X-Men. Era Apocalypse'a #4: Zmierzch – John Francis Moore, Jeph Loeb, Warren Ellis, Fabian Nicieza, Scott Lobdell, Lary Hama, Steve Epting, Steve Skroce, Ken Lashley, Andy Kubert, Joe Madureira, Chris Bachalo, Adam Kubert, Mark Waid, Salvador Larroca, Roger Cruz, Terry Dodson

KONIEC PEWNEJ ERY

 

Era Apocalypse’a, legendarny mutancki event, właśnie dobiegła końca. Czwarty i ostatni tom tej opowieści ukazał się już na polskim rynku i chociaż teraz historia ta robi zdecydowanie mniejsze wrażenie, niż przed laty, bo i zestarzała się sporo, i trochę jest przeciągnięta, wciąż to jednak kawał dobrego komiksu, który poznać warto. I wypada, choćby ze względu na jego legendarny już status.

 

Profesor X nie żyje! Alternatywny świat, który powstał w następstwie tej tragedii, jest mroczną dystopią rządzoną przez wiecznego Apocalypse’a i jego akolitów. Liczy się w nim jedynie przetrwanie najsilniejszych mutantów, ludzkość zaś skazana jest na wyginięcie.

Jest jednak nadzieja na naprawienie historii – szalony plan Magneto, który nabiera kształtów dzięki uporowi i poświęceniu X-Men. Niestety, obłąkany despota krzyżuje im szyki, więżąc Magneto w swojej cytadeli. Zdesperowani X-Men przypuszczają atak na centrum władzy Apocalypse’a, aby uwolnić swojego przywódcę, wysłać Bishopa do przeszłości i przywrócić pierwotną rzeczywistość, zanim dosięgnie ich nuklearna zagłada zgotowana przez Wysoką Radę Ludzi. W tym rozpaczliwym wyścigu z czasem X-Men ryzykują nie tylko życiem, ale także losem całego wszechświata. Pytanie, kogo zniszczą w pierwszej kolejności – Apocalypse’a czy siebie samych? Świat mutantów już nigdy nie będzie taki sam!

ERA APOCALYPSE’A: ZMIERZCH to czwarty i ostatni tom przełomowej dla uniwersum mutantów historii z lat dziewięćdziesiątych i prawdziwa wizytówka największych talentów pracujących w amerykańskiej branży komiksowej tamtych lat.

 

Era Apocalypse’a, którą znajdziecie w ofercie TaniejKsiazkito jedna z najbardziej znanych opowieści o marvelowskich mutantach. Debiutując w połowie lat 90. XX wieku, stała się wielkim hitem, który zainspirował kolejnych twórców – choćby autorów Sagi klonów – a jej echa czy wariacje na temat całej opowieści w serii pojawiają się po dziś dzień. Wydawana swego czasu przez TM-Semic seria X-Men w Polsce zakończyła się na krótko przed tym eventem i czytelnicy z naszego kraju musieli czekać długie lata, zanim cale wydarzenie trafiło do ich rąk. A teraz mogą cieszyć się ostatnim tomem.

 


I cieszyć jest się czym. Bo nawet jeśli historia nie jest równa – nie mogła być, skoro składają się na nie zeszyty różnych serii, pisane i rysowane przez innych artystów – i nawet jeśli bywa naciągana albo trąci kiczem, to są to kicz i naciągnie, które mają w sobie mnóstwo wdzięczności i uroku. Akcja jest tu epicka, wydarzeń dużo, a sam event cechuje się różnorodnością. Każda z serii wchodzących w jego skład ma inny charakter, od poważnych i cięższych komiksów wypełnionych ponurą akcją, po zabawne, lekki i dziwne zeszyty. A w tym tomie, chociaż akcja pędzi już na złamanie karku, zmierzając do wielkiego finału, nie brakuje miejsca na rozbudowywanie tych indywidualnych cech.

 

Czyta się to dobrze, choć tekstu jest dużo – ale jest to tekst jakościowo lepszy od tego, jaki ostatnio spotykamy w marvelowskich seriach, bardziej literacki i często cięższy w pozytywnym tego słowa znaczeniu – i świetnie się ogląda. Owszem, są tu prace, które graficznie bym chętnie zmienił całkowicie (Madureira), ale zdecydowana większość (Kubert, Epting, Bachalo) jest po prostu znakomita. I tak zwyczajnie bardzo dobry jest też sam event, ładnie wydany i…

 


Właśnie, w tym miejscu warto jednak wspomnieć o brakach, jakie zauważyć można w naszej edycji. Sama Era podzielona jest na dwa etapy: preludium i główne wydarzenie. Z owego preludium dostaliśmy Legion’s Quest z dodatkowym zeszytem z nim powiązanym, ale bez prologu, który moim zdaniem bardziej byłby tu na miejscu, niż ów spin-off. Pominięto za to pięć zeszytów: X-Men #38-39, X-Factor #108-109 i Uncanny X-Men #319. W kwestii głównego eventu pominięto zarówno wydaną później miniserię Blink (co nie ma większego znaczenia), jak i zeszyty X-Men Chronicles #1-2, X-Universe #1-2 – czyli pobocznych dość epizodów – oraz swoistego epilogu w formie X-Men #53-54 i  X-Men: Prime. Nie są to jakieś znaczące cięcia, ale warto o tym pamiętać, sięgając po album.

 

A warto to zrobić. Age of Apocalypse to klasyka, którą znać wypada, ale i warto. I wracać do niej co jakiś czas. A może gdy następnym razem zasiądziecie do lektury, zrobicie to nie według układu zeszytów naszej edycji, a oficjalnej chronologii, jaką znajdziecie na stronie Marvela?

Sprawdźcie też inne komiksy i nowości w księgarni TaniaKsiazka.pl.


Recenzja opublikowana także na portalu PlanetaMarvel.

Komentarze