„Atelier spiczastych kapeluszy” to zdecydowanie
jeden z największych mangowych sukcesów ostatnich lat. Świadczy o tym m.in. przyznana
w tym roku nagroda Eisnera, najważniejsze wyróżnienie amerykańskiego rynku
komiksowego. Ale nawet gdyby cykl nie zdobył żadnego wyróżnienia, i tak wart
byłby uwagi, bo to po prostu kawał dobrej opowieści fantasy, która miłośnikom
gatunku na pewno dostarczy wiele przyjemnych wrażeń.
Problemy narastają. Zagrożenie robi się coraz
większe. Sytuacja komplikuje się.
Drugi test umiejętności trwa. Biorą w nim udział
Yuini, Agata i Richie. Niestety pojawienie się jednego z członków Kapeluszy z
Rondem komplikuje wszystko, bo wróg przemienia Yuiniego w krwiożerczą bestię
zagrażającą wszystkim, którzy biorą udział w wyzwaniu…
Na tym oczywiście nie koniec. Podczas gdy
dziewczyny zmagają się z bestią, Koko, Tetia i Quiferey muszą poradzić sobie z
czyhającym na nich wrogiem i posągami ze szczerego złota. Nie dość jednak, że
profesor jest ranny, to jeszcze przeciwnik gotowy jest dosłownie na wszystko,
żeby osiągnąć to, co sobie zaplanował. Czy wszyscy przetrwają to, co na nich
czeka? I z czym jeszcze przyjdzie im się zmierzyć?
Recenzję zacząłem od wspomnienia, że seria w tym
roku została nagrodzona Eisnerem w kategorii „Najlepsza manga” (ex aequo z „Cats
of the Louvre” Taiyō Matsumoto), ale to nie jedyne wyróżnienia, jakie zdobyła.
W roku 2018 „Kono Manga ga Sugoi!” umieściło „Atelier” na szóstym miejscu
najlepszych mang dla mężczyzn (spokojnie, cykl chyba bardziej spodoba się kobietom
– wiem to po reakcjach mojej lepszej połowy, wielkiej miłośniczki mang), a
także zdobyła nominacje do „Manga Taishō” i (dwukrotnie; po raz drugi w 2020
roku) „Kodansha Manga Award”. Potem nominowano ją do nagrody dla „Najlepszego
Komiksu Dla Młodzieży” czterdziestego szóstego Międzynarodowego Festiwalu
Komiksu w Angoulême, a „Young Adult Library Services Association” uznało serię
za jedną z dziesięciu najlepszych powieści graficznych dla nastolatków.
Podobnych wyróżnień jest więcej, skupiłem się tylko
na tych najważniejszych, jednak dobrze pokazują z jaką opowieścią mamy tu do
czynienia. Opowieścią cenioną, bo jak na japoński rynek komiksowy, stanowiącą
dość nietypowa twór. Fabularnie rzecz jest prosta, ale dynamiczna, choć
jednocześnie stonowana. Pełna uroku, magii, przygód… W każdym dorosłym, który
ma w sobie dziecięcą duszę, budzi sentyment za szczenięcymi latami i światem,
gdzie podział na dobro i zło był prosty i jednoznaczny.
Największą siłą są tu jednak ilustracje. Dopracowane, mimo pozornej prostoty, stanowiące połączenie hiperrealistycznej mangi z europejską kreską. Są tu ujmująco mangowe postacie, które znalazły się w iście bliskiej nam, czytelnikom ze starego kontynentu, estetyce. A wszystko to jest bardzo ładnie wydane i robi duże wrażenie. Kto lubi fantasy, koniecznie powinien ten cykl poznać. Tym bardziej, że wraz z rozwojem akcji, rzecz staje się coraz ciekawsza i bardziej wciągająca.
Komentarze
Prześlij komentarz