla Clampa czerni rysunki), ale nie mniej tajemniczo i zachwycająco. Już samo to wystarczyłoby, żeby zachwycić się „Chobitsem”, jednakże – na szczęście – fabuła z tomu na tom gmatwa się coraz bardziej, coraz więcej tajemnic wypływa na powierzchnie i coraz bardziej zżywamy się z bohaterami. I choć seria wydaje się na pierwszy rzut oka opowieścią dla nastolatków, niestroniącą od erotyki i wulgarnych czasem żartów, to mogę śmiało powiedzieć, że to manga dla wszystkich.


Co o tym decyduje? Przede wszystkim jej ludzki wymiar. To opowieść o nas, o każdym, kto beznadziejnie kocha, kto się boi, kto chce znaleźć szczęście, kto szuka odrobiny niezwykłości w życiu. Wszyscy mamy jakieś romantyczne uczucia, wszyscy mamy jakieś doświadczenia na tym polu i właśnie do nich po mistrzowsku odwołują się mangaczki. Jednocześnie z każdym rozdziałem coraz bardziej filozofują, dodają akcji, tajemnic, głębi, postaci, łączących ich relacji… W końcu „Chobits” staje się opowieścią, która zaczyna żyć własnym życiem, wymyka schematom i na pewno daleka jest od czegoś wykreowanego tylko na papierze za pomocą tuszu, rastrów i farb. A co ważniejsze, całość urzeka równie mocno, jak Chii urzeka Hidekiego.


W skrócie: po prostu cudo! Tym bardziej, że polska edycja (kolorowe strony na papierze kredowym, oryginalny układ stron, obwoluta) po prostu zachwyca na równi z mangą. A całość jest o niebo lepsza od serialu, który co prawda powstał na jej podstawie i dość wiernie podążał fabularnymi ścieżkami, jednak zrezygnował z głębi, emocji i siły, na rzecz kiepskich żartów i prostoty.

Komentarze