W KRĘGU
PRZEMOCY
A local
boy kicked me in the butt last week
I just
smiled at him and I turned the other cheek
I really
don't care, in fact I wish him well
'Cause
I'll be laughing my head off when he's burning in Hell
(…)
So don't
be vain and don't be whiny
Or else,
my brother, I might have to get medieval on your heinie
- "Weird" Al Yankovic
Dziś wracam do brutalnego i ponurego świata
„Gangsty, wraz z recenzją czterech kolejnych – i na razie ostatnich wydanych na
polskim rynku – tomików. Pierwsze części były znakomitą rozrywką, która z tomu
na tom stawała się coraz lepsza, tak pod względem fabuły, jak i rysunków i nie
inaczej jest tym razem. Kto lubi mocne, sensacyjne opowieści, a jednocześnie ma
sentyment do shounenowych schematów, będzie bardzo, bardzo zadowolony i tylko
pozostanie mu po wszystkim solidna ilość czytelniczego niedosytu.
Gangsterskie porachunki trwają. Masowe mordy
sprawiają, że ulice spływają krwią, a trup ściele się gęsto. Gildia Paulklee
staje się celem nieprzerwanych ataków, walka trwa, ale czym się ona zakończy? I
co jeszcze czeka naszych bohaterów?
Jak każdy czytelnik, tak i ja lubię odkrywać nowe
literackie i komiksowe grunty. Dlatego, chociaż regularnie czytam po
kilkanaście, a może i kilkadziesiąt serii – tak mangowych, jak i reprezentantów
komiksu europejskiego i amerykańskiego, że już o polskim nie wspomnę – raz na
jakiś czas sięgam po nowe tytuły. Tym razem rozważałem, które z nieco starszych
pozycji od Waneko przetestować. Może „Bangou Stray Dogs”, a może „Dogs”? Albo
„Re: Zero”? popatrzyłem opisy, popatrzyłem przykładowe strony i zdecydowałem
się na dwie serie – „Doctor Mephistopheles” i „Gangsta” właśnie. Która okazała
się lepsza? Bezwzględnie ta traktująca o losach naszych gangsterów. Dlaczego?
Bo to kawał naprawdę mocnej opowieści, której
przemoc aż boli, mrok i brud oblepiają czytelnika, a akcja wciąga. Bohaterowie,
nawet jeśli odpychający, dają się polubić, a przynajmniej zrozumieć. Wydarzenia
sprawiają, że czytelnik nie tyle nie nudzi się ani przez chwilę, ile po prostu
z niecierpliwością pochłania kolejne rozdziały. Z niecierpliwością, ale i
emocjami, bo są tu zarówno momenty przejmujące drastycznością, ale też i
bardziej zwyczajne, życiowe, mające swój urok czy nawet delikatność. Nie brak
tu także popisowych walk i spektakularnych momentów, bo rzecz wyrosła na
gruncie shounenowych schematów, podanych jednak w sposób atrakcyjny dla
dojrzałego czytelnika chcącego czegoś mocniejszego i bardziej realistycznego.
W dużej mierze to zasługa znakomite szaty
graficznej. Ilustracje są nie tylko realistyczne, ale i mroczne. Mnóstwo
czerni, bogato używane rastry i masa efektów sprawia, że biel na stronach
pojawia się stosunków rzadko, a całość z miejsca wpada w oko dzięki bogactwu
detali i dynamice. Efekt finalny jest bardzo dobry, klimatyczny i wciągający.
Dlatego polecam go gorąco każdemu miłośnikowi mocnych wrażeń.
Komentarze
Prześlij komentarz