Z archiwum X: Wir – Charles L. Grant

KOLEJNY MORDERCA

 

Druga powieść z serii „Z archiwum X” to zarazem drugie i ostatnie dzieło Granta w jej ramach. Lepsze od „Goblina”? Gorsze? Podobne. To znów lekka, niewymagająca i niewyszukana lektura. Ale… No właśnie, jak pisałem przy poprzednim tomie, że te książki są lepsze od większości podobnej prozy dopełniającej filmów, seriali i gier – literackich koszmarków, których unikam – tak jeszcze śmiało mogę dodać, że „Wir” (i „Goblin”), prezentują się lepiej, niż większość współczesnych thrillerów, pisanych wciąż z taką samą bylejakością, według tego samego schematu. Choć nie przeczę, „Z archiwum X” także są dość schematycznymi książkami, ale ten schemat akurat jest całkiem sympatyczny.

 

W Nowym Meksyku dochodzi do serii zbrodni. Wszystko wskazuje na działania seryjnego mordercy. Nie jest to zatem sprawa dla Archiwum X, ciężko będzie zainteresować nią Muldera, ale Skinner, wiedząc, że czas ucieka, a do kolejnej zbrodni zostały w zasadzie już tylko dni, wysyła agentów by rozwiązali zagadkę. Co czeka na nich na miejscu? I czy uda im się powstrzymać zbrodnie?

 

To było tak, w roku 1997 na polski rynku, w szczycie popularności serialu, pojawi się wydawca, który postanowił wdawać książki go uzupełniające. MeKONGL Fabryka Wyobraźni. Amiętacie ich jeszcze? Pewnie nie, nic dziwnego, mieli wydawać książki „X-Files” na bieżąco, wydało cztery powieści (i miało podsyłać fanom za wycięte kuponiki przewodnik po serialu, ale czy cośkolwiek z tego wyszło nie wiem), a po nich publikowanie książek z tej serii przeszło pod skrzydła wydawnictwa DaCapo (plus bodajże po jednej wydali Libros, Świat Książki i Amber). Tyle historii samego wydawcy. Wracajmy do „Wiru”.

 

A „Wir”, jak „Goblin”, to niezła, acz wiadomo, popowa, prosta, niewymagająca historia głównie dla fanów. Okej, inni też śmiało mogą, nie zgubią się, bo autor zadbał by wszystko to, co robią bohaterowie, jak robią i dlaczego było odpowiednio jasno wyłożone. Reszta to dość typowa opowieść, którą jednak czyta się całkiem do rzeczy. Jeszcze jeden odcinek serialu typu „monster of the week” (bo „Archiwum X” dzieliło się na epizody mitologiczne, rozwijające wątek obcych w naszym świecie, i odcinki niezależne, prezentujące nam zamknięte historie nadające się do samodzielnego oglądania bez konieczności znajomości reszty), autonomiczny i niewymagający. Ale potrafi zaoferować trochę napięcia, nieco klimatu, niezłe tempo i parę fajnych momentów związanych z indiańską mitologią…

 

No nie narzekam. Mimo, iż to nic szczególnego, rzecz napisana w prosty sposób, z dużą ilością dialogów i krótkimi, rzeczowymi opisami. Nic dla ambitnych, wymagających czytelników. Też nic szczególnego. Ale i tak jest nieźle i nie najgorzej dorzuca coś do wyśmienitego serialu.

Komentarze