„Fabryka os” to już klasyczna można rzec powieść o
ciemnej stronie ludzkiej natury. Może nie tak klasyczna, jak chociażby podobny
jej „Władca much”, niemniej swoje miejsce w historii literatury już posiada. I
nie ma się co dziwić, bo to autentycznie świetna powieść. Może nie szokuje tak,
jak się o niej mówi – choć podejrzewam, że to ja już za bardzo obeznany jestem
z kontrowersyjną literaturą, by było inaczej – ale nadal robi duże wrażenie i
godna jest polecenia zarówno miłośnikom dobrych dramatów, literatury
psychologicznej, jak i thrillerów – ale takich z wyższej literackiej półki,
które autentycznie mają czytelnikowi do zaoferowania coś więcej, niż bezmyślną
rozrywkę.
Frank ma szesnaście lat, nieciekawe życie i wiele
frustracji. Wychowywany przez ojca na szkockim odludziu, ze swoim życiem radzi
sobie za pomocą przemocy. Ale wszystko zaczyna się zmieniać, kiedy ze szpitala
psychiatrycznego ucieka jego brat Eric, a wraz z jego powrotem na światło
dzienne wreszcie zaczynają wychodzić tajemnice przeszłości…
Iain Banks od dzieciństwa marzył, by zostać
pisarzem science fiction. Wierzył w swój talent, ale szybko przekonał się, że
będzie musiał zweryfikować swoje poglądy, gdy okazało się, że wyczerpały mu się
wydawnictwa zajmujące się fantastyką, a nikt nie chciał wydać jego prozy.
Musiał więc zacisnąć zęby i stworzyć coś bardziej mainstreamowego. I tym czymś
stała się właśnie powieść „Fabryka os”, którą zresztą sam autor nadal traktował
jako science fiction. Przeniesioną co prawda na plan codziennego życia, ale
jednak science fiction – w końcu wyspa to nic innego, jak swoisty kosmos, a jego
bohater jest tak obcy, że równie dobrze mógłby być kosmitą.
I coś w tym jest, ale przede wszystkim jest coś
innego – naprawdę dobra, przekonująca i przejmująca tak psychologicznie, jak i
fabularnie literatura. Literatura skupiona na bohaterze, jego mrocznej stronie
natury, poglądach i wszystkim, co jest z tym związane. Pod pewnymi względami
całość rzeczywiście przypomina „Władcę much” i „Mechaniczną pomarańczę”, ale
dla mnie osobiście książce najbliżej do „Rage” Stephena Kinga, napisanej pod
pseudonimem Richard Bachman. Tym bardziej, że w obu przypadkach mamy historię o
złym bohaterze, którego czynów i poglądów nie rozumiemy czy nie podzielamy, ale
jednocześnie całość, dzięki np. czarnemu humorowi, przekonuje nas, byśmy choćby
jedynie w pewnym stopniu go polubili.
Wszystko to sprawia, że zaczynamy się zastanawiać,
myśleć, analizować… I czujemy się usatysfakcjonowani, bo chociaż nie jest to
łatwa i lekka lektura, pozostaje świetnie napisana, wciągająca, angażująca i inteligenta.
Trafna, nawet jeśli nie zawsze autor (który sam swoje dzieło określa jako
profeministyczne i antywojenne) jest rozumiany tak, jak by tego chciał i
naprawdę frapująca. Dlatego polecam gorąco. Może i Banks przede wszystkim kojarzony
jest z pisania science fiction (choć jego bibliografa mniej więcej po równo
składa się z utworów fantastycznych i tych bliższych życia), ale „Fabryka os”
to dowód na to, jak świetnym i przenikliwym twórcą pozostaje niezależnie od
gatunku, w jakim się porusza.
Recenzja opublikowana na portalu Kostnica.
Komentarze
Prześlij komentarz