MOWA
JEST SREBREM, MILCZENIE ZŁOTEM
Niektórych rzeczy nie powinno się opowiadać.
Niektórych tajemnic nie warto jest rozwiązywać. Hannibal Lecter fascynował jako
postać, której genezy i demonów wyjaśniać nie trzeba. niestety po siedmiu
latach od wydania „Hannibala”, Harris postanowił – choć niekoniecznie z własnej
woli – dopisać jeszcze jedną część serii i tym razem sięgnąć ku przeszłości i
wyjaśnić jak to się stało, że Hannibal został kanibalem. Niestety, tak powstała
bodajże najsłabsza w jego karierze książka, a na pewno najsłabsza część serii. Duży
zawód, spore rozczarowanie, acz jednocześnie sama w sobie całkiem niezła, choć niewybijająca
się lektura traktująca o tym, jak ciężkie czasy i tragiczne okoliczności mogą
zmienić ludzi w bestie.
Lectera poznajemy, kiedy ma 8 lat, w roku 1941, na
Litwie. Ucieczka przed wojenną zawieruchą staje się też wyprawą, która odmieni
przyszłego mordercę. Ale jakie wydarzenia konkretnie miały na niego taki, a nie
inny wpływ?
Więc to było tak. W roku 2002 w kinach pojawił się
film „Czerwony smok”, ponowna adaptacja powieści pod tym samym tytułem, tyle,
że tym razem w końcu z Hopkinsem w roli Lectera. Film się sprzedał, zarabiając
przy budżecie 78 milionów niemal 210 milionów dolarów i wiadomym było, że nikt
kury znoszącej złote jajka tak łatwo nie zarżnie. Padła sugestia, że powinien
powstać film o młodości Lectera, producent, Dino De Laurentiis, można rzec, że
do pomysłu się zapalił i… Problem był taki, że Harris, autor, który chyba nigdy
nie robił nic na siłę, bo przez trwającą wówczas blisko trzydzieści lat karierę
pisarską napisał tylko cztery powieści, nie zamierzał pisać żadnego prequela. Niestety
dla niego, prawa do filmowej postaci Lectera miał Dino właśnie, a ten nie zamierzał
tracić okazji i był gotów zrobić nowy film nawet bez udziału Harrisa. Harris
zaś, bojąc się, jak ktoś inny może poprowadzić opowieść i zniszczyć jego
dzieło, niechętnie napisał powieść „Hannibal: Po drugiej stronie maski” (w
sumie film powstawał w podobnym co ona czasie na jej podstawie, bo do kin
trafił dwa miesiące po premierze książki). Niestety, zarówno powieść, jak i jej
adaptacja, nie są niczym szczególnym.
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. Każdy zna to
powiedzenie, ale w tym wypadku pasuje ono idealnie. Mowa, czy może raczej pisarstwo,
wyjaśnia nam tu wszystko, odzierając Lectera z tajemnicy i niedomówień i robi
to całkiem nieźle. Ale to milczenie było dla tej postaci najważniejsze. To, że
coś tam wiedzieliśmy, ale mogliśmy jedynie domyślać się co tak naprawdę
wpłynęło na Lectera, co go zmieniło i dlaczego. Był postacią fascynującą, bo
tak, jak on rozgryzał np. Starling czy Zębową Wróżkę, tak my musieliśmy się
pochylić i porozgryzać jego nieco. Tego tajemniczego Lectera, kanibala z klasą,
inteligentnego i dystyngowanego mordercy nikt nam nie odbierze, on nadal tam
jest, ale „Po drugiej stronie maski” sprawia, że staje się prostszy, płytszy i
zlewa się z tłumem. Kiedyś się wyróżniał, tu mu to odebrano. Jego historia jest
prosta, ale… Właśnie, Harris opowiada ją w powieści dość krótkiej w zasadzie, a
jednak zbyt długiej, jak na to wszystko rozciąga to, co niepotrzebne, a młody
Hannibal jakoś nie ciekawi. Może to ja za bardzo nie trawię wojennych i około
wojennych klimatów, ale cała ta opowieść nie trafiła do mnie.
Ogólnie jednak nie jest to zła historia. Dobrze
napisana, starająca się iść w psychologię i potrafiąca czasem zbudować klimat i
napięcie. Jednak cała ta estetyka i otoczaka to nie dla mnie, a wyjaśnianie genezy
Lectera to po prostu strzał w kolano. Może gdyby to jeszcze zrobić w sposób
bardziej skupiony na jego psychice, niż wydarzeniach, a jeszcze lepiej, jakby pociągnąć
opowieść dalej i nie ograniczyć się tylko do wczesnych lat, ale pokazać jego
karierę psychiatry, ale niestety wyszło, jak wyszło. Szkoda. Kiedyś, w
„Milczeniu owiec”, Clarice chciała, żeby owieczki zamilkły. Tu zaś zamilknąć
powinien Harris, olać temat, niech filmowcy robią, co chcą, będzie na nich, nie
na niego. A jednak napisał powieść, zepsuł część legendy i rozmienił legendę na
drobne. Ale zawsze mogło być gorzej i tym się pocieszam.
Komentarze
Prześlij komentarz