„Plunderer” rozkręca się coraz bardziej, a
wydarzenia nabierają epickiego rozmachu. Znaczy znów, bo epicko bywało i
wcześniej, a akcja kręciła się, jak szalona od samego początku. Dlatego
najnowszy tomik jest jak zawsze znakomity i dostarcza konkretnej porcji niezapomnianej
rozrywki z bohaterami, którzy zapadają w pamięć na dobre.
Czas się skończył. Armia pod dowództwem Tokikaze,
którego jedynym celem jest zemsta, a który może pochwalić się licznikiem 500 000
punktów, rozpoczyna inwazję. Gdy armia Alcji pogrąża się w chaosie, Rihito
staje w obliczu trudnej sytuacji: ma objąć dowodzenie nad grupą specjalną. Niby
nic takiego, ale ta ekipa złożona jest z jego wrogów! Problem w tym, że nie ma
jeszcze pojęcia, jakiemu zagrożeniu będzie musiał stawić czoła…
„Plunderer”, tytuł, który na zawsze będzie mi się
już kojarzył z puddingiem – a właściwie Puddingiem (fani wiedzą o co chodzi, a
reszta musi już to odkryć sama, a warto) – to opowieść słynąca ze swej
dynamiki. Zazwyczaj nie ma tu wiele czytania, akcja pędzi na złamanie karku, as
wydarzenia następują jedne po drugich. W tym tomie jednak jest więcej czytania,
chociaż opis sugeruje, że akcji i walk, w których dominują onomatopeje, a
jednak. Nie zmienia to natomiast faktu, że nadal rzecz jest szybko
poprowadzona, czyta się dosłownie jednym tchem i tylko ma się ochotę na więcej.
Ale tak to już z shounenami jest. Wiem, że się
powtarzam, ale taka jest prawda. zresztą shouneny to taki mangowy odpowiednik
kinowych blockbusterów. Czytelnik ma wyłączyć myślenie, dać się porwać
opowieści i dobrze się bawić, patrząc na popisy wyobraźni. A jakby chciał
popatrzeć na coś innego, zawsze pod ręką są seksowne, skąpo odziane bohaterki,
które nieraz przybierają wyzywające pozy. A gdy już zmęczy się czytelnik
kolejnymi walkami i mocnymi scenami, czeka tu na niego humor, lekkość, a nawet
lekkość.
Czyli wszystko to, co powinna oferować dobra
rozrywka. Na dodatek mamy tu świetne ilustracje, w których autor nie żałuje nam
nastrojowo uchwyconego mroku i świetnie używanych rastrów, które tylko podkręcają
widowiskowość. Dzięki temu na mangę patrzy się równie przyjemnie, jak ją czyta.
I właśnie przyjemność jest tym, co ma płynąć z tej lektury, chociaż nie brakuje
tu także emocji i napięcia, a nawet pewnej dozy słodyczy.
Wszystko to składa się na naprawdę świetną serię. Serię
dla miłośników shounenów, dobrej fantastyki i udanych opowieści przygodowych. Oby
więcej takich tytułów gościło na polskim rynku.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Myślę, że ta seria powinna zainteresować mojego męża.
OdpowiedzUsuńJeśli lubi takie klimaty to z pewnością :)
Usuń