DEFEKT
MUZGÓ
„Postal: Brain Damaged”. Kupiłem, bo było tanio, a
„Postala” akurat lubię i nawet w niechlubną trójkę pykało mi się tak nie
najgorzej. A ta gierka ma i dobre oceny, i robili Polacy z HyperStrange i
CreativeForge Games („Hard West”, „Frozenheim”), więc się skusiłem. Czy było
warto? Tak. Nie do końca to „Postal” bym rzekł, bardziej jak „Doom” pożeniony z
„Quake 3” i „Serious Samem”. Nie ma zatem otwartego świata, nie ma zwiedzania i
rozbudowanego systemu mordowania i okaleczania ofiar, jest dużo broni, masa
przeciwników, bardzo różnorodna rozwałka, która sprawia, że trzeba gnać na
przód i załatwiać rzesze przeciwników, ale jest też humor, jest eliminacja
niewinnych, by trochę podreperować sobie życie i zbroję, jest sikanie (i tym
razem ta czynność wydalnicza jest nieodzowną częścią rozgrywki, a nie
opcjonalną zabawą), ale brakuje takiej dozy kontrowersji, takiej swobody i w
ogóle. Zabawa jednak dobra, lekka, odprężająca i wciągająca, z masą fajnych
odniesień do poprzednich części i popkultury. Ale „Postala 2” nie pobije.
Kolesiowi poprzestawiało się w głowie. Znowu. Wszystko
przez telewizję i seanse filmów pewnego niemieckiego reżysera specjalizującego
się w ekranizacjach gier. Tak zaczyna się ackja, bo w głowie Koleś przeżywa
kolejną przygodę, zaliczając wciąż inne poziomy – od przedmieść, przez Strefę
69, na wszelkiej maści horrorowych plenerach skończywszy. Jest tu psychiatryka,
jest festiwal futerkowych fąfli, jest nawet westernowy klimat, „Star Wars” etc.
No i przez wszystkie te poziomy idziesz i strzelasz
do wrogów. Można też kopać swoimi pluszowymi, króliczkowymi papućkami, można
rżnąć piłą albo wysadzać przy użyciu świętych granatów, ale przede wszystkim
się strzela. Strzela się z pistoletu, z lasera, z karabinu, granatnika,
dildosami z łuku. Strzela, strzela, strzela. I do nas też strzelają, więc
robimy uniki, osłaniamy się i strzelamy, strzelamy, strzelamy. Boomer Shooter.
Tyle w temacie. Boomer, bo ta gra nie dość, że odwołuje się do klasyki, to
jeszcze idzie w retro wygląd – wręcz pikselozę. Nie każdego ta grafika kupi,
ale swój urok ma. zresztą piksele walą po oczach tylko w bliskiej perspektywie,
w dalszej mamy naprawdę klimatyczne, choć wykręcone plenery, które co prawda od
naszej rozwałki nie ucierpią (a szkoda, lubię, jak tło też można dewastować),
ale dadzą sporo frajdy w ich eksploracji, szukaniu sekretów i wykańczaniu
całych zastępów wrogów.
Przy tym wykańczaniu krew się leje, ale jest to
krew pikselowa. nie ma już tej przemocy dla czystej przemocy znanej z poprzednich
odsłon (w sumie nie poprzednich, bo to spin-off, a nie pełnoprawna część), nie
ma opcji upitolenia komuś głowy i sikania do kikuta szyi czy palenia żywcem
pracowników dowolnej instytucji, do której wchodziliśmy. NPC-e właściwie nie
mają tu twarzy (okej, kosmici mają, mają staruchy ze strzelbą czy dominy, ale wszyscy
ci wariaci, których napotykamy po drodze czy inni niewinni, których wykańczamy
dla elementów zbroi i regeneracji już nie), ale za to wśród przeciwników nie
brak całej masy odniesień, a moje ulubione to bez dwóch zdań sado-maso
xenomorph. Sporo jest tu zresztą takich nawiązań, włączymy nawet w scenerii
rodem z „Gwiezdnych wojen”, robimy rozwałkę w szpitalu psychiatrycznym czy
wreszcie mamy Strefę 69, gdzie soundtrack wypełnia przeróbka tematy z serialu „Z
archiwum X” (wygooglajcie sobie „The Turd is Out There”, sami zobaczycie). No i
mamy tu mnóstwo odniesień skierowanych do fanów „Postala” z sikaniem włącznie.
No i to sikanie jest w tej części ważne dla rozgrywki,
bo musimy często napełnić coś moczem, żeby odblokować drzwi czy opuścić pomost.
Da się też dzięki podejrzanej butelce równie podejrzanej berbeluchy (fioletowej
barwy) zmienić mocz w broń, zmuszającą wrogów do atakowania siebie. a i można
sikać ogniem w zasadzie (efekt innej flaszki tudzież zaczerpnięcia ognia z
fontanny) i podpalać to i owo (a podpalać trzeba, żeby się gdzieś przedostać). Poza
rozwalaniem wrogów na różne sposoby – mamy nawet zatrzymywanie czasu czy
wszelkiej maści wspomaganie jak niekończącą się przez pewien czas amunicję –
odnajdujemy sekrety, którymi głównie są kolejne porcje apteczek (w formie
strzykawek albo woreczków z krwią) czy amunicja / broń etc., a i jeśli ktoś
chce, może poświęcić czas na szukanie plakatów przedstawiających wrogów i tym
podobne. ale podstawa to pędzenie naprzód, skakanie (także konkretne, dzięki
swoistym wyrzutnia rodem z „Quake’a 3”), a nawet latanie w stanie nieważkości,
gdzie… ekhm… gazy jelitowe dają nam przyspieszenie.
I chociaż „Postala” w tym nie jest aż tak dużo, jak
być by mogło, zabawa jest przednia. Grywalność jest miodna (okej, można by
zmienić sterowanie w przypadku dużych skoków – no nie gra za dobrze to wybrane
przez twórców, ale akurat tego używałem bardzo rzadko), wszystko chodzi płynnie,
giwer do zabawy mamy sporo, choć, wiadomo, każdy będzie miał swoją ulubioną i nią
naparzał ile się da. Bardzo fajnie wypada też soundtrack i polski przekład
(tylko dlaczego w polskiej grze znów nie mamy polskiego dubbingu…), a całość
ani na moment nie nudzi, chociaż jednocześnie kończy się nieco za szybko, bo
jednak można to przejść w kilka godzin. Ale co tam, ważne, że zabawa była
fajna, a gierkę można kupić tanio.
Komentarze
Prześlij komentarz