Z KAMILĄ
WŚRÓD KONI
Ostatnio publikowanie tytułów z linii wydawniczej
„Komiksy są super” nieco zwolniło. Na wydanie wciąż czekają kolejne tomy
„Ptysia i Billa” czy „Ernesta i Rebeki”, a my w oczekiwaniu i na nie, i kolejne
zapowiadane serie, dostajemy drugą część „Kamili i koni”. I cóż można o niej
powiedzieć, jak nie to, że to kolejna sympatyczna seria komediowa dla całej
rodziny, która gwarantuje miłośnikom europejskich komiksów humorystycznych
naprawdę znakomitą rozrywkę.
Kiedyś Kamila nie miała zainteresowań, ale nawet
wtedy wiedziała, że konie to nie hobby dla niej. A jednak! Teraz tkwi w tym świecie
po uszy, kocha te zwierzęta i z każdym kolejnym dniem odkrywa coraz więcej na
temat ich samych, jak i przyjemność, jaka może płynąć z kontaktów z tymi
stworzeniami. Wraz z siostrą wprost kocha jazdę na koniach, a wolny czas spędza
w klubie jeździeckim „Cztery Podkowy”, gdzie uczy się, jak zajmować się
zwierzętami. Ale to nie są przecież jedyne zwierzęta zamieszkujące to miejsce,
a z żadnym z nich nie ma mowy o nudzie, wręcz przeciwnie. Ale jakby tego było
mało, nadchodzi czas trenowania do hipicznych konkursów i nasze dziewczyn,
dobrze się przy tym bawiąc, uczą się wielu rzeczy. A my wraz z nimi!
„Kamila i konie” to, jak już wspominałem,
sympatyczna opowieść komediowa dla całej rodziny. I to właściwie wszystko, co
powinniście o niej wiedzieć, by albo mieć ochotę ją poznać, albo wręcz
przeciwnie. Tytuł dopowiada całą resztę, wyjaśniając z jaką historią mamy tu do
czynienia. Choć, oczywiście, warto przy okazji nadmienić kilka faktów na temat
tej serii i tego, co konkretnie ma nam ona do zaoferowania.
A zatem najpierw kilka słów o samej formie „Kamili
i koni”. Kto czytał komiksy takie, jak „Studio tańca”, „Sisters” czy „Lou!”
(chociaż tu z czasem podejście autora do materii opowieści się zmieniło) ten
poczuje się tu, jak w domu. Kto nie czytałem, powinien wiedzieć, że każdy z
tomów składa się z krótkich historyjek, skeczy wręcz. Czasem są one bardziej,
czasem mniej zabawne, ale zawsze trzymają zbliżony do siebie poziom. I tak, jak
każdy z nich można czytać niezależnie, tak i każdy z tomów śmiało możecie
poznać bez znajomości poprzedników. I wcale nie trzeba lubić przy tym koni. Ja
nie przepadam, nie moja to bajka, a jednak czytając przygody Kamili (która na początku
zresztą też nie pałała sympatią do tych stworzeń) bawię się bardzo dobrze.
Treść poza tym, że jest zabawna, lekka i szybka w
odbiorze, to jeszcze pozostaje – tradycyjnie dla tworu familijnego –
pouczająca. A wszystko to wieńczą udane ilustracje i dobre wydanie. Kto kocha
konie albo ceni dobre komiksy humorystyczne dla całej rodziny, będzie przy
„Kamili i koniach” bawił się bardzo dobrze.
A ja dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz