Doktor Strange #3 – John Barber, Donny Cates, Dennis Hopeless, Niko Henrichon, Gabriel Hernandez Walta
DZIWNE
ZNIKNIĘCIE DOKTORA STRANGE’A
Po zadziwiająco udanych, jak na Jasona Aarona dwóch
tomach „Doktora Strange’a”, nadszedł czas na oddanie opowieści w ręce kolejnych
twórców. Co do niektórych z nich miałem mieszane uczucia, ale na szczęście
udział Dennisa Hopelessa, a także fakt, iż album łączy się z eventem „Tajne
imperium”, przekonały mnie do sięgnięcia po niego. I piszę tu na szczęście, bo
to kawał dobrego komiksu, który na ponad 250 stronach zbiorczego wydania
zapewnia udaną rozrywkę nie tylko miłośnikom tytułowego bohatera.
Stało się! Największy bohater Ameryki, Kapitan
Ameryka, stał się zły, przejął rządy a także odciął Nowy Jork, używając do tego
kopuły ciemności, spod której nikt nie może się wydostać. Miasto pogrąża się w
chaosie, zaczyna dominować przemoc… Na szczęcie są bohaterowie, którzy gotowi
są bronić go przed zagrożeniami. Doktor Strange, Daredevil, Spider-Woman i inni
nie wiedzą jednak jeszcze, jakie niewygodne sojusze będą musieli zawrzeć,
by móc zrealizować swoją misję!
To oczywiście nie koniec. Kiedy wydarzenia „Tajnego
imperium” dobiegają końca, pojawiają się nowe problemy. Strange bowiem znika, a
jego miejsce zajmuje Loki. Jaki jest jego cel? Do czego wykorzysta swoją nową
pozycję? I co właściwie stało się z Doktorem?
„Doktor Strange” to nie jest postać, za którą
szczególnie przepadam. Cenię sobie jej filmową wersję, głównie dzięki świetnemu
Benedictowi Cumberbatchowi, który się w niego wcielił. Komiksowy zawsze był dla
mnie, bo… był. Jego gościnne występy w moich ulubionych seriach nie zachęcały
do poznawania solowych przygód, ale że jestem czytelnikiem ciekawskim i chcę
poszerzać horyzonty, a w pewnym momencie przypomniałem sobie, że na półce nie
mam żadnego albumu z czołowym magiem Marvela w roli głównej, zdecydowałem się
sięgnąć po serię Aarona. I spodobała mi się. O wiele bardziej, niż większość
jego komiksów.
I podoba mi się także ciąg dalszy. Właściwie można
rzec, że jest to album samodzielny, choć jednocześnie mocno powiązany z „Tajnym
imperium”. Poza tym to po prostu dobra komiksowa rozrywka. Lekka, prosta, pełna
humoru i przygód, dobrze napisana (Hopeless, który urzekł mnie swoją
„Spider-Woman” tym razem też nie zawiódł) i sympatycznie zilustrowana.
Różnorodna, to trzeba przyznać, ale wcale nie mniej udana, niż poprzednie dwa
tomy.
Dla fanów Strange’a i wszystkich, którym podobał
się event „Tajne imperium” i chcą przeczytać wszystkie możliwe dodatki, to
pozycja, którą powinni poznać. Ale nie tylko oni będą zadowoleni. Kto bowiem
lubi lekkie, rozrywkowe superhero z solidną dawką fantastyki, na pewno nie będzie
zawiedziony.
Komentarze
Prześlij komentarz