Superman na cztery pory roku – Jeph Loeb, Tim Sale

WIOSNA, LATO, JESIEŃ, ZIMA, SUPERMAN

 

Ile już czytaliście komiksów o początkach Supermana? Po polsku mieliśmy klasyczną genezę, miniserię „Człowiek ze Stali”, „Tajną genezę”, „Rok pierwszy”, „Birthright”, „All-Star Superman”… „Superman na cztery pory roku” jest z nich najlepszy. Ba, to na dodatek nie tylko jeden z najlepszych komiksów o Supermanie, ale i jedna z najlepszych opowieści graficznych w dziejach i nie znać jej po prostu nie wypada. Tym bardziej w takim wydaniu, jakie dostajemy od tej hachette'owej kolekcji. Ale po kolei.

 

Clark Kent to typowy wiejski chłopak, jakich wiele. Wyrośnięty, silny, nieco nierozgarnięty. Żyje na farmie z rodzicami, przyjaźni się z Laną Lang, zajmuje się ziemią... Ale pewnego dnia odkrywa, że ma supermoce, że potrafi latać i dokonywać czynów, jakich nie dokonuje nikt. Wyjeżdża do Metropolis, zostaje dziennikarzem, ale też i jako Superman chroni ludzi. Staje się bohaterem, ale zyskuje też i wroga w postaci Lexa Luthora...

 

Oto początki Supermana, które zainspirowały serial „Smallville”, opowiedziane poprzez cztery pory roku, a każda z pór, z perspektywy kogoś innego (Kent, Lois, Luthor, Lana itd.). Fabuła jest tu prosta, ale opowiedziana z pasją, fascynująca, intrygująca, ciekawa. Clark pokazany jest zupełnie inaczej niż dotychczas. Wygląda i zachowuje się, jak mało inteligentny, ale szczery i uczciwy do bólu chłopek-roztropek (że tak go nazwę). Poczciwiec, który w swej naiwności broni świata, choć nie jest tego wart – i takie podejście do tematu pasuje mi jak najbardziej.


Ilustratorsko to natomiast rzecz perfekcyjna. Album narysowany cudownie przez Tima Sale'a, zachwyca każdym kadrem. Kreska jest realistyczna, choć cartoonowa, kadrowanie nietypowe, jak na amerykańskie realia, plansze częstokroć pełno formatowe, nie brak i splash page'y. A kolor… od koloru po prostu oczu nie można oderwać. Każda strona to graficzna perełka, którą chce się podziwiać godzinami. Zwłaszcza, że wszystko malowane jest ręcznie, farbami.

 


Cudo, po prostu cudo! Wielkie dzieło, do którego chce się wracać i wracać. I wracać... I wracać... Nic dziwnego, że album ten znalazł się na liście 100 komiksów wszech czasów, bo to bez dwóch zdań najlepsze dzieło spółki Loeb / Sale. Polecam zatem, choć po tym, co już napisałem, polecać chyba nie muszę. Kto nie czytał jeszcze, niech jak najszybciej nadrobi ten błąd. Bo teraz mamy od Hachette, tanio - ot 45 zł niespełna - za to z dodatkami, gdzie zebrane są niemal wszystkie komiksy o Supermenie autorstwa tego duetu. 

Komentarze