35 LAT PUNISHERA W POLSCE

 35 LAT PUNISHERA W POLSCE

 

Kolejny bohater, który w tym roku obchodzi swoje 35-lecie debiutu w naszym kraju za sprawą wydawnictwa TM-Semic to niezapomniany Punisher, gość, który zawsze wyróżniał się na tle wszystkich trykociarzy tym, że nie nosił obcisłego wdzianka, nie ukrywał gęby, a bandytów zwalczał ich metodami – najczęściej ostatecznymi. Jako jednak, że w naszym kraju nie wyszło aż tyle historii bym porywał się na wymienienie 35 moim najlepszych (tak, tak, to będzie znów lista absolutnie do bólu subiektywna), ograniczę się do 10 (tym bardziej, że nie warto było rozbijać niektórych tomów na poszczególne opowieści etc.). A zatem…

 

1.     Punisher: Marvel Knights, tom 1 – Dla mnie osobiście „Puni” numer jeden. Prosta, nieprzekombinowana, ale i podana z czarnym humorem opowieść, która na nowo sprawiła, że gość z czachą na koszulce zaczął brylować. Ennis przejął serię w trudnym momencie, oto Marvel uśmiercił Punishera i zrobił z niego… mściciela z płonącym mieczem na usługach aniołów. Twórca „Kaznodziei” w zasadzie, kolokwialnie mówiąc, olał te wydarzenia, wspomina o nich jednym słowem, przywracając Punishera do życia i każąc mu wrócić na ulice Wielkiego Jabłka i rozliczyć się z mafijną rodziną. I to, Puni, sukcesywnie robi przez dwanaście zeszytów, załatwiając gangsterów na wymyślne sposoby, ale i zapoczątkowując prawdziwą modę wymierzania sprawiedliwości na własną rękę…

2.     Punisher MAX, tom 8-9 – Podobno jeśli dać małpom maszyny do pisania i by stukały nieskończoną ilość czasu w klawisze, w końcu wystukałyby któryś z dramatów Szekspira. Nikt tego nie zweryfikował, nikt nie dał małpom maszyn do pisania – przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo – ale ktoś dał Aaronowi pisać komiksy i pośród zalewu wtórnych pomysłów, kopiowanych od poprzedników i całej masy słabizny, udało mu się wystukać takiego „Punishera”, jak ten. Jednego z najlepszych, bez dwóch zdań, choć ciężko mi się pisze pozytywy o jego twórczości. No ale nie da się zaprzeczyć. W tej historii, prostej z założenia, mafijne rodziny łączą siły, by załatwić Puniego raz a dobrze. Każdy jednak realizuje tu swoje własne cele i sytuacja komplikuje się coraz bardziej, aż do finału, który… No robi wrażenie, świetny jest. Ja wiem, że już w tej serii gangsterzy łączyli siły, ja wiem, że ten finał to też taki jakby zainspirowany „Born” Ennisa etc., a jednak Aaronowi udało się z tych wtórnych idei wycisnąć wszystko, co najlepsze. Niestety nigdy potem nawet nie zbliżył się do tego poziomu. Szkoda.

3.     Punisher MAX, tom 7 – Zbiór różnych komiksów Ennisa, w tym takich perełek, jak „Born” czy „Koniec”. Mamy tu historie z czasów, kiedy Frank służył w Wietnamie, ukazujące nam rodzącą się w nim rządzę krwi i zabijania, a także genezę tego, co doprowadziło go do zostania Mścicielem. Jednocześnie mamy też sporo rzeczy pomniejszych, różne krótkie, ale mocne historie czy opowieść ukazującą Franka w postapokaliptycznej przyszłości, gdzie nie został już prawie nikt do zabicia – prawie. Różne czasy, różne oblicza i piękny przekrój przez możliwości Ennisa.

4.     Punisher MAX, tomy 1-5 – Zastanawiałem się czy rozbijać ten run na poszczególne story arci, albo chociaż tomy, ale w zasadzie po co? Pięć albumów zbierających „Punishera MAX” Ennisa trzyma cały czas niemal ten sam poziom, pokazując nam jedne z najkrwawszych, najbrutalniejszych i najpoważniejszych, a zarazem i najbardziej pomysłowych opowieści o Mścicielu. Czego tu nie ma, powrót do wydarzeń z Wietnamu, wróg, który zrobi wszystko, by wykurzyć Franka, łącznie z bezczeszczeniem zwłok jego bliskich, akcja Punishera w Rosji czy Puni kontra połączone siły wdów po mafijnych bossach, których załatwił. Robi wrażenie, ile razy by tych tomów nie czytał.

5.     Punisher: Year One – Żeby nie było, że tylko „MAX”. Wydany w 1996 roku „Rok pierwszy” po polsku wyszedł w formie dość specyficznej. TM-Semic w pewnym momencie wydawania serii wpadało na pomysł, żeby zamiast zeszytów dawać nam grubsze albumy, ale… pozbawione kolorów. Czarnobiałe, na coraz cieńszym papierze, z okładkami najpierw sztywniejszymi, by w końcu przeszły w zwykły, cienki błyszczący papier. Niektóre z nich bez barw zyskiwały, większość traciła, bo jednak to ilustracje robione pod konkretny kolor. I w takiej właśnie formie ukazał się „Year One”, czyli geneza losów Punishera. Jak doszło do masakry w parku? Jak i dlaczego działali wówczas policja i bandyci? Po prostu, jak to wszystko się zaczęło i to w bardzo, bardzo dobrej formie.

6.     Punisher: Krąg krwi (Superbohaterowie Marvela) – Klasyk nad klasykami, czyli pierwsza miniseria o Punisherze, w tym wydaniu wzbogacona na dodatek o jego debiut w przygodach Spider-Mana (i z tego względu wybieram właśnie to wydanie, a nie „Epic Collection”). Sama historia zaś to opowieść o tym, jak Punisher trafia za kratki, ale, wiadomo, to nie on jest zamknięty z bandytami, a bandyci z nim. Tylko czy nawet on jest w stanie cokolwiek poradzić na tłumy zbrodniarzy, które chcą go wykończyć? Dobra fabuła plus wyśmienite rysunki. I odważne, jak na tamte czasy i główny nurt podejście.

7.     Punisher #3/1991 – Punisher kontra Wolverine plus rysunki Jima Lee. Czy trzeba dodawać coś jeszcze?

8.     Punisher MAX: Mały, brzydki świat – Jedna z opowieści z dziesiątego tomu „Punishera MAX”. I zarazem jedna z najmocniejszych i najbrutalniejszych historii o Punim. A w zasadzie nie o nim, bo pochodzi z cyklu one-shotów, w których Mściciel był zawsze w tle. Tu zaś mamy człowieka – kazirodczego kastrata o chorym umyśle – zabawiającym się z ofiarą Punishera. Może i nie jest to największe dzieło z serii, ale ma całkiem dobrą psychologię, odpychającą treść i zostaje na długo z czytelnikiem.

9.     Punisher #3/1993 – Kolejna legenda od TM-Semic. I pierwszy czarnobiały „Punisher”, pogrubiony przy tym i nieco inaczej niż wcześniej wydany (128 stron, kancik etc.). Historia o tym, jak Punisher chce rozbić bandytów, ale tym razem od środka. Dobry scenariusz plus niezapomniane rysunki Johna Romity Jr. u szczytu swoich możliwości. Aż chciałoby się to zobaczyć w nowym, barwnym wydaniu.

10.  Punisher #4-5/1997: Rzeka krwi – Dwa ostatnie numery „Punishera” wydane przez TM-Semic. „Rzeka krwi” to opowieść zrobiona przez dwie legendy – Chucka Dixona i Joe Kuberta – każąca Puniemu zmierzyć się z rosyjską mafią, ale i ciskająca go w podróż aż do Rosji czy Sarajewa. Świetnie zilustrowana, momentami mocna i odnosząca się do ówczesnej sytuacji w regionie opowieść, która zasługiwałaby na wznowienie w lepszym (nie pociętym i kolorowym) wydaniu.

Komentarze